Jako wielki fan kotów, honorowy prezes, a zarazem jedyny członek nieoficjalnego klubu pod wezwaniem Bonifacego i Filemona oraz zadeklarowany nieprzyjaciel Pixi i Dixi, a przy tym dumny przedstawiciel szerokiego grona mężczyzn, dla których samochód to znacznie więcej niż tylko środek do przemieszczania się z punktu A do punktu B, jestem w kropce:

A grzecznie poprosic o zejscie z maski nie mozna?
OdpowiedzUsuńBa, pewnie, że można. Płytsze rysy będzie potem można usunąć z maski za pomocą pasty ściernej. Bo kot zagadnięty bezpośrednio, choćby grzecznie, od zera do setki przyspiesza niemal w miejscu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że nie zrobiłeś jak Mahomet, który (o ile wierzyć Mistrzowi Sapciemu) odciął sobie rękaw, by nie budzić kota;)
OdpowiedzUsuńCzyli że co? Że miałbym go usunąć razem z maską? Jest to jakieś rozwiązanie ;)
OdpowiedzUsuńW sumie patrzą na to trzeźwym okiem, dałoby rade tak jeździć...
OdpowiedzUsuńBoję się tylko, że przy większych prędkościach plątałby się w wycieraczki...
OdpowiedzUsuńChcialem wymyslec cos madrego i rownoczesnie z tzw jajem,a le mi nic do glowy nie przychodzi. Wiec sobie tylko patrze...PZdr
OdpowiedzUsuńehh, ileż to moich notek nie ujrzało światła dziennego z tego samego powodu...:)
OdpowiedzUsuńProponuję mu jeszcze miseczkę mleczka podstawić pod pyszczek, albo ewentualnie poczęstować "kitiketem z białym miąskiem"** Limitowana edycja z serii kitekat w puszce,dostępna tylko w wybranych marketach;) Kto wie o co chodzi, to wie, kto nie wie, to znaczy, że wiedzieć nie musi, tak?
OdpowiedzUsuńJa wiem o co chodzi, ale wcale się z tego powodu lepiej nie czuje. Brrrr
OdpowiedzUsuń