sobota, 21 października 2006

Dieta czekoladowa

Irlandzcy stróże prawa i porządku to równa brać. I piszę to nie tylko dlatego, że niejednokrotnie litowali się nad moim rowerem, który dla mojego dobra powinien zostać mi odebrany i zniszczony. Piszę to dlatego, że w Irlandii natknąwszy się na policje w sytuacji, która w Polsce w wersji najłagodniejszej skończyłaby się mandatem, tu kończy się w wersji najbrutalniejszej ... surowym i stanowczym pogrożeniem palcem (co bardziej wrażliwi Irole na ten widok łykając łzy sięgają po komórkę i dzwonią do mamy).
Kumpel został kiedyś shaltowany, gdy przemierzał Naas vectrą wypełnioną sześcioma osobami. Do tego na jego ubezpieczeniu brakowało jednej cyfry numeru rejestracyjnego. Policjant chcąc mu dać nauczkę... poszedł do oddalonej o 50 m firmy ubezpieczeniowej, zadbał o to by pomyłka została naprawiona, przyniósł nowy wydruk ubezpieczenia, zasalutował służbiście i nakazał jechać dalej.
Ostatniego dnia przed wrześniowym wyjazdem do Polski garda zatrzymała mnie. Pod zarzutem jazdy jak wariat, przy czym zwrot ten musi mieć tu jakieś inne znaczenie, bo nie wierze, że wyładowaną pięcioma solidnych rozmiarów chłopami fiestą z silnikiem 1.1 można jeździć jak wariat na drodze innej niż półtora kilometra dwupasmowej autostrady prostej jak myśl dresiarza. W efekcie tego zatrzymania wyszedł na jaw pewien niezręczny fakt - nie zapięte pasy całej pasażerskiej czwórki. Przy czym czwarty pasażer rozpiął pasy dopiero na widok policji - bardzo ciekawa reakcja nawiasem mówiąc. Skutkiem powyższego gardziarz zapowiedział, że mandat przyjdzie pocztą. Mając na uwadze, że prawo jazdy znalazłem w skrzynce dwa dni po wypełnieniu wniosku, a od opisanych wydarzeń minął miesiąc, chyba nie muszę się obawiać, że mówił poważnie.
Nie gorzej skończyło się dzisiejsze moje spotkanie z policja. Na miejsce rutynowej łapanki wybrała sobie władza ostatni zakręt dzielący mnie od domu w drodze z pracy. Niby niewinny nie ma się czego obawiać, ale... No właśnie. Taki niewinny znowu nie byłem, gdyż fiesta moja kuleje na jedno oko - z prawego reflektora nie da się wycisnąć więcej niż światła pozycyjne (słowo daje jutro z rana jadę po nową żarówkę). Gardziarz oczywiście zaczął od: jak się masz, czy mogę zobaczyć twoje prawo jazdy. Ja mu na to, że może, ale pochwaliłem się za wcześnie, bo portfel z dokumentami zostawiłem w domu. Na panu władzy większego wrażenia to jednak nie zrobiło. Mruknął coś o niesprawnej żarówce, doradził zakup nowej i życzył szerokiej drogi.
Mógłbym jeszcze przytoczyć historię o spożywaniu alkoholu w tzw. fiesta cafe, w środku nocy, pod opuszczonym dwie godziny wcześniej klubem, w stanie od trzeźwości raczej dalszym niż bliższym, ale chyba większość czytaczy szanownych skąsała morał, więc po co matkę niepokoić ;).
Na kontakty z miejscową władzą narzekać, więc nie mogę, narzekałem jednak do dziś na samopoczucie. Na marazm, apatię, senność niezależną od ilości przespanych godzin. Ciągnęło się to tyle czasu, że postanowiłem zrobić to co większość ludzi robi w podobnych przypadkach - poskarżyć się komuś. Wybór padł na kumpla z pracy i był to wybór doskonały. A to ze względu na natychmiastową diagnozę i przepisane lekarstwo. Powodem anemicznego samopoczucia okazał się brak słońca. Diagnoza mająca niby ręce i nogi, bo w Irlandii na istnienie słońca jak już kiedyś pisałem wierzyć należy na słowo. Co mi jednak ze słusznej diagnozy, kiedy mi o efekt idzie, a w istnienie słońca w tabletkach uwierzyć w stanie nie jestem. Tu znów jednak z pomocą przyszedł kumpel twierdząc, ze jedyną rzeczą mogącą zastąpić ekspozycję na słońce jest ... czekolada i organizm jej się podświadomie ponoć domaga. Każdy kto widział tuszę Iroli da wiarę tym słowom. Niniejszym więc przechodzę na dietę czekoladową, zakładając, że schudnę w Polsce, gdzie trzeba będzie solidnie pasa zacisnąć, co by własne cztery ściany z ambitnego planu przepoczwarzyły się w rzeczywistą nieruchomość. Tak mi dopomóż Bóg i Ojczyzna miła.

8 komentarzy:

  1. Tak zupelnie nie nawiazujac do powyzszej notki.. Wpadlam na chwilke,z wyrazami podziekowek za szalenstwo w rytm dzemowskiej cegly;-)Ci co nie widzieli niech zaluja a autorowi bloga calusy gorace sle.........................

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mnie podziękówki się należą, a chłopakom z Tych, całusy gorącę przyjmę jednakowoż ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. OgłoszenieDnia 25 października o godzinie 15:30 wyleciała z Warszawy w stronę Naas paczuszka z płykami dvd z wesela i małym liścikiem. Proszę o potwierdzenie odbioru :)PS.mamy nadzije że nie bedziecie mieć problemów z jej odtworzeniem, kopia homemade ;)Życzymy miłego seansu i dobrej zabawy

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze,wiec cofam swoja notke i dziekuje chlopakom z Tych ktorzy zeskoczyli ze sceny co by stanac za moim pleckami i kolysac sie wraz ze mna w rytm muzyczki ktora sama ze sceny plynela.................Dziekuje Benio ze byles ze mna i laskotales ma szyje swa dluga lsniaca srebrna broda...........Lepiej????Jesli ja mowie dziekuje to wiem komu i za co.i kropka.i to mowilam ja-Anieska.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wobec tych argumentów nie pozostaje mi nic innego jak przyznać, że zasługi moje są niepodważalne, a gorące całusy mogą być co najwyżej wstępem do tego czego wobec takiego obrotu sprawy oczekuje w rewanżu :). Kajam się i zachodzę w głowę coż to za błędna interpretacja się w niej zrodziła. Za 9 miesięcy (ciekawe w ilu głowach zrodziło to błędną interpretację) damy czadu jeszcze bardziej .. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Za prawdę powiadam Ci Sylwia złotą jesteś kobietą. Przy najbliższej okazji wręczę Ci puchar dla Mojej Ulubionej Małżonki Koczora. Tymczasem czekam z rosnącą niecierpliwością na przesyłkę, a gdyby jakiekolwiek problemy z odtworzeniem się pojawiły to chyba tępą żyletką przyjdzie mi się pochlastać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lepiej...Lepiej..Znacznie lepiej...I zeby mi to bylo ostatni raz.Za ten czad podziekuje nie tylko buziakiem..Co powie Pan na malego diabelka (female) z rozkami,ogonkiem i guinessem w reku (ot tak by pasowalo do naszej telenowelki;-) ???

    OdpowiedzUsuń
  8. Lepiej...Lepiej..Znacznie lepiej...:>

    OdpowiedzUsuń