W związku z małoletnością jednego z pasażerów wszelkie wyprawy na dalekie krańce Irlandii zostały natychmiastowo usunięte z grafiku na rzecz krótkodystansowej szwędaczki po Naas i okolicach. Zaliczyliśmy więc plac zabaw, stadninę koni, plac zabaw, morze, salon z przeróżnymi automatami do gier, plac zabaw, zoo, japońskie ogrody. I plac zabaw. I działo się co nie miara.
* * *
Miejsce akcji: plac zabaw (paradoksalnie).
- A teraz wejdę po tej rurze - zapowiedziała z błyszczącymi oczyma Mika.
- Ja sobie myślę, że ta rura to jest bardziej do zjeżdżania na dół niż wchodzenia na górę - zawyrokowałem przemądrzałym tonem.
- Taaak? Ale ja i tak wejdę - ziarenko zwątpienia wyraźnie spadło na jałowy grunt.
- Dominika widziałaś kiedyś, żeby strażacy w remizie wspinali się po rurze na górę? Nie? Bo ona służy do zjeżdżania!
- Wejdę po tej rurze - ton Miki wyraźnie sugerował, że jest o krok od tupnięcia nogą.
- A dasz radę? - spróbowałem z innej strony.
Dominika pomknęła wzrokiem wzdłuż pionowej rury aż po niknący w chmurach wierzchołek
- Jak złapiesz mnie za dupkę to dam radę - odparła po chwili zniecierpliwiony gestem wskazując swe szanowne cztery litery.
- Czemu czterokrotnie starsze dziewczyny nie składają mi taki ofert - pomyślałem wywindowując Mikę w kierunku przeciwnym niż przytłaczająca większość dzieci na placu zabaw.
- A teraz wejdę po tej rurze - zapowiedziała z błyszczącymi oczyma Mika.
- Ja sobie myślę, że ta rura to jest bardziej do zjeżdżania na dół niż wchodzenia na górę - zawyrokowałem przemądrzałym tonem.
- Taaak? Ale ja i tak wejdę - ziarenko zwątpienia wyraźnie spadło na jałowy grunt.
- Dominika widziałaś kiedyś, żeby strażacy w remizie wspinali się po rurze na górę? Nie? Bo ona służy do zjeżdżania!
- Wejdę po tej rurze - ton Miki wyraźnie sugerował, że jest o krok od tupnięcia nogą.
- A dasz radę? - spróbowałem z innej strony.
Dominika pomknęła wzrokiem wzdłuż pionowej rury aż po niknący w chmurach wierzchołek
- Jak złapiesz mnie za dupkę to dam radę - odparła po chwili zniecierpliwiony gestem wskazując swe szanowne cztery litery.
- Czemu czterokrotnie starsze dziewczyny nie składają mi taki ofert - pomyślałem wywindowując Mikę w kierunku przeciwnym niż przytłaczająca większość dzieci na placu zabaw.
* * *
Miejsce akcji: hipermarket TESCO.
- Olej jest, jajka są, chleb jest, cola jest, ziemniaki są, piwo jest.... miało być siedem rzeczy! Czego nam brakuje Mika? - spytałem w akcie desperacji, nie mogąc uwierzyć, że choć cały dzień powtarzaliśmy sobie co potrzebujemy ze sklepu jedna rzecz wypsnęla mi się z pamięci.
Mika przez chwilę potarła podbródek.
- Wiesz, gdybyś zrobił listę nie musielibyśmy tak stać i myśleć - odparła wreszcie z wyrzutem.
- Masssło! - wykrzyknąłem rzucając Dominice jedno z moich dziesięciu najbardziej zjadliwych spojrzeń.
- Olej jest, jajka są, chleb jest, cola jest, ziemniaki są, piwo jest.... miało być siedem rzeczy! Czego nam brakuje Mika? - spytałem w akcie desperacji, nie mogąc uwierzyć, że choć cały dzień powtarzaliśmy sobie co potrzebujemy ze sklepu jedna rzecz wypsnęla mi się z pamięci.
Mika przez chwilę potarła podbródek.
- Wiesz, gdybyś zrobił listę nie musielibyśmy tak stać i myśleć - odparła wreszcie z wyrzutem.
- Masssło! - wykrzyknąłem rzucając Dominice jedno z moich dziesięciu najbardziej zjadliwych spojrzeń.
* * *
Miejsce akcji: komnata sypialna naszego apartamenciku.
Do sypialni wpadłem po trudach obowiązków służbowych, wobec czego widok dwóch par nóg wystających spod kołdry naszego łoża tłumaczyłem początkowo zmęczeniem. Przetarłem ze znużeniem oczy, a jako że ilość nóg pozostała bez zmian, zwołałem w trybie natychmiastowym zebranie kryzysowe w salonie celem przeliczenia inwentarza.
Anieśka - sztuk 1.
Szwagierka - sztuk 1.
Sąsiad - sztuk 1 (tego się obawiałem).
W drodze do schowka po łopatę uświadomiłem sobie dwie luki w mojej spiskowej teorii. Po primo: w spisie powszechnym zabrakło Miki. Po drugie primo: mimo obecności Anieśki i Sąsiada w salonie, dwie pary nóg wciąż pozostawały w sypialni. To pozwalało przypuszczać, że jedna z nich należała do Miki. Przeprowadzone śledztwo wykazało natomiast, że druga należała do potomka Sąsiada, którego to anieśkowa chrześniaczka poderwała na placu zabaw (gdzieżby indziej). Figle na huśtawkach przerodziły się we wspólne oglądanie bajki, a następnie we wspólną kolację. Ze śniadaniem. Słowa daje coraz wcześniej te dzieci zaczynają.
- I to pod moim dachem - biadoliła Anieśka, gdy wszelkie nieporozumienia się wyjaśniły, a krew wróciła na twarz Sąsiada.
Do sypialni wpadłem po trudach obowiązków służbowych, wobec czego widok dwóch par nóg wystających spod kołdry naszego łoża tłumaczyłem początkowo zmęczeniem. Przetarłem ze znużeniem oczy, a jako że ilość nóg pozostała bez zmian, zwołałem w trybie natychmiastowym zebranie kryzysowe w salonie celem przeliczenia inwentarza.
Anieśka - sztuk 1.
Szwagierka - sztuk 1.
Sąsiad - sztuk 1 (tego się obawiałem).
W drodze do schowka po łopatę uświadomiłem sobie dwie luki w mojej spiskowej teorii. Po primo: w spisie powszechnym zabrakło Miki. Po drugie primo: mimo obecności Anieśki i Sąsiada w salonie, dwie pary nóg wciąż pozostawały w sypialni. To pozwalało przypuszczać, że jedna z nich należała do Miki. Przeprowadzone śledztwo wykazało natomiast, że druga należała do potomka Sąsiada, którego to anieśkowa chrześniaczka poderwała na placu zabaw (gdzieżby indziej). Figle na huśtawkach przerodziły się we wspólne oglądanie bajki, a następnie we wspólną kolację. Ze śniadaniem. Słowa daje coraz wcześniej te dzieci zaczynają.
- I to pod moim dachem - biadoliła Anieśka, gdy wszelkie nieporozumienia się wyjaśniły, a krew wróciła na twarz Sąsiada.
* * *
Miejsce akcji: salon naszego apartamenciku.
- Jak tam Twój chłopak, Dominika? - spytałem w ten charakterystyczny sposób w jaki dorośli zagadują dzieci na krępujące ich tematy.
- Kto? - wycelowana w bajkę o Scooby Doo twarz Miki nawet nie drgnęła.
- Maciek. Ten co z nim wczoraj spałaś.
- Dobrze. Tylko całować się nie chciał.
Za dużo informacji jak dla mnie. Wszystko czego chciałem to rumieniec i chowanie zawstydzonej twarzy w dłoniach. Może jeszcze jakiś nerwowy śmieszek. Czy to tak wiele. Za szybko te dzieci dorastają.
- Jak tam Twój chłopak, Dominika? - spytałem w ten charakterystyczny sposób w jaki dorośli zagadują dzieci na krępujące ich tematy.
- Kto? - wycelowana w bajkę o Scooby Doo twarz Miki nawet nie drgnęła.
- Maciek. Ten co z nim wczoraj spałaś.
- Dobrze. Tylko całować się nie chciał.
Za dużo informacji jak dla mnie. Wszystko czego chciałem to rumieniec i chowanie zawstydzonej twarzy w dłoniach. Może jeszcze jakiś nerwowy śmieszek. Czy to tak wiele. Za szybko te dzieci dorastają.
* * *
Miejsce akcji: staja benzynowa MAXOL.
- A tata to pozwala mi nalać benzynę jak chcę - Mika spojrzała na mnie upewniając się czy pojąłem sugestię.
- A teraz chcesz?
- Noooo.
- To weź pistolet. Tylko nie naciśnij spustu. Wsuń go do wlewu. Jeszcze nie naciskaj. Poczekaj, pomogę Ci wcelować. Nie naciskaj jeszcze. Wsuń pistolet trochę głębiej. Nie nacissss.....
Benzyna za 29 centów (jak pokazał licznik na dystrybutorze) chlusnęła na mnie, na Mikę, na samochód, na ziemie.
- Chcesz jeszcze nalać benzynę? - spytałem po zażegnaniu kryzysu.
- Nie. Ty nalej!
- A tata to pozwala mi nalać benzynę jak chcę - Mika spojrzała na mnie upewniając się czy pojąłem sugestię.
- A teraz chcesz?
- Noooo.
- To weź pistolet. Tylko nie naciśnij spustu. Wsuń go do wlewu. Jeszcze nie naciskaj. Poczekaj, pomogę Ci wcelować. Nie naciskaj jeszcze. Wsuń pistolet trochę głębiej. Nie nacissss.....
Benzyna za 29 centów (jak pokazał licznik na dystrybutorze) chlusnęła na mnie, na Mikę, na samochód, na ziemie.
- Chcesz jeszcze nalać benzynę? - spytałem po zażegnaniu kryzysu.
- Nie. Ty nalej!
* * *
Miejsce akcji: 10 minut później w drodze na lotnisko.
- Coś tu benzyną wali - ciągnąc nosem rzuciła Szwagierka z siedzenia pasażera.
- Eeee, bo trochę się zalałem paliwem - odparłem z prędkością atakującej kobry.
- Zalałeś się paliwem!?
- No - zerknąłem nerwowo na Szwagierkę - Trochę.
Z tego miejsca chciałbym Szwagierkę uprzedzić, że wykroczenie uległo już przedawnieniu i nie godzi się za nie karać. Ani Dominiki, ani mnie.
- Coś tu benzyną wali - ciągnąc nosem rzuciła Szwagierka z siedzenia pasażera.
- Eeee, bo trochę się zalałem paliwem - odparłem z prędkością atakującej kobry.
- Zalałeś się paliwem!?
- No - zerknąłem nerwowo na Szwagierkę - Trochę.
Z tego miejsca chciałbym Szwagierkę uprzedzić, że wykroczenie uległo już przedawnieniu i nie godzi się za nie karać. Ani Dominiki, ani mnie.
O rany....a ja tyle czasu myślałam nad tym, dlaczego Dominiki bluza tak cuchnie benzyną. Tego zapachu nie można było bardzo długo się pozbyć, nawet po praniu troszkę mi coś zalatywało. Nic się nie pochwaliła ... ale w końcu wszystko się wydało ...I Michał! Nigdy, przenigdy... nie wierz kobiecie, nawet 5-letniej, tata nigdy jej nie pozwala tankować samochodu!
OdpowiedzUsuńHi Hi Hi, ale Cię zrobiła w jajo :D
OdpowiedzUsuńTo szachrajka mała, niech ją tylko dorwę w swoje ręce. Głupio mi teraz, dałem się podejść jak dziecko.. :)
OdpowiedzUsuńWykapana ciocia... :)
OdpowiedzUsuń