czwartek, 22 lutego 2018

Czekolada

Gdy śmy opuszczali dwanaście lat temu rodzinę i znajomych na pokładzie autobusu Polonia Travel, będąca celem naszej podróży Irlandia jawiła się jako kraina mlekiem i miodem płynąca. Niemniej zdumiałem się, gdy kilka dni temu z Anieśki laptopa popłynęła czekolada. I nie jest to bynajmniej stylistyczny trik, zawiła metafora, ni nowatorska aplikacja. Najprawdziwsza, autentyczna czekolada o dziewięćdziesięcio procentowej zawartości kakaa kakao ziaren kakaowca.

To był jeden z tych nielicznych poranków, gdy jedliśmy razem śniadanie. Upiwszy solidny łyk kawy odstawiłem kubek na ławę, zapadłem w miękkie oparcie kanapy i spojrzałem na moją muzę. Na twarz oświetloną blado niebieskim światłem laptopa, duże, zielone oczy, mały podbródek, smukłą szyję, kasztanowe, gęste włosy związane na czubku głowy w taki śmieszny grzybek. Na opalone udo prowokacyjnie wychylające się spod połów szlafroka, zgrabne dłonie przemykające po klawiaturze jak po klawiszach fortepianu, na...

- Ufajdałaś czymś rękaw.

Anieśka przerwała ciapanie w klawiaturę. Podniosła dłoń na wysokość oczu, po czym obwąchała podejrzliwie mankiet. Nieco tylko uspokojona poczęła wywracać do góry nogami bezpośrednie otoczenie, celem namierzenia źródła brązowej plamy na rękawie.

- No nieeee - załkała trzymając laptopa nad głową. Z otworów wentylacyjnych płynęła czekolada.
- Co mam teraz zrobić?
- Wpisz 'chocolate off' w autoexecu - odparłem odruchowo i pożałowałem natychmiast. Nawet informatycy pamiętający czasy DOSa nie uznaliby tego za zabawne.
- Coooo? - Anieśka nie pamiętała czasów DOSa.
- Nic, żartowałem.
- Jesteś pewien? Bo zupełnie nieśmieszne - warknęła. - Przynieś papier z kuchni.

Późniejsze śledztwo wykazało, że Anieśka postawiła komputer na kostce czekolady. Pod wpływem ciepła czekolada rozpuściła się i szturmem wdarła do wnętrza przez otwory wentylacyjne, gdzie po wyłączeniu laptopa zastygła.

A przez kolejnych kilka dni wypływała, ilekroć komputer osiągnął właściwą ku temu temperaturę.

Podobny, acz znacznie bliższy memu sercu efekt Anieśka próbowała zapewne osiągnąć kilka miesięcy wcześniej wylewając piwo na mojego laptopa. Niestety plan, choć w zamiarach szlachetny, zakończył się klapą. Komputer, miast zacząć serwować złociste bursztyny, wymagał wydłubania i gruntownego czyszczenia każdego klawisza. Niektórych dwukrotnie. A co rzadziej używane przyciski potrafią zachrupać jeszcze dziś.

Także ta akcja z czekoladą rozbawiła mnie znacznie bardziej...

2 komentarze: