Że coś się stanie wiedziałem od dawna. Było klawo. W dolinie muminków zapanowała irlandzka zima - najbardziej przyjazna pora roku na wyspie. Deszcz ustał, wiatr zanikł, chmury pierzchły niczym małolaty po wrzuceniu koledze petardy do kaptura. Przymrozek lekko chwycił, ale skrobanie auta w promieniach żarzącego się na bezchmurnym niebie słońca, ze względu na swą absurdalność traci całą negatywną otoczkę.
W takich to okolicznościach przyrody zastała nas wyjątkowo szczodra propozycja Ryanaira, który zaoferował się przerzucić nas do Francji, taniej niż krajowy przewoźnik kolejowy z Warszawy do Gdyni. Grzechem byłoby z takiej oferty nie skorzystać, w związku z czym za kilka godziny lecimy do Paryża nadrabiać zaległości, które powstały podczas poprzedniej wizyty.
Wszystko zdawało się iść we właściwym kierunku. Euro w górę, cena benzyny w dół. Ba, nawet bateria w maszynce do golenia padła mi dokładnie w momencie, gdy efekt był już zadowalający. Wiedziałem, że coś się zes... zepsuje. I zepsuło się. Akurat gdy ruszaliśmy z Anieśką na pierwszy odcinek świątecznych zakupów. Seacik zakaszlał, zaterkotał, pierdnął, po czym rzucać począł się jak baba co jej ślimak wpadł między pośladki. Jasnym stało się, że z zakupów nic tego dnia nie będzie (a czas ucieka...).
Kilka godzin później wpadł z wizytą domową Pan Doktor. Osłuchał Seacika, opukał, tu zajrzał, tam zaświecił, westchnąl kilka razy po czym przemówił:
- Kable są do wymiany, gdzieś jest przebicie, iskra poszła prawdopodobnie po silniku uszkodziła czujnik, ale nie wiem który, trzeba będzie auto podpiąć pod komuter, żeby się przekonać...
- ... może taniej wyjdzie wymienić wszystkie - wtrąciłem.
- ... coś wplątało się w pasek rozrządu, jak widać pocisk dokonał pewnych zniszczeń w środku, a następnie wyszedł tędy - ciągnął dalej Pan Doktor wskazując dziurę w osłonie układu rozrządu - najprawdopodobniej przesuwając to i owo, stąd auto nie ma mocy.
- Coś jeszcze?
- Nie masz tłumika.
- Mam. W bagażniku. Obok spojlera co też odpadł i dziurawego koła.
I w ten sposób na samym starcie świątecznego szaleństwa zostaliśmy pozbawieni naszego kluczowego gracza.
Droga Rodzino, rozumiecie chyba, że w tej sytuacji prezenty nabyte w TESCO oraz na pobliskiej stacji benzynowej, będa musiały Was usatysfakcjonować.
Z ostatniej chwili. Jest gorzej. Sąsiad z góry zakupił chyba perkusję, a ja jutro wstaje o 4 rano. Ajjj
No tak to już jest, że człowiekowi jak już się psuje, to po całości, ale w Tesco też można fajne zakupy zrobić... przy odrobinie wyobraźni u ofiarodawcy i jego ofiary :DA co do perkusji to powiem tak: "Ha!!! teraz już wiesz jak się czuję ;p"
OdpowiedzUsuńOj, biedne autko... Moje dziś dostało nowe przednie oponki, bo już drugi raz w ciągu 2 tygodni w poślizg wpadłam (na oblodzonej drodze rzecz jasna), a do trzech razy sztuka ;) PS. Polecam dobrego i taniego irlandzkiego mechanika na Toughersie, CarFix się zowie, jak chcesz namiary to służę :)
OdpowiedzUsuńHie, hie ;) Uwielbiam Twoje poczucie humoru ;) Sąsiad perkusista to jeszcze nic! :) Ja mam w domu maniaka, który pod wpływem fascynacji ludową muzyką Irlandii i Dave'a Spillane kupił sobie [uwaga, uwaga!] Irish whistle, flażoletem również zwanym ;) Do dziś przeklinam dzień zakupu tego diabelskiego instrumentu ;) Wydobywające się z niego dźwięki toleruję tylko wtedy, kiedy grany jest niedoszły hymn Milanu ;) Tak że wiesz... nie jesteś sam! Ja z chęcią zamienię mojego Połówka na tego upierdliwego perkusistę [a fajne chociaż z niego ciacho, hę?]Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNie przeczę, acz irlandzkie TESCO znacznie mniejsze jest od polskiego. Zarówno pod względem gabarytów jak i asortymentu. Stąd matka dostanie pomarańczę, ojciec guinnessa, a Gruby pół kilo piersi z kurczaka.A Tobie, kto krzywdę robi? Mam tam wpaść z pozdrowieniami?:)
OdpowiedzUsuńSłuszne posunięcie. Nie ma co losu prowokować. Z namiarów być może skorzystam w przyszłości, choć mam nadzieję, że nie będzie potrzeby. Seacik dostał już nowe kable i tłumik. Nieco niemrawo, ale już jeździ, a to oddala wizję zakupów świątecznych w TESCO. Jak Christmas Party? Czy już mówiłem, że Aldi urządził nam świąteczną imprezę w firmowej kantynie? A wspominałem, że wszystko to działo się w godzinach mojej pracy, więc partycypować, choćbym chciał, nie mogłem?
OdpowiedzUsuńNie wiem czy fajne z niego ciacho, z pewnością mocno bojaźliwe. Gdy w końcu nie wytrzymałem i złomotałem mój sufit, a jego podłogę na znak subtelnego szat de fak ap, natychmiast ucichł i zamknął się w łazience.Nie musisz mi oddawać swojego Połówka, by zaznać odrobiny spokoju. Oddaj mi to flażo... coś tam. Już ja będę wiedział co z nim zrobić :)
OdpowiedzUsuńX-mas party było wczoraj, nie tańczyłam, ale się nagadałam (raczej nakrzyczałam) tak, że aż zachrypłam (taki sexy głos rano miałam znaczy), 5 godzin zleciało jak z bicza strzelił.... W ogóle czas mi coraz szybciej mija, chyba się starzeję :-(
OdpowiedzUsuńDobra pamięć tylko krótka co? :P No to przypominam, że małż mój muzykiem jest - perkusistą w dodatku ;p Pozwolę sobie więc przypomnieć Twoje słowa jak się na hałasy skarżyłam: "Nie no chyba nie jest tak źle..." Ha!!! to teraz zobacz jak źle nie jest ;)
OdpowiedzUsuńW końcu byliście w tej Francji? Seacik zdominował mi ten wątek, a chyba jakąś ofertę od Rajana dostaliście...
OdpowiedzUsuńHo, ho, ho! Merry Christmas! :) Nastrojowych świąt spędzonych w atmosferze szczęścia i miłości, mnóstwo wspaniałych chwil w tym nadchodzącym Nowym Roku, zwiedzenia wszystkich największych [i najmniejszych ;) ] stadionów świata, a także nowego hobby dla sąsiada perkusisty ;) Ps. Chciałabym Ci życzyć, aby Juve zdobyło scudetto, ale nie mogę, bo to godziłoby w moje przekonania i sympatię do czerwono-czarnego klubu ;)Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńcXDNcf deckmuvmvjbv, [url=http://keglwavkrlbm.com/]keglwavkrlbm[/url], [link=http://ubqhqmcxqpwv.com/]ubqhqmcxqpwv[/link], http://uclruxjzdcgo.com/
OdpowiedzUsuńXED8zu wrrwqylkjybu, [url=http://lypzjzdrnwen.com/]lypzjzdrnwen[/url], [link=http://bdtipnbovlqt.com/]bdtipnbovlqt[/link], http://wiazgbadlxjw.com/
OdpowiedzUsuń