niedziela, 5 października 2014

Jersey Day

Przystąpili my we hucie do zacnej inicjatywy GOAL Jersey Day, co w błyskawicznym skrócie oznacza, że na jeden dzień Firma wprowadziła do korporacyjnego dress code`u koszulkę ulubionej drużyny sportowej.


W życiu za darmo można co najwyżej w mazak zarobić, a w Irlandii i na to trzeba solidnie zapracować. Za przywdzianie klubowych barw w godzinach pracy też trzeba dukata do puszeczki wrzucić, najlepiej szeleszczącego, choć generalnie obowiązuje zasada co łaska. Gdy już każdy ze szlachetnych organizatorów inicjatywy małe co nieco z puszeczki dla siebie uszczknie trafia ona do krajów popularnie określanych rozwijającymi się.


W biurze na górnym piętrze, administrowanym w znakomitej większości przez płeć piękną, natychmiast zamieniło się wszystkimi kolorami koszulek rugby i hurlingu. Na dole, gdzie na co dzień prężą muskuły fani Liverpoolu i Manchesteru United, słychać było tylko klepanie się po czołach. "To dzisiaj?", pytali z niedowierzaniem.


Michaś oczywiście pamiętał i spośród ośmiu trykotów wiszących w szafie nad maszyną utrzymującą właściwą wilgotność powietrza postawił na tą, która sercu najbliższa, choć współpracownikom nieuchronnie wyda się hipsterska.


Liga Mistrzów, Celtic, walkower zwykle wystarczyły za odpowiedź na pytanie, co to za koszulka. Ktoś zapytał czy L stands for loosers, ale przez najbliższe tygodnie będzie tylko pytał: "szy mosze mi to pani splentowac?"

2 komentarze:

  1. Fajny pomysł z takim dniem. Próbowałem delikatnie wysondować szefową, czy u nas by to przeszło, ale wyłgała się "powagą urzędu" :( A szkoda, bo widok urzędasów biegających w koszulkach piłkarskich mógłby być ciekawy - o ile oczywiście nie doszło by do rękoczynów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój poprzedni przełożony corocznie odmawiał założenia czapeczki świętego mikołaja zasłaniając się powagą urzędu. Nie jestem pewien, czy cel osiągnął, bo wśród garbatych to wyprostowany wygląda nienormalnie...

    OdpowiedzUsuń