środa, 31 października 2007

Konflikt nierozwiązywalny

Jako wielki fan kotów, honorowy prezes, a zarazem jedyny członek nieoficjalnego klubu pod wezwaniem Bonifacego i Filemona oraz zadeklarowany nieprzyjaciel Pixi i Dixi, a przy tym dumny przedstawiciel szerokiego grona mężczyzn, dla których samochód to znacznie więcej niż tylko środek do przemieszczania się z punktu A do punktu B, jestem w kropce:

 

10 komentarzy:

  1. A grzecznie poprosic o zejscie z maski nie mozna?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ba, pewnie, że można. Płytsze rysy będzie potem można usunąć z maski za pomocą pasty ściernej. Bo kot zagadnięty bezpośrednio, choćby grzecznie, od zera do setki przyspiesza niemal w miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje, że nie zrobiłeś jak Mahomet, który (o ile wierzyć Mistrzowi Sapciemu) odciął sobie rękaw, by nie budzić kota;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli że co? Że miałbym go usunąć razem z maską? Jest to jakieś rozwiązanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie patrzą na to trzeźwym okiem, dałoby rade tak jeździć...

    OdpowiedzUsuń
  6. Boję się tylko, że przy większych prędkościach plątałby się w wycieraczki...

    OdpowiedzUsuń
  7. ~cynicznie wygiete usta majacy4 listopada 2007 06:14

    Chcialem wymyslec cos madrego i rownoczesnie z tzw jajem,a le mi nic do glowy nie przychodzi. Wiec sobie tylko patrze...PZdr

    OdpowiedzUsuń
  8. ehh, ileż to moich notek nie ujrzało światła dziennego z tego samego powodu...:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Proponuję mu jeszcze miseczkę mleczka podstawić pod pyszczek, albo ewentualnie poczęstować "kitiketem z białym miąskiem"** Limitowana edycja z serii kitekat w puszce,dostępna tylko w wybranych marketach;) Kto wie o co chodzi, to wie, kto nie wie, to znaczy, że wiedzieć nie musi, tak?

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja wiem o co chodzi, ale wcale się z tego powodu lepiej nie czuje. Brrrr

    OdpowiedzUsuń