Irlandia to barbarzyński kraj, gdzie pączka posypuje się z cukrem pudrem, czipsy zakrapia octem, a pogoda zdaje się być nieprzyjazną wszelkim formom życia - taki obraz Zielonej Wyspy malujemy przy każdej wizycie w kraju. Niemniej od czasu do czasu znajdzie się śmiałek, któremu niestraszna wyprawa na kraniec europejskiej cywilizacji. Na przykład anieśkowa siostra, która wraz z córą zameldowała się z niedawna do odbioru z dublińskiego lotniska.
Gorzką żołądkową (dla przyjaciół ruda) nam przywiozła i bagaż podręczny wyładowany kiełbasą myśliwską, także powitali ją my z otwartymi ramionami.
Troszkę zagwozdkę mielim, co z gośćmi zrobić. Śwagierce ewidentnie wisieliśmy klify, bowiem gdy ostatnim razem bawiła w Irlandii, udaliśmy się na zachodnie wybrzeże, ale w gęstej mgle nie dość, że Moherów nie było widać, to jeszcze w drodze powrotnej musieliśmy zawracać na wysokości Doolin, gdzie się okazało, że nie to auto wzięliśmy z parkingu.
Ostatecznie Śwagierce cyknęliśmy fotkę na tle malowniczej fototapety w centrum turystycznym i uroczyście przyobiecaliśmy wrócić w te rejony przy innej okazji, gdy Mohery będą nieco śmielsze.
Okazja się właśnie nadarzała, ale zatrzasnąć dziesięcioletnią pannę w samochodzie na 3-4 godziny po to tylko, by wywieźć ją na skraj stromego urwiska, wydało nam się nadto okrutnym, toteż uradzilim skupić się na atrakcjach bardziej regionalnych, na czele z nieśmiertelnym Glendalough, gdzieśmy cyknęli kilka niepokojących zdjęć.

W walce o zainteresowanie dziesięciolatki chwyciliśmy się geocachingu i śmy z Miką stworzyli kapitalny duet skrytkowy, bo obie matki - chrzestna i rodzona - zainteresowanie wykazywały raczej śladowe. Anieśka wręcz sabotowała poszukiwania co i raz wykrzykując 'mam, znalazłam!', a potem turlając się po ziemi ze śmiechu, gdyśmy - coraz bardziej sceptyczni, ale jednak - niezmiennie przybiegali z wypiekami na twarzy.
Po dwóch porażkach, w kolejnym miejscu postanowiliśmy zostawić trolle w samochodzie, co dla powodzenia misji okazało się to posunięciem kluczowym, bowiem pozbawieni elementu wywrotowego, skrytkę splądrowaliśmy w mgnieniu oka. Sukces odnieśliśmy również w następnej lokalizacji i gdyby trolle nie zgłodniały, na bank zapisalibyśmy się w jakimś geocachingowym Hall of Fame.
Oprócz mięsiwa i rodzimych spirytualiów, goście przywieźli także wieści z kraju. Dzięki temu, podczas rozmów w kolegami zabłysnąć mogłem znajomością wakacyjnego hitu autorstwa niezwykle utalentowanego zespołu Weekend, polskiej odpowiedzi na utwór "Gangnam Style" pod roboczym tytułem "Mam Mondeo" oraz serii opiniotwórczych programów Niekrytego Krytyka.
I krówki nam przywieźli. Ciągutki...
... hmm, pomyliliście samochody?
OdpowiedzUsuńA po czym poznałeś, że to inne auto, paliwa było mniej czy inna choinka?
OdpowiedzUsuńno chyba nie sugerujesz, że koloryzuję :)
OdpowiedzUsuńTo było tak, wchodzę na stację, załatwiam co trzeba, wracam, a tam nie ma samochodu. Rozglądam się chwilę i w końcu dostrzegam Anieśkę z siostrą, które rozbawione machają do mnie ze środka cudzego auta. Ja do nich, żeby się nie wygłupiały, bo przyjdzie właściciel i może nie uznać tego za zabawne. One na to, żebym głupot nie gadał i w ogóle, żebym wsiadał, bo czasu szkoda. To ja im, że im szybciej wrócą do auta, tym szybciej ruszymy, na to Anieśka, że przecież są w aucie i czy przpadkiem płynu do spryskiwaczy znów nie podpijałem.
OdpowiedzUsuńI tu mnie olśniło :)
Nie, skad, ale nadal nie rozumiem. Nie poznales samochodu nawet jadac i sluchajac cudzej muzyki? Juz sie nie czepiam. Jaki plyn do spryskiwaczy lubisz najbardziej :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mnie tknęło. Zbieżność była źle ustawiona i tak sobie myślałem, czy to na pewno moje auto, bo coś zbieżność jest źle ustawiona ;).
OdpowiedzUsuńPłyn do spryskiwaczy tylko wstrząśnięty, niezmieszany :)