... kwietniowi głupcy jednym słowem - pod tą tajemniczą nazwą kryje się Prima Aprilis w kraju Irysów. Jak powszechnie wiadomo 1-go kwietnia nawet prawda musi brzmieć wyjątkowo realnie, by w nią uwierzono. Dlatego też Pierwszy Dowcipniś Aldi Team, kolega Nizioł, który na swoim koncie ma takie numery jak wykręcenie kumplowi tablicy rejestracyjnej, po którejś imprezie, postanowił wywinąć mi primaaprlisowy żart ostatniego dnia marca. Ot tak, by uśpić mą czujność. I udało mu się.
Tego dnia opuszczaliśmy z Kumplem magazyn jako ostatni. Już zbliżając się do parkingu poczułem pewien niepokój, gdy wzrok próżno szukał mojej Hiszpańskiej Galery. Jeszcze tłumaczyłem sobie, że zapewne czeka na mnie wiernie zasłonięta jakimś autem, ale gdy buty zadudniły o brukową kostkę parkingu nie mogło być mowy o wątpliwościach. Miejsce, na którym pozostawiłem auto świeciło pustką. Tymczasem, podczas gdy ja z niedowierzaniem wpatrywałem się w pustą przestrzeń, niczym nie zrażony Kumpel mknął dalej.
- Tee, gdzie leziesz - rzuciłem za nim.
- Do samochodu, a gdzie?
- Do jakiego samocho... - zakrzyknąłem głosem pełnym rozpaczy, ale urwałem, gdy na końcu pokonywanej przez Kumpla trajektorii dostrzegłem niemożliwą do pomylenia dupkę mego auta. Jakieś dwanaście miejsc parkingowych dalej.
Przyznam przez moment zwątpiłem w zdrowiem mych zmysłów. Tylko przez moment, bo szybka ocena sytuacji wypadła na moją korzyść. Bez trudu można mi wmówić, że zapomniałem, gdzie postawiłem samochód. Brzmi to jak coś co mogłem zrobić. Nikt mnie jednak nie przekona, że zaparkowałem go przodem. Tego nie robię nigdy. Raz dwa podzieliłem się, moimi spostrzeżeniami z Kumplem. Ten spojrzał na mnie wiele mówiącym wzrokiem, a gdy to nie pomogło dorzucił coś o schizofremii i zaciągniętym ręcznym, który absolutnie uniemożliwiał, w jego ocenie, przepchnięcie auta. To jednak tylko utwierdziło mnie w moich podejrzaniach, gdyż azaliż ponieważ zaciągnięcie ręcznego to również coś co mi się nie przytrafia. Rozbawienie momentalnie zniknęło ze wzroku kumpla, a jego miejsce zajęła szczera troska o moją psychiczną równowagę. Tego było za wiele. Raz dwa wydziubałem numer do Nizioła, który zajechał ze mną tego dnia do roboty, celem potwierdzenia mojej wersji wydarzeń. Nizioł ku mojemu niewypowiedzianemu zdumieniu, zawyrokował jednak, ze auto postawiłem kawał drogi od głównego wejścia i do tego przodem. Znów przeżyłem moment zwątpienia, z którego szybko się otrząsnąłem uznając rzeczonego Nizioła za głównego podejrzanego. Znający jego naturę Kumpel w końcu nabrał nieco wiary w moją koncepcję, a ostatecznie przekonała go zablokowana fajera. No bo niby jakim cudem sam zablokowałbym kierownicę. W miejscu kołami dla frajdy nie kręciłem.
Mieliśmy więc podejrzanego, mieliśmy motyw, pozostało tylko pytanie "jak". A banalność odpowiedzi uderzyła mnie z zaskoczenia dwie godziny później. Sam wręczyłem Nioziołowi wytrychy do auta, co by pożyczył sobie z pozostawionego w schowku (wbrew przestrogom przyjaciów i za namową wrogów) portfela 20 centów na kawę. Pierwszy Dowcipnić Aldi Team nie mógł, w przeddzień Prima Aprilis, przejść obok takiej okazji obojętnie.
Nie zapomnę Ci tego Lamia, nie zapomnę, ale wrócę i zemszczę się....
P.S. Jeszcze raz najserdeczniejsze gratulacje dla Jastrząbków. Tylko nie mówcie już, że teraz moja kolej......
Zaprawde powiadam Wam - blogoslawieni ci, ktorzy nie widzieli, a uwierzyli :)Wpisy, jak zwykle zabawne i inteligentne. Dobra nie chwale, bo pojawia sie podejrzenia o orientacje seksualna i po powrocie do kraju nie pozwola mi na historie wrocic, by potem nauczac :)Allelluja i wesolych swiat - tak na zapas.
OdpowiedzUsuńNo dobra, tym razem i ja coś muszę skomentować, żebyś nie miał wątpliwości, że jestem Wierną Czytaczką ;p Akcja z autem dobra zdecydowanie :D, ale czemu ty nie pochwaliłeś się co ty komuś z okazji 'april fools' zmalowałeś?? ;> No i czemu nie przyjeżdżacie na święta do PL tylko później?? No i więcej pytań nie mam;)Pozdro i życzenia wesołych świąt dla was obojga!!PS. Następna w kolejności powinna być Monia tak w logicznej kolejności wydarzeń:)
OdpowiedzUsuńZe wstydem przyznać muszę, że tegoroczne prima aprilis zmarnowałem na całej linii. Na zatwardzenie intelektualne chiba cierpiem. Nie wspuściłem w kanał absolutnie nikogo. To ta primaaprilisowa wzmożona czujność na wszelkie rewelacje nieco zniechęca.Natomiast Anieśka próbowała mnie przekonać, że Magda (Grubego połowica znaczy się) jest w ciąży. Nie chwyciłem, ale wyjątkowo ciężko było mi później uwierzyć w odmienny stan Sylwii.Na święta nie przyjeżdżamy, bo raz, że to wyjątkowy pracowity okres w pracy i na wolne nie mam co liczyć, a dwa, że nawet gdybym skorzystał z niepracującej soboty i wolnej niedzieli, którą z trudem wyłudziłem, to na bilety lotnicze wydałbym fortunę. Niestety te święta Wielkanocne spędzę znów na deszczowej wyspie. A na pocieszenie zjadę sobie lada moment do Polski na całe 10 dni :).No ale ale, dopominasz się o primaaprilisowe dowcipy, a sama się nie chwalisz. Wmanewrowałaś kogoś w coś? A może ktoś Tobie jakiś nr wywinął? Podziel się, może znajdę w tym natchnienie na przyszły rok.Buźka Iwonko.
OdpowiedzUsuńZaprawdę powiadam Ci słusznie rzeczesz człowiecze. Niech potępieni będą wszyscy, którzy nie dali wiary słowom jego :). Hmmm, po powrocie do kraju powiadasz? A gdzież to teraz, jeśli wolno spytać, bawisz? Nie jesteś chyba moim sąsiadem spod siódemki?I jak to mówi, człowiek który przy wydatnym współudziale matki (mojej, nie jego) ściągnął mnie na ten świat: cyk, wesołych świąt!
OdpowiedzUsuńJa na szczęście wieści o fasolce w moim brzuszku postanowiłam przekazać Artiemu przed prima aprillisem, co by nie podważył wiardygodności. jeszcze by chłopaczyna zawału dostał. Lata teraz za mną jak bym co najmniej jakąś hiszpańską muchą się potraktowała, a ja przez te burze hormonalne zabijam go wzrokiem, hi hi. (czyt. bez kija nie podchodź). Mam nadzieję, że to jakoś przejdzie, bo wszyscy się na mnie nadąsają...Jakoś dajemy radę, nie ukrywam, że robię notatki dla przyszłych moich naśladowczyń (może jakiś interesik się z tego rozwinie, hi hi)Korzystając z okazji życzymy Wam Kochani na emigracji ZDROWYCH, SPOKOJNYCH I POGODNYCH ŚWIĄT. ZDECYDOWANIE MOKREGO DYNGUSA I SMACZNYCH JAJECZEK.SZYBKICH I ŁATWICH PIENIĄŻKÓW I RYCHŁEj ZMIANy STANU CYWILNEGO.Serdecznie pozdrawiamy i ściskamy mocno.Rodzinka Jastrząbków
OdpowiedzUsuńJuż wiem!!! Rozgryzłem Was. Ha. Wiem dlaczego sugerujecie nam na każdym kroku, co by związek zalegalizować i potomstwo majstrować. Wy po prostu chcecie, aby nasze pociechy mogły się razem bawić, polubić, a gdyby były przeciwnej płci to nawet poślubić :D. Nie przeczę, trudno o lepszego towarzysza zabaw i życia niż nasze potencjalne, nie narodzone dziecie, ale powoli :). Mała różnica wieku niczego nie zrujnuje. A póki co czuje na sobie silną presje i jeszcze nie daj Boże zamknę się w sobie :).Solidaryzuje się z Koczorem pełną gębą. Anieśka jest w wyimaginowanej ciąży od 4 lat i choć potomka próżno wypatrywać to efekty uboczne są jak najbardziej realne :). A tak wesołych, wyjątkowych, bo ostatnich spędzonych tylko we dwójką świąt, mokrego jajka (if ju noł łot aj min) i dużo wody w dyngusa (if ju noł łot aj min), sutego stołu i hojnego zającażyczy Agnieschka i Mihau.
OdpowiedzUsuńmy poczekamy, spoko spoko...ale nie ukrywam, ze wspolne spacerki "ciężarówek" mogly by byc bardzo sympatyczne, ale coz zadna z kolezanek nie chciala mi potowarzyszyc i jesetm zdana sama na siebie (if U know what I mean), bo zaden mezczyzna, nawet moj maz nie sa wstanie zrozumiec kobiety w ciazy.serdecznie pozdrawiamy zaa wielkanocnego stoluBuzki
OdpowiedzUsuń11.04.2007r. Wracam (częściowo) do świata żywych. DNIA 20.02.2007R. MOJA PIŁKARSKA KARIERA ZOSTAŁA BRUTALNIE PRZERWANA. Licząc na kolejny piłkarski pojedynek rodzin "J" i "T" wznowiłem treningi z nadzieją na wykazanie wyższości Konwiktorskiej nad Łazienkowską. Po godzinie gry z "kelnerami" i prezentacji kilku zagrań w stylu Maradony doznałem kontuzji ścięgna Achilesa, która na zawsze (w tak młodym wieku) zakończyła moją przygodę z piłką.Życie straciło sens i potrzebowałem sporo czasu i wielu pigułek "Prozacu" wielkości piłek do golfa, bym mógł zainteresować się się życiem własnym i problemami znajomych. PS. Mam kontakt z pracownikiem PZPN, który może załatwić bilety na jesienny mecz z Portugalią. Jeżeli będziecie zainteresowani proszę o wcześniejszy kontakt telefoniczny na nr 692 446 192. Pozdrowienia dla Anieśki.
OdpowiedzUsuń> 11.04.2007r. Wracam (częściowo) do świata żywych. DNIA> 20.02.2007R. MOJA PIŁKARSKA KARIERA ZOSTAŁA BRUTALNIE> PRZERWANA. Licząc na kolejny piłkarski pojedynek rodzin> "J" i "T" wznowiłem treningi z nadzieją na wykazanie> wyższości Konwiktorskiej nad Łazienkowską. Po godzinie gry> z "kelnerami" i prezentacji kilku zagrań w stylu Maradony> doznałem kontuzji ścięgna Achilesa, która na zawsze (w tak> młodym wieku) zakończyła moją przygodę z piłką.Życie> straciło sens i potrzebowałem sporo czasu i wielu pigułek> "Prozacu" wielkości piłek do golfa, bym mógł zainteresować> się się życiem własnym i problemami znajomych.> PS. Mam kontakt z pracownikiem PZPN, który może załatwić> bilety na jesienny mecz z Portugalią. Jeżeli będziecie> zainteresowani proszę o wcześniejszy kontakt telefoniczny> na nr 692 446 192. Pozdrowienia dla Anieśki.Tak właśnie zasłyszałem od Grubego, że okrzyknięty hitem Wielkanocy 2007 mecz nie doszedł do skutku ze względu na kontuzje. Na szczęście w perspektywie wciąż mamy mecz w Portugalii, niosący niewiele tylko mniej emocji niż pojedynek rodzin J i T, także jest po co żyć ;). Biletami na jesienny mecz jesteśmy jak najbardziej zainteresowani. Gdyby jakimś cudem wiadomość ta nie dotarła, będę kontaktował się telefonicznie podczas najbliższego pobytu w Polsce (czyli za niespełna 2 tygodnie), a póki co proszę bardzo bardzo poważnie brać mnie pod uwagę. A czadu na trybunach damy lepiej niż w Brukseli. Pozdrowania dla Ciotki, Wuja i Bliźniaków
OdpowiedzUsuń