Anieśka pojechała do Polski. Na weekend. Sama. Wersja oficjalna jest taka, że trzy dni rozłąki spędziłem w łóżku pochlipując z tęsknoty. Wersja nieoficjalna mówi, że po niewartym wspomnienia piątku i sobotnim poranku (znaczy się od 12) spędzonym w towarzystwie szczoty, pronto i kilku metrów papierowych ręczników podjąłem poważną decyzję o zaplanowaniu reszty weekendu w sposób bardziej godny mężczyzny. Z klauzulą wykonalności natychmiastowej. Dlatego też po pracy sprosiłem kumpli celem rozrzucenia w pokera i wychodząc z założenia, że kto ma szczęście w kartach ten nie ma w miłości, niejako przy okazji przetestowania wierność Anieśki. Z wybiciem godziny 2, wyposażony w kilka piwek (dosłownie kilka, bo po odpowiedniej ilości alkoholu prawdopodobieństwo, że na stos żetonów powędrują kluczyki do auta, mieszkania i kupon na niezapomnianą noc z Anieśka jest niebezpiecznie wysokie), zasiadłem więc do stołu z trojką, żądnych moich ciężko uciułanych aktywów, pracowników Aldika. Test wierności wypadł dla Anieśki bardzo pozytywnie, bo mimo iż gra przeciągnęła się do godziny 8, przepływ żetonów po raz pierwszy przybrał korzystniejszy dla mnie kierunek dopiero w okolicach 6.
A dnia następnego, zaraz po odespaniu nocnego hazardu, ruszyłem do Drugiego Kumpla, co by mi filtr oleju wymienić dopomógł. Drugi Kumpel, który w efekcie pewnego splotu zdarzeń i okoliczności wszedł w posiadanie dwóch odtwarzaczy samochodowych, zamiast dzień dobry zaproponował mi pożyczkę jednego z nich do czasu, aż budżet nie pozwoli mi nabyć własnego. Oznaczało to koniec kariery irlandzkiego radio w moim samochodzie. Radia, w którym więcej gadają niż grają, a do tego gadają bez sensu. No bo, gdy w radiowym konkursie babeczka twierdzi, że paski na fladze amerykańskiej są pionowe ręka bezwiednie szuka przycisku 'power'. Znaczy się dobra wiadomość na początek. A potem się zaczęło. Najpierw w wyjątkowo atrakcyjnej akrobatycznie pozycji, zaparty głową o koło samochodowe, nogą o asfalt, prawą ręką odkręcałem śrubę od odpływu oleju, który według moich planów trafić miał następnie do podtykanego lewą kanisterka. Plany moje nie przewidywały jednak, że do kanisterka wraz z olejem trafi również wspomniana śruba. Klnąc w duchu swoją inteligencję, chwyciłem życzliwie poddykany przez Drugiego Kumpla, stuningowany na potrzeby wyłowienie tonącego druciany wieszak na ubrania, tylko po to by, po chwili rzucić go w kąt sfrustrowany serią niepowodzeń i zabrać się za odkręcanie filtra oleju. Długi czas na tym polu też sukcesami się pochwalić nie mogłem, aż nagle ... wydarzenia nastąpiły w zasadzie równocześnie. Podczas kolejnej próby filtr drgnął, by zaraz siknąć olejem z wykonanej kluczem dziury. Zaraz uderzyła nas odkrywcza myśl, że kręciliśmy kluczem nie w tą stronę, więc filtr został teraz wręcz dokręcony i niemiłosiernie usmarowany cieknącym olejem, co skutecznie uniemożliwiło wykręcenie nawet w kierunku właściwym. Dla dopełnienia tragizmu sytuacji momentalnie się ściemniło, a z nieba lunął deszcz. Chciał nie chciał prace serwisowe trzeba było zarzucić i tylko uprzejmości Drugiego Kumpla zawdzięczam, że do pracy nie musiałem ciąć z buta.
Mechanik to taki ze mnie jak z Leppera intelektualista...
Zaszedlem przez przypadek szukajac blogow z / i o Eire. A tu taka perelka.Ceniac sobie luz doceniam i Twa pisanine :)Oczywiscie o zamieszczeniu skrotu do Ciebie w swej linkowni nie zapominajac PzdrCyniczny optymista
OdpowiedzUsuńNie wiem czy skumaliście, ale mój blog został nazwany perełką. Czemu nie diamentem? ;) Pooodziękować dobry człowieku. Cenie sobie ludzi ceniących sobie moją pisanine :). Pzdr z Eire
OdpowiedzUsuńZdecydowanie najdroższy diamencik :)Michał nastepnym razem skorzystaj z fachowej pomocy, bo jeszcze cos Ci sie stanie, srubka wpanie Ci w oko :/ albo cosPozdrKoczrowa
OdpowiedzUsuńMoja Ulubiona Czytaczka jak zawsze potrafi mnie dowartościować :). Nie to, żebym się pochwał domagał. Pozwoliłem sobie jeno zacytować osła ze Shreka (nieco jego wypowiedź na potrzebę kontekstu przekręcając) który to nazwany został rumakiem. Czemu nie ogierem?A z pomocy fachowca korzystałem. Bez 'Drugiego Kumpla' nawet bym filtra oleju nie zlokalizował. Mało tego, dnia następnego, natchniony przez kumpla z pracy, przebiłem filtr śrubokrętem i w ten sposób wykręciłem. 30 minut cała wymiana mi zajęła. Z Drugim Kumplem planujemy teraz warsztat otworzyć. Bo czas mamy co prawda marny, ale efekty znakomite. Będzie wesoło, no i zawsze to okazja co by kilka piwek wypić :).Buziaki dla Ciebie i męski uścisk dłoni dla Dużego Jastrząbka
OdpowiedzUsuń