Oto on. Pierwszy kierowca Rzeczypospolitej na emigracji. Samozwańczy guru wszystkich uczestników irlandzkiego ruchu drogowego. Mentor, instruktor, nauczyciel, szkoleniowiec, au - to - ry - tet. We własnym ma się rozumieć przekonaniu. Pielgrzym, każdego dnia pokonujący kilometry drogowej infrastruktury liniowej ze szlachetną misją niesienia kaganka oświaty. Fakt, że od niczego nieświadomych uczniów dzielą go warstwy szkła, metalu i wszelakich tworzyw sztucznych, skutecznie uniemożliwiające jakikolwiek kontakt werbalny, został w programie nauczania pominięty. I choć forma lekcji, zwykle ograniczających się do okrzyków typu "jedziesz Stefan", pozostawia z pewnością wiele do życzenia, chętnych nie brakuje. Prawdopodobnie z powodu wyjątkowo niskich kryteriów przyjęcia. Nawet zgłoszenia chęci pobierania nauk nie jest wymagane. W zupełności wystarczy na ten przykład wyskoczyć prosto pod koła z podporządkowanej, nawet nie zerknąwszy, czy jakieś auto przypadkiem z prawej strony (przy założeniu ruchu lewostronnego) nie nadjeżdża. Snucie się wewnętrznym pasem autostrady z prędkością kombajnu marki bizon, jest również w pełni akceptowane.
Z faktem, że nie każdy musi dobrze jeździć samochodem, zgadza się w pełni. To w końcu nie formuła 1, sam jak twierdzi nie jest kierowcą wybitnym, a dla wielu ludzi auto jest tylko środkiem lokomocji, jednak, jak szybko dodaje, w żaden sposób nie zwalnia ich to od myślenia na drodze.
Z lekkim rozbawieniem odpiera zarzuty, że na innych uczestników ruchu pokrzykuje, by zgrywać genialnego kierowcę, twierdząc, że w obecności pasażerów jeszcze się hamuje, dopiero w samotności tworzy najciekawsze wiązanki, niczym bohater "Szklanej pułapki" rzucający dowcipne teksty, choć tylko zgromadzeni w każde święta przed telewizorami widzowie są w stanie go usłyszeć.
Ale nosił wilk razy kilka. A wszystko przez dobry uczynek. Mógł nie cofać, by umożliwić niecierpliwej Pani opuszczenia miejsca parkingowego. Mógł poczekać, aż światła się zmienią. A tak .... klakson i głuchy łoskot uderzenia rozbrzmiały niemal jednocześnie. Przyczyny wypadku są wciąż badane. Najbardziej prawdopodobna wersja, mówi, że samochód pojawił się na tyłach, akurat w momencie, gdy zerknął jak przedstawia się sytuacja na froncie. Such a rookie mistake. A wszystko na oczach Anieśki. Co za wstyd.
Szkód nie stwierdzono żadnych. Przy niewielkiej prędkości, hak oparł się szczęśliwie o tablicę rejestracyjną. Duma jednakowoż nadaje się wyłącznie do kasacji.
Zajęcia wstrzymane do odwołania.
Uwielbiam takie kwiatki wtrącone samo..., przepraszam mimochodem jak ten o Szklanej Pułapce. Celne. :)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA jesli chodzi o odzszkodowania powypadkowe polecam www.odszkodowania.mfbiz.com ,b sprawnie
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki, ale duma raz bita, nigdy już nie wraca do poprzedniego stanu i żadne odszkodowanie nie jest w stanie temu zadośćuczynić :)
OdpowiedzUsuńA podziękować bardzo uprzejmie, staram się jak mogę. Szkoda, że tyle kwiatków rzuconych mimochodem w aucie, nigdy nie zostanie usłyszanych ;).
OdpowiedzUsuń