czwartek, 30 listopada 2006

Miss Hyde

Dwa słówka jeszcze o wypadzie do Brukseli. Wśród wielu przeszkód, które łaskaw był nam pod nogi rzucić sprzyjający ponad wszelką wątpliwość Belgom los, nie wymieniłem jeszcze jednej - prezencji zewnętrznej. Wraz z zapadnięciem decyzji o wyjeździe na mecz zapadła również decyzja o nabyciu odzieży wierzchniej w barwach luźno chociaż związanych z narodowymi. Trzeba było się w końcu jakoś pokazać, do nieoficjalnej stolicy UE bądź co bądź ruszaliśmy. I tak postanowiliśmy zgodnie z duchem czasu, drogą internetową zaopatrzyć się w biało-czerwone koszulki ... sztuk dwie ... jedna dla mnie, druga dla Anieśki. I choć pomysł pojawił się dobry miesiąc przed meczem, to do jego realizacji przystąpiliśmy jak zwykle w ostatniej chwili - na 12 dni przed spotkaniem. A koszulkowy dostawca wyraźnie zaznaczył - dla zamówień zagranicznych okres oczekiwania na przesyłkę wynosi do 14 dni. Dostawca mówił swoje, ale ja pomyślałem swoje - od momentu gdy Sylwia zasygnalizowało, że płyta z filmem z Jastrzębiego Wesela została nadana, do momentu gdy rzeczona zaterkotała w DVD minęły 3 dni, nie ma powodu by koszulki nie przyszły na czas. Im bliżej jednak do wyjazdu tym z większą nerwowością zerkałem co dzień rano pod drzwi w poszukiwaniu przesyłki. Co dzień na próżno. Aż w końcu, gdy w przeddzień meczu koszulek wciąż nie było śladu jasnym się stało, że popisy białoczerwonych śledzić będziemy przyozdobieni w szalik i flagę jedynie.
Z pobytu w Belgii ostało się ino kilka zdobycznych szalików "czerwonych diabłów', a koszulek wciąż ani śladu. W końcu, gdy liczba dni od złożenia zamówienia wybiła 19, postanowiłem podjąć tzw. kroki. Wystosowałem w kierunku zleceniodawcy maila z grzecznym zapytaniem: "co jest do ... jasnej niespodziewanej?". Mail ten pozostał bez odpowiedzi. Wysłałem, więc kolejnego, tym razem na adres, który jak wykazała uważniejsza lektura strony internetowej, do wszelkiego rodzaju reklamacji był właśnie przewidziany. Ten również, śladem poprzednika trafił do próżni internetowej. Trzydniowe milczenie postanowiłem przerwać tym razem za pomocą gg i ta metoda poskutkowała. Uprzejma pani pogrzebała gdzie trzeba i oświadczyła, że niestety nie odnotowali wpłaty. Zanim zdążyłem przesłać potwierdzenie przelewu na ekranie ujrzałem:
 
Moja droga rozmówczyni zaproponowała jeszcze w ramach rekompensaty zapuszkowanie koszulek, co pozwala mi podejrzewać, że reklama MasterCard jest jej zupełnie obca.
Z poczuciem dobrze spełnionego spojrzałem, w poszukiwaniu pochwały na śledzącą przebieg rozmowy Anieśkę, ale .... jej już nie było. Zamiast Niej na kanapie siedziała Miss Hyde. Jej puste spojrzenie zachodziło właśnie mgłą, twarz przybrała kolor szarego mydła, nozdrza lekko drżały. Podjąłem jeszcze desperacką próbę ściągnięcia Anieśki z powrotem: "najważniejsze, że koszulki wreszcie idą", ale jej (Jej !?) koszulki nie interesowały w najmniejszym nawet stopniu. Pragnęła krwi. Szepnęła jeszcze nieruchomymi wargami: "teraz ja z nią porozmawiam z mojego gg", a co było dalej nie wiem, gdyż zamknąłem się w schowku na rowery do czasu, gdy odgłosy szalejącego w salonie tornada nie ucichły do właściwych umiarkowanym passatom.

2 komentarze:

  1. ~Wuj od bliźniaków1 grudnia 2006 13:34

    Warszawą też rządzi kobieta i mam nadzieję, że również będzie to robiła z chłodnym profesjonalizmem dla dobra mieszkańców.Życzę, żeby koszulki dotarły przed rewanżem z Portugalią.Pozdrowienia dla "Nowej Władzy" i "Honorowego Prezesa"

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo, jeśli do września koszulki nie przyjdą to słowo daje wpadnę do siedziby firmy i zrobię jatkę jakich mało. A z wyboru Głowy Stolicy nawet się cieszę, choć Kazimierz M. mimo pakudnych pisowskich korzeni miał bardzo konretne plany budowy stadionu na Łazienkowskiej, podczas gdy Hania, na potrzeby kampani wyborczej kreująca się na kibica Legii radośnie stwierdziła, że pośród piłkarzy z eLką na piersi jej ulubionym jest ... Smolarek ;).Pozdrawiam Wuja, Ciotkę i Bliźniaków

    OdpowiedzUsuń