niedziela, 16 lipca 2006

A czas sobie płynie banalnym tik tak...

Ani się człowiek obejrzał, a tu pierwszą okrągłą rocznice obchodzić przychodzi. Dokładnie rok temu, o tej porze, na przystanku autobusowym w Dublinie sączyłem trzecią już bodaj puszeczkę Tatry, pilnując dobytku i dwóch drzemiących na ławce kobiet, jednocześnie walcząc z wciąż przybierającymi na wadze powiekami. Rok czasu gości już Irlandzka Telenowela na ekranach komputerów, a jako, że ceny mieszkań w Polsce rosną niewiele szybciej niż stan mojego konta nie zanosi się na prędkie zdjęcie z anteny. Dziękie drodzy czytacze za te 6171 odsłonięć i wstydźta się tych 169 komentarzy :).
Do Irlandii tymczasem zawitało lato. Temperatura sięgnęła 25 stopni i wg zaskoczonych meteorologów stan ten potrwać ma conajmniej do końca przyszłego tygodnia. Pogoda zaskoczyła Irysów nie mniej niż zima polskie służby drogowe. Masowo wyemigrowali z pubów i z butelką piwa w jednym ręku i nylonową łopatką w drugim siedzą w domowych ogródkach pośpiesznie obracając hamburgery na grillu i raz po raz podejrzliwe zerkając na niebo w poszukiwaniu pierwszych oznak deszczu.
Na jutro planujemy wypad nad irlandzkie morze. Nie żeby to coś oznaczało. Będzie to już trzecia niedziela z rzędu, którą planujemy spędzić nad morzem, a jak dotąd morskiej wody nawet nie powąchałem. Do trzech razy sztuka jak to się mówi, a jak się znów nie powiedzie odbijemy to sobie za miesiąc, gdyż kierowani zamiarem wyrównania strat z zeszłych wakacji, które to w całości spędziliśmy na ciężkiej pracy, postanowiliśmy wybrać się w tym roku gdzieś, gdzie morze jest błękitne niczym w filmach o rozbitkach, słońce praży nonstopicznie, a w knajpach na plaży serwują bliżej nieokreślone, kolorowe drinki z parasolkami. I tak z dniem 12 sierpnia roku pańskiego 2006 wkraczamy na pokład samolotu, który według planów załogi wysadzić ma nas nie gdzie indziej niż w .... Tunezji. Dobrze mi to zrobi bom blady już jak dupa po ciężkiej sraczce, a mimo usilnym namowom kumpla wizyta w solarium wciąż pozostaje nie do przełknięcia dla mojego poczucia męskości.
Jako, że jak już na początku wspomniałem do ostatniego odcinka Irlandzkiej Telenoweli wciąż daleko, pracujemy wciąż z Anieśką by poczuć się na wygnaniu choć trochę jak u siebie. Dlatego też pojawiają się w naszym domu mniejsze bądź większe duperele, a ostatnio zamarzył mi się na ścianie plakat Salvatore Dali 'Uporczywość pamięci'. Tych którzy ze sztuką mają tyle wspólnego co Jarosław K. ze słownością zapraszam w celach naukowo-poznawczych pod ten link. Dodam, że plakat jest w Irlandii jak większość, rzeczy które mają niefart mi się zamarzyć nie do dostania. Od czego jednak mam Anieśkę. Któregoś pięknego dnia, gdy jak zwykle z powodu braku czasu wybór obiadowy padł na mrożoną pizze udałem się wzorem naszych praojców na polowanie do Tesco. Wyposażony w wyrób Dr. Oetkera wróciłem do domu, zgodnie z instrukcją na pudełku ustawiłem temperature piekarnika na 220 stopni, odczekałem 20 minut uchyliłem drzwiczki i ... oczom moim ukazał się widok żywcem ze wspomnianego plakatu. Bo oto okazało się, że któregoś wieczora Anieśkę wyjątkowo rozdrażniło tykanie budzika i piekarnik wydał się jej miejscem wprost wymarzonym by go schować. Bez komentarza :).

2 komentarze:

  1. ~Mała Czarna19 lipca 2006 00:26

    Witam Was "Roczniaki" :) Przyznac sie musze, ze owszem zaniedbalam sie w czytaniu Irlandzkiej Telenoweli, a tym bardziej komentowaniu jej, ale nadrabiam to i jako 170 osoba wpisuje sie tutaj na wieczna rzeczy pamiatke :> Mam nadzieje, ze wypad nad morze w koncu doszedl do skutku i na dodatek udany byl:) U nas w PL pogoda od jakiegos miesiaca sprzyja tylko i wylacznie tym, ktorzy wygrzewaja sie na plazy, a zdecydowanie jest przeciwko tym, ktorzy w murach rozgrzanej do granic mozliwosci Wawy musza spedzac czas. Jednym slowem dopiero ostanie kilka dni pozwolilo odpoczac nam od 35 stopniowych upalow!! Ale Was w Tunezji czeka chyba jeszcze wieksze ciepelko :D A co do "Uporczywosci pamieci" to nie wiem Michal, czy Twoja pamiec uporczywie jest w stanie Ci przypomniec, ze wlasnie ten obrazek wisi sobie tez w moim pokoju;) Czyli gust do sztuki mamy podobny:) W przeciwienstwie do gustu filmowego ;PBuziaki i pozdro z PL!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ileż to już wody w rzece upłynęło odkąd ostatni raz byłem w Twoim pokoju. Co gorsza, nawet żywym ogniem przypiekany nie przyznałbym, że takowy plakat w Twoim pokoju wisi. Jakoś mi umknął. Zdaje się, że gorące powietrze znad Polski zawsiło teraz nad Irlandią. Z każdym dniem robi się cieplej, a na upały nie narzekam tylko dlatego, że lepsze to niż wieczne ulewy i wichury. Traktuje to jako przystosowanie do urlopu w Tunezji, tyle, że tam z pomocą przyjdzie morze śródziemne, a tu pozostaje tylko basen. Wielka buźka

    OdpowiedzUsuń