No to pozamiatane! Ale po kolei.
W związku ze zbliżającą się nieuchronnie zmianą statusu na fejsbuczku, przystąpili my (ja i moi ziomale) do planowania tego, co w zrękowinach tygrysy lubią najbardziej, czyli zachlania pały na pełnym legalu, a nawet w myśl społecznych oczekiwań.
W tym celu wraz z Kostkiem i Qyu-Syu zapakowaliśmy się w kostkowego vana i ruszylim na dziorgę - znaczy chrustu na kemping w górach nazbierać. Za plecami zostawiwszy drewnianą palisadę naszej wioski, skręciliśmy w wyboistą drogę wzdłuż linii lasu i przystąpiliśmy do mozolnej wycinki przy pomocy tępej siekiery i pilniczka do paznokci.
Zdążyliśmy z Qyu-Syu poćwiartować niewielką brzózkę w czasie, którego średnio doświadczony drwal potrzebowałby na znaczne uszczuplenie Puszczy Kampinoskiej, gdy Kostek odkrył stos równo pochlastanych bali, idealnych do naszego celu.
Ledwie śmy trzasnęli drzwiami do wypełnionego po sufit vana, gdy na miejsce zbrodni zajechał gospodarz z przyczepką. Rzucił okiem na skromniejszy już stosik, na auto, które pod dodatkowym ciężarem mocno przysiadło, ale udawało, że wszystko jest w porządku. Raz dwa połączył kropki i spojrzał na nas pytająco.
- To Twoje drewno - ni to stwierdził, ni to spytał Kostek.- Moje.- Not to worry. Zaraz oddamy.W niezręcznym milczeniu przystąpiliśmy do przerzucania łupów na bębniącą przyczepkę. Gdy podłoga vana prześwitywać zaczęła pod drewnianymi balami, gospodarz pozwolił resztę zatrzymać, podziękował grzecznie (sic!), po czym wytaszczywszy z auta piłę łańcuchową zagadnął:
- Jesteście katolikami?
- W zasadzie... Owszem... Co on mówi? - bąkaliśmy jeden przez drugiego.
- Ta ziemia obok należy do księdza. Jeśli wam to nie przeszkadza, mogę wam kilka pieńków po ćwiartować.
Podsumowując: gospodarz złapał nas na gorącym uczynku, gdy podprowadzaliśmy mu drewno, podziękował, że śmy się je zgodzili oddać, a potem pomógł nam obrobić sąsiada.
Nad Wisłą psem by nas poszczuli...
Mój Drogi, ożeń sie wreszcie bo też chce spróbować weselnego tortu...pzrynajmniej czytając o tym magicznym wydarzeniu!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
carlow
To już się dokonało. Tylko muszę blogowo nadgonic wydarzenia, bo ciut bizzi było im nieco w tyle zostal. Zapraszam na kawałek tortu w przyszłym tygodniu :-)
OdpowiedzUsuńChyba nie ma się czym chwalić...
OdpowiedzUsuńGdybyś Ty na jakimś pustkowiu w lesie spotkał czterech zakapturzonych facetów i oni zasugerowaliby Ci opiekę nad Twoim portfelem i komórką to pewnie byś im to sam podał. A gdyby potem się rozmyślili i Ci je oddali to podziękowałbyś czy wyzywał do ordynarnych złodzieii? Zwłaszcza gdbyś akurat nie miał przy sobie psa do poszczucia...
Może nawet dałbyś im na piwo - Twoja strata - kalkulując, że może przez to nie rozmyślą się jescze raz i zdecydują że jednak biorą to po co przyszli.
Możesz mieć rację. Mógłbym nawet, w charakterze alternatywy, zaproponować pomoc w obrobieniu jakiegoś Bogu ducha winnego przechodnia. Chociaż gdybym miał piłę łańcuchową, czułbym się w miarę pewnie...
OdpowiedzUsuńdokonało sie? no to wszystkiego.............
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze będzie jakiś opis nocy...brrrrrr sorry! podrózy poslubnej z fotografiami.
pozdrawienia dla ....Pani