Nie będę ukrywał, że po niedawnym incydencie, który skończył się dla mnie miesiącem rehabilitacji, trawi mnie swego rodzaju trauma oraz napady lęku w bezpośrednim sąsiedztwie jednostek zmotoryzowanych. Po magazynie chodzę jak po polu minowym. Nie wychylę się zza palety bez uprzedniego rozpoznania terenu. Beztrosko pomykających alejkami kolegów traktuję z ograniczonym zaufaniem - nie wiadomo czy to wróg, czy przyjaciel. A nawet jeśli przyjaciel to cóż z tego, skoro - jak się okazuje - co trzeci wlepia ślepia w papiery i średnio jest zainteresowany drogą przed sobą.
To tak jakbym zyskał dar spoglądania w najbliższą przyszłość. Każdą zaobserwowaną scenkę jestem w stanie rozwinąć w krótkometrażowy scenariusz z tragicznym finałem. Włosy mi się na karku jeżą ilekroć stanąć muszę tyłem do głównych wydarzeń. Taki szósty zmysł oślepiony fleszem od aparatu.
I choć w ciągu sześciu lat pracy dla firmy uległem temu jednemu tylko wypadkowi, mimo wzmożonych środków ostrożności i wyższej świadomości, tydzień po powrocie na służbę, jeden z kierowców zdołał najechać mi wózkiem na stopę. Szczęśliwie widły miał lekko uniesione, wobec czego wślizgnął się na chronionego stalowym noskiem buta. Przycelowałby jednak mistrz kierownicy trzy palce w lewo, a kuśtykałbym na obie nogi. Donal by w życiu nie uwierzył, że to wypadek był. Zwłaszcza, że nie byłbym w stanie zaoferować mu żadnego logicznego wyjaśnienia. Ja stałem, doskonale widoczny, on trąbił i ... wjeżdżał mi na stopę.
Chyba pora się ubezpieczyć...
Chyba pora stamtąd wiać :) Ty może lepiej luknij, czy ktoś na mieście - albo chociaż u Was w pracy - nie porozklejał plakatów z Twoim wizerunkiem i nagłówkiem "Wanted: dead or alive" ;) To mi wygląda na jakiś spisek. Ostatnio coraz więcej masz tych nieszczęśliwych wypadków ;)
OdpowiedzUsuńTak sobie właśnie pomyślałem nie doczytując jeszcze do końca - że jesteś atrakcyjnym kąskiem dla agenta ubezpieczeniowego, a wiem coś o tym :) Jak się do tej pory nie ubezpieczyłeś, to pozostań twardy i nie daj się przekonać!
OdpowiedzUsuńPlakatów wprawdzie nie ma, ale teraz sobie pomyślałem, że to robota na zlecenie Kostka, który chciałby awansować na moje miejsce. Niby kolega, tralala, ale z pewnością coś knuje.... ;)
OdpowiedzUsuńSerio!? Ja myślałem, że łakomy kąsek, to gość co składki odprowadza, ale wypadkom raczej nie ulega. Bo wówczas trza mu jakieś odszkodowania płacić. Niemniej zaufam Twojemu doświadczeniu w branży i nie dam się naciągnąć.
OdpowiedzUsuńCzłowiek po świeżych przeżyciach wie najlepiej że wypadki chodzą po ludziach więc nie trzeba go o tym przekonywać. Dlatego chętniej kupuje a jak płaci potem składki to tym lepiej. A poważnie, to dobra polisa nie jest zła więc odradzać nie będę.
OdpowiedzUsuń