Niczego jeszcze w życiu nie osiągnąłem, żadnego śladu dla potomnych nie zostawiłem, a niewiele brakowało, bym zakończył dziś z hukiem karierę. Dosłownie. Bom stał sobie dzisiaj w pracy przy mym codziennym, pasjonującym zajęciu - liczeniu warzywek, gdy we firmie miłościwie nam panujący pan kierownik się pojawił i zapragnął ze mną mówić. Panu kierownikowi się nie odmawia, porzuciłem więc na moment me niezwykle wymagające intelektualnie obowiązki i pogrążyłem się w służbowej pogawędce. Po chwili na miejsce, gdziem stał jeszcze przed momentem zanurzony w magicznym świecie warzywnej matematyki, bez słowa ostrzeżenia runęły skrzynki z rzepą. Sztuk dziewięć. Po 15 kg każda. Donal popatrzył ze zgrozą na toczące się po posadzce główki, po czym wypiął dumnie pierś i rzekł: 'uratowałem Cię'.
Chyba liczył na buziaka, ale się przeliczył. Jakby mnie nie zagadał, za miesiąc składałbym podpis na akcie własności mieszkania. Ból głowy to niewielka cena za kilkucyfrowe odszkodowanie.
Ehh...
a co z burakami???czy chociaż buraczki w porządku???
OdpowiedzUsuńNiebezpieczne takie myślenie. I głupie tak właściwie...Uszkodzony kręg szyjny i paraliż od nie w dół - a odszkodowanie jeszcze większe!
OdpowiedzUsuńChłopaku, ale miałeś farta! Widać, masz jeszcze coś do zrobienia na planecie Ziemia :) A mieszkanie i tak będzie Twoje - przy takim szczęściu może trafi się wygrana w totka...?Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBuraczki mają się świetnie. Dzięki że pytasz :)
OdpowiedzUsuńObywatelu, uprzejmie przypomina się, iż blog nieoficjalnie należy do kategorii 'z przymrużeniem oka'... :)
OdpowiedzUsuńTo dziwne, ale do tej pory ilekroć była szansa, żeby odnieść jakąś kontuzję ja ją zawsze odnosiłem. Widać fart w tej kwestii się właśnie zbilansował. A Twoje przewidywania mam nadzieję okażą się prorocze. Buziaki
OdpowiedzUsuńOgarnij się trochę, w takiej robocie trzeba uważać! ;) Jeszcze byś zginął i szkoda by było. I to jak? "Zabity przez 135-kilogramowego buraka". Wstyd przed znajomymi - nawet, jeśli to była rzepa.
OdpowiedzUsuńJa wiem. Mało brakowało, a na nagrobku miałbym to napisane. Większy obciach to chyba tylko: 'zginął tragicznie pod kolami dziecięcego rowerku'.
OdpowiedzUsuńŚmiej się śmiej. Na kuzynkę koleżanki spadł... ser! Taki duży krąg sera żółtego. Po kilku miesiącach nadal miała bóle głowy i mdłości (przynajmniej tak mówiła)...PS. Sama mówiłam o tym co mi napisałeś, a teraz ktoś kota ogonem odwraca, nie lubię tego! I dlatego wysunęłam swoją propozycję, a tu... klops... ;-)
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego sprzedaję ubezpieczenia od wypadków ;)
OdpowiedzUsuńA czy ja mógłbym prosić jedno z datą wsteczną?
OdpowiedzUsuńOto ostateczny dowód, że nadmiar sera bywa szkodliwy. PeEsa nie do końca zrozumiałem, ale to nic:)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się właśnie co ciekawsze zginąć pod rzepą, czy odciąć sobie (prawy o ile mnie pamięć nie myli) kciuk toporkiem ;p Właściwie to Ty masz dar do pakowania się w najdziwniejsze akcje i równocześnie wychodzenia z nich (prawie) bez szwanku. Właściwie to można powiedzieć więcej szczęścia niż rozumu ;p
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to nie prawy, tylko lewy (w prawym ręku trzymałem toporek). Po drugie nie kciuk, a nadgarstek. No i oczywiście nie odciąłem, tylko ...hmm... naruszyłem, pozostawiając ślad na podobieństwo stygmatów. A żeby było ciekawiej nieco później uzupełniłem to o podobny ślad na drugim nadgarstku, w efekcie grzebania w Twoim komputerze. Tak. To było zdecydowanie ciekawsze niż wypadek z rzepa :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu wydawało mi się, że to był prawy (tak było ciekawiej :D) Nic to, ważne, że i jedno i drugie uszło Ci płazem (wiesz jak ciężko jest przewieźć zwłoki do kraju??? Ty się chłopie pilnuj!!! Masa zezwoleń z jednej i z drugiej strony i ta hermetyczna trumienka ufff)
OdpowiedzUsuń