czwartek, 7 lutego 2008

Gorączka po sobotniej nocy

Podziwiałem właśnie Śledzikowe Kino Domowe, gdy zaszczekał telefon.

- No hej, co robimy? - Skwarek bez zbędnych wstępów przeszedł do rzeczy.
- Za kwadrans będę doma, wpadnij do mnie, zawadzimy jeszcze do O`Briensa po piwo i uderzamy do Kostka - wyrzuciłem jednym tchem.
- No ja właśnie o tym chciałem....
- Taaak... - zachęciłem.
- Wódki bym się napił - bąknął niemal ze wstydem.
- No nie wiem stary, ja jutro idę do roboty.
- Dziś są ostatki - obwieścił, jakby to przesądzało sprawę.
- Kostek też mówił, że wolałby kilka piwek strzelić - spróbowałem kontrargumentu.
- Wódki bym się napił! - Skwarek zawył na granicy histerii.
- Zróbmy tak - odparłem ugodowo - jak namówisz Kostka, to niech stracę: obrócimy flaszkę.

Na tym rozmowę zakończyliśmy, lecz zanim Śledzik zdążył wrócić do przerwanej prezentacji, telefon odezwał się ponownie.

- Nie musiałem go nawet namawiać, zgodził się natychmiast - ogłosił Skwarek uroczyście  - jestem u Ciebie za 15 minut.

* * *
- Swoją drogą, łatwo dałeś się na flaszkę namówić - zagadnąłem nazajutrz Kostka na aldikowskim parkingu.
- Coo? - zgadnięty zamrugał niepewnie małymi oczkami.
- Powiedziałem wczoraj Skwarkowi, że jak Cię namówi, możemy usiąść do flaszki.
- Jak mnie namówi!? Skwarek zadzwonił powiedzieć, że zadecydowaliście jednak, że pijemy wódkę!

Wstyd mi trochę, że tego nie przewidziałem....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz