piątek, 19 czerwca 2015

Tag Rugby

We hucie u nas przyjęło się wśród pań ze strefy administracyjno-biurowej, że jak problem, to wewnętrzny 968 i Majkel. Bo nie dość, że czarujący, to skuteczny i bezwzględny dla bakterii. Taki jest w każdym razie mój logiczny wniosek, a z logiką się nie dyskutuje.


Gdy więc się panie do turnieju tag rugby zapisały i drużyny nie mogły skompletować, to wiadomo: 968 i Majkel. A Majkel nie odmówił, choć uczciwie zaznaczył, że o rugby w jakimkolwiek wydaniu wie tyle, co polski poseł o uczciwej pracy. Elaine uznała, że to nie szkodzi, bo ona na ten przykład jest po trzech treningach i nadal nie może się odważyć, by dotknąć piłki.


O co w tag rugby chodzi:


Każda drużyna składa się z siedmiu zawodników, z których co najmniej trzech nie może mieć siusiaka. Siusiak o tyle w grze przeszkadza, że za każdym razem, gdy pan dotrze do końcowej linii boiska i ułoży za nią piłkę, jego drużyna dopisuje sobie jedno oczko. Gdy tego bohaterskiego czynu dokona pani, zespół wzbogaca się o tyle punktów, ile w składzie ma kobiałek.


Każdy zawodnik ubrany jest w spodenki przystrojone po obu bokach kutasami na rzepy - tagami. Po zerwaniu taga przez rywala gra zostaje przerwana, a po szybkim przegrupowaniu wznowiona z tego samego miejsca. Chyba, że jest to szósty zerwany tag z kolei. Wtedy piłka przechodzi w posiadanie przeciwnika.


O tych spodenkach to mi nikt nie powiedział, więc na boisku zameldowałem się w lanserskich szortach popularnej firmy Nike, czym wzbudziłem niemałą konsternację. Szczęściem szybko się znalazły wypożyczaki, niestety w dość pokaźnym rozmiarze i w pierwszej chwili pomyślałem, że rozłożyć mam namiot na pomeczowy poczęstunek. Gdy zdałem sobie sprawę z pomyłki, konsternację zastąpiła obawa, że jak mnie kto za taga złapie, ściągnie go razem ze spodenkami. Szczęśliwie podczas krótkiego pobytu na boisku ani razu nie wszedłem w posiadanie piłki, toteż nikt nie uznał za stosowne dobierać się do moich tagów.


Jak należało podejrzewać mój występ był absolutnie fenomenalny. Piłki jak wspomniałem dotknąć mi się wprawdzie nie udało. Taga jak już w tym temacie jesteśmy też nie. Nie licząc swojego. Zdołałem za to wywinąć wyjątkowo malowniczego orła i wybić dwa palce, także liczę jutro na dobrą prasę.


Za tydzień znowu gramy, ale czuję przez skórę, że mogę nie otrzymać zaproszenia...

4 komentarze:

  1. A chociaż Twoja drużyna wygrała? Jeśli tak, to możesz się tłumaczyć jak swego czasu Lewandowski w kadrze - że miałeś inne zadania taktyczne - ściągałeś na siebie uwagę obrońców ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 12:12 było. Ale mojej drużynie chyba mocna zależało na wygranej, bo spojrzenia rzucali mi takie, że się szybko pożegnałem i pognałem do samochodu..

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic nie rozumiem, ale wyglada nas to, ze bylo "prawie" fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się okazało, ja też nic nie rozumiałem, co się bowiem do piłki nie dotknąłem sędzia gwizdał takie, czy inne przekroczenie przepisów, a koledzy i koleżanki z zespołu z coraz większym trudem kryli irytację. Ja się jednak na przekór wszystkim bawiłem doskonale.

    OdpowiedzUsuń