W dzisiejszym odcinku: Miguel odkrywa, ze Terrencjusz do mistrzostwa opanowal sztuke opieprzania sie. Pod jego nieobecnosc Gingerella przyjmuje coraz bardziej podejrzanych typkow w jeszcze bardziej podejrzanych celach w ich wspolnym pokoju (!?). Tymczasem Geronimo okazuje sie jedynym niepijacym mieszkancem Las Naas, Alexandra otrzymuje od losu wspolniczke do knucia i ciemnych interesow w postaci Ivonne, Gonzalez okazuje sie melomanem, Roverro ulego wypadkowi, a Garfildo postanawia sie w koncu ujawnic.
Irlandia pod wieloma wzgledami przypomina Anglie. Przede wszystkim pod wzgledem nieodpartej sklonnosci do bycia innym, chocby nie wiem jak niewygodne to bylo. Podobnie jak w Anglii jezdzi sie tu lewa strona szosy, a co za tym idzie kierownica jest po prawej stronie samochodu. W wiekszosci miejsc umywalka wyposazona jest w dwa krany - jeden z ciepla jeden z zimna woda. Policja to slowo niemal tak miedzynarodowe jak CocaCola, warianty bywaja co prawda rozne: Polizei, Police, ale generalnie byle kolek skuma temat... poki nie trafi do Irlandii, gdzie policja kryje sie za tajemnicza nazwa... Garda. Ale do czego to ja zmierzalem, bo droga kreta i dygresjami najezona, ale dokads zmierzalem. Szlo mi zdaje sie o to, ze ja rowniez, przesiakniety irlandzkim klimatem, po ladnym streszczeniu dzisiejszego odcinka do wersji rozszerzonej przystapie bez zachowania stwozonej wczesniej chronologii. Chociaz w zasadzie nie jestem juz pewien, czy do tego wlasnie zmiarzalem, bo jakas nie brzmi to sensownie ani przekonywujaco. Jedno co jest pewne to to, ze od pewnego czasu pieprze bez sensu, a nikt mnie nie powstrzymuje, wiec bez dalszych pierdol przechodze to sedna.
I tak na pierwszy ogien pojdzie moj Harley, z ktorym od samego poczatku sa niemal same problemy, Sporo zdrowia kosztowalo mnie uzdatnienie go do jazdy, a mimo to nadal jest sporo do zrobienia. Wspomniana w ktoryms poscie droge hamowania udalo mi sie skrocic do obowiazujacych standardow, ale nadal z przednich kol zebatych tylko jedno nadaj sie do uzytku, tylne kolo jest tak pokrzywione, ze nazwanie mojego rowerro jednosladem jest sporym naduzyciem, a siodelko chocbym pekl nie daje sie wywindowac powyzej poziomu BMXa. Nieoczekiwanie sporym problemem okazalo sie znalezienie blokady na rower, ktore nie bylaby by drozsza niz te 4 guinnessy, ktorymi zpalacilem za mojego harleya. Ja rozumiem, ze tu jest drozej niz u nas, ale skoro za 100-120 euro mozna kupic porzadny rower uzbrojony w amortyzatory i aluminowa rame to cena 20 euro za blokade jest chyba nieco nie z tej planety. To wszystko znow tytulem wstepu, a zmierzam do wypadku, ktoremu to wspolnie uleglismy pomykajac sobie ktorego dnia do pracy. Na trzezwo ostatni raz spadlem z roweru w czasach gdy maszynka do golenia byla mi calkowicie zbedna, a "baby byle bleee", ale jak wspomnialem w poprzednim poscie z moimi zdolnosciami do robienia krzywdy sobie i otoczeniu nalezy sie urodzic, nie powinno nikogo dziwic, ze zaliczylem wyjatkowo malo atrakcyjna dla oka ewolucje powietrzna zkonczona bolesnym spotakniem z asfaltem, w efekcie ktorej wszedlem w posiadania siniaka, przy ktorym augustowski nabytek Moniki wypada "prawie jak siniak" poslugujac sie analogia do reklamy Zywca. A jak juz w ferworze mojej pisaniny wyplynal na powierzchnie temat Moniki.... to chcialem oficjalnie zlozyc Jej gratulacje z okazji zakonczonej sukcesem akcji obrony magistra i inzyniera, wyrazic szczery zal ze nie moglem byc obecny na opijaniu tego sukcesu i zazdrosc ze mi jeszcze daleko do podobnego osiagniecia.
A ostatnie dni uplywaja pod znakiem ciezkiej pracy i pokonywania kolejnych szczebli w drodze do stanowiska dyrektora generalnego nieistniejacego jeszcze Aldi Polska Sp. z o.o. Pierwszy szczebelek na pierwszy rzut oka nie moze byc rozpatrywany w charakterze awansu... otoz zdobylem stanowisko sprzatacza. Tak tak, odbylem krotkie szkolenie w zakresie obslugi maszyny sprzatajacej (spore bydle napedzane gazem) i kazdego dnia, gdy wszystkie zamowienia zostana zrealizowane, smigam nia po magazynie zgarniajac wszystkie uboczne produkty naszej ciezkiej pracy, co zawsze nieco wydluza moj czas pracy.
Drugim szczebelkiem mojej zastraszajaco szybko rozwijajacej sie kariery bylo przeszkolenie na bulka - wyjatkowo duza bestia mogaca na raz zabrac 3 euro palaty i osiagnac predkosc, ktorej do tej pory nie odwazylem sie rozwinac. Z tego osiagniecia jestem wyjatkowo dumny, jako ze o ile na sprzataczce przeszkolony zostal jeszcze jeden kumpel, o tyle bulka dosiadlem tylko ja, ha.
Przeczytalem wlasnie moje dotychczasowe wypociny i malo z krzesla ze smiechu nie spadlem. Przeszkolenie na bulka. Hehe. Tez mi sie napisalo. Dobre sobie. Donald (kiero nocnej zmiany) zabral mnie na drugi koniec magazynu, polecil wdrapac sie na bulka, i w te slowy rzekl: "Jezdziles kiedys wozkiem widlowym? A samochodem? Ok, to wystarczy. Oto tajemnice sterowania bulkiem: chcesz skrecic w lewo, krec korba w prawo, chcesz skrecic w prawo krec korba w lewo, chcesz podniesc widly opusc ta dzwignie, chcesz opuscic widly podnies ta dzwignie. Nie jezdzij za szybko, bo bulk jest wysoki i moze sie przewrocic na zakrecie, a ja prawda wracam do swojej pracy". I tak oto zostalem sam, oko w oko z bulkiem. Zwazywszy na juz wspomniana moja tendencje do robienia sobie krzywdy, nie bylo to najszczesliwszym pomyslem. Jakby to powiedzial pan Brojan z XLIX L.O. im J.W. Goethe, im wieksza masa i bezwgledna wartosc przypieszenia tym wieksza sila, a ze przy zderzeniu predkosc zmienia sie do zera w ulamku sekundy co daje naprawde spore przyspieszenie (opoznienie w zasadzie) daje mi to spore pole do popisu. Dla tych ktorzy maja pewne problemy z zogniskowaniem wzroku na liczbach ujme to w prostszy sposob: im wiekszy i bardziej rozpedzony pojazd tym wieksza rozpierducha, to chyba jasne nie?
3 szczebelek, znow zajalem samodzielnie i byl to awans na checkera. Czyli sprawdzenie, czy ja i moja ekipa nie zrobila bledu. I tu juz zaczalem sie niepokoic czy aby niechcacy nie wlazlem komus w dupe. Bo z jednej strony nie mam najlepszego pick rateà (ilosc skrzynek przetransportowanych w godzine), malo robie bledow, ale jeden typek robi jeszcze mniej, angielski mam opanonowany na moje nieskromne oko niezle, ale znow nie najlepiej. Dlaczego wiec ja awansowalem na checkera !!?? Do tego Pierre (zastepca kiera) szepnal mi z tajemnicza mina, zebym popracowal nad pick rate`em, bo mnie tu lubia... No wiec ewidentnie wlazlem komus w dupe, ale slowo daje nie chcialem.
Zanim mozolnie wspialem sie na czwarty szczebelek, zapracowalem na kolejny wpis do mojego CV w branzy budowlanej. Objalem zaszczytne stanowisko operatora koparki recznej i wywrotki jednosladowej. Posrod wielu zalet jakie miala ta praca, zaskakujac samego siebie nie wymienie kwestii finansowych, tylko fakt, ze poznalem Gerry`ego - mojego zwierzchnika. Sam fakt, ze od 14 lat nie wzial do ust alkoholu, czyni go wyjatkowym wsrod irlandzkiej spolecznosci. Oficjalnie nominuje go do nagrody Mojego Ulubionege Irysa. Rozwiazania plebiscytu w ostatnim odcinku Irlandzkiej Telenoweli, ale juz teraz moge zdradzic, ze Gerry bedzie goracym faworytem. I to nawet nie za to, ze czesto przerywalismy prace, opieralismy sie na szpadlach i prowadzilismy dyskusje na tematy przerozne, od pilki noznej, przez przyspieszony kurs budowlanego angielskiego (slowka jak lopata, taczki, widly...). Chocby za to, ze gosc mimo lekko ponad czterech krzyzykow na karku, gadal ze mna jak kumpel, a do tego przedluzyl moje zycie o conajmniej dekade, bo pierwsza czescia ciala, ktora zaczynala mnie bolec w pracy byl brzuch - ze smiechu. Mala probka? Prosze bardzo: Gerry probuje dokopac sie do rury w ogrodku, przez co tkwi do ramion w ziemii; przychodzi wlascicielka domu w ktorym pracowalismy i pyta co robi, na co Gerry: slyszalem, ze w Australii potrzebuja 4 000 ludzi do pracy i probuje sie tam dokopac; uciekniesz ze mna? ja bede stolarzem, Ty pielegniarka... bedziesz mnie nadal kochac jak bede stolarzem? I takie w kolko. No slowo daje boki zrywac. Az zalowalem, ze musialem zrezygnowac z tej pracy, gdyz kolejny szczebelek mojej kariery w Aldim obejmowal we wladanie poranne godziny.
A ten kolejny szczebelek.... to kolejne szkolenie. Tym razem w zakresie drukowania zamowien i zamawiania towaru od dostawcow. Zawsze to kolejne godziny, wiec nic tylko sie szczerzyc. Szkolenie odbywalo sie kazdego dnia o 13 i trwalo godzine. A ze we wtorek maja sie zjawic u nas jakies grube szyszunie, potrzebny byl ktos na ranna zmiane, kto pomoze przez tydzien doprowadzic magazyn do stanu reprezantacyjnego i tym kims zostalem w trybie przyspieszonym ja, jako ze i tak kazdego ranka mialem zjawiac sie w Aldim na szkoleniu. W ten oto sposob zastalem podwladnym Terry`ego i wreszcie zaczalem pracowac po 8 godzin dziennie. I znow nie tylko finasowo na tym zyskalem. Terry okazal sie absolutnym liderem w branzy opieprzania i stwarzania pozorow ciezkiej pracy, ktora to umiejetnosc mnie, jako swojemu terminatorowi postanowil przekazac. To nie wszystko czego mnie nauczyl. Znow zyskalem jezykowo. Ktoregos razu przylecialem do Terry`ego ze sfatygowanym juz walkiem do malowania i zaczynam sie produkowac ze walek jest,..walek jest.... no za cholere nie wiedzialem jak powiedziec zuzyty. Terry uprzejmie przygladal sie moim lingwistycznym zmaganiom, po czym jeszcze uprzejmiej podsunal: "fucked?".
Nie tylko ja rozszerzam moja dzialalnosc zarobkowa na terenie Irlandii. Anieska tez nie proznuje, a Kafejka Internetowa nie jest szczytem jej ambicji. Otoz jak tylko zajechalismy na wyspy, Anieska rozpaczala nad swoja znajomoscia ichniejszego jezyka, a teraz co robi? No co robi? Panie i Panowie, Ginger zostala nauczycielka angielskiego. Tak tak. Ta ktora sama siebie jeszcze niedawno nazywala lingwistycznym imbecylem, uczy miejscowa Polonie angielskiego. I to z powodzeniem, bo wciaz zglaszaja sie do niej nowi chetni.
Slow jeszcze kilka na temat domciu. Czego by nie mowic o Staszku, dzieki niemu poczulem sie jak w domu. Az mi sie lezka w oku kreci, gdy dobiega mnie zza sciany, niczym nie zmacone, niemozliwe do zagluszania chrapanie. Doszlo do tego, ze ktorejs nocy wybudzony ze snu najglebszego odglosem wydawaloby sie traktora, senna podnioslem powieke, uchem zatrzyglem, a mozg jeszcze snem opetany pozwolil ustom szepnac... "Pawel!?". A co najdziwniejsze, te absolutnie nieergonomiczne warunki znacznie przekraczajace dopuszczalne normy halasu i grozace niewatpliwie trwalymi uszkodzeniami sluchu, absolutnie nie przeszkadzaja dzielacej z Gonzem (taka cicha ksywka, bo jakos mi sie Stasiu z mapetem nieodparcie kojarzy) corce - Iwonie, ktora (jak z tego wnioskuje) potrafi zasnac na pracujacym traktorze.
Na koniec wielkie podziekowki dla wszystkich, ktorzy pamietali. A najwieksze podziekowki dla "Dominisi i Rodzicow" za (w kolejnoci nieprzypadkowej): kartke (uczyniliscie starego czlowieka bardzo szczesliwym), bulion, Nasza Legie i pozostale atrakcje. Spiesze powiadomic, ze ostatniego kabanosa pochlanelismy wczoraj, a sloneczko Dominisi reka malowane bylo przedniej urody ;).
HaHaHa!!!Znowu bede pierwsza osoba ktora umiesci komentarz:-)))Tak tylko chcialam zaznaczyc nieustajaca swoja obecnosc,bo niestety po 12 godzinach pracy(czyt.uzerania sie z irlandzkimi gowniarzami)nie wymysle nic ciekawszego..Pozdrowki dla wszystkich czytajacych.I ludziska nie bojcie sie zostawiac komentarzy:one nie gryza i nie bola,a ile radosci spragnionych Was wygnancom przynosza:-)Mordka dla Wszystkich,biegne zabic Michasia..Spokojnie..Spokojnie..Tylko w "Call of duty":-)
OdpowiedzUsuńMichasiu twoja telenowela powinna otrzymac Oscara!Co za akcja! Prawda ze sloneczko Dominisi bylo piekne?Zachowaj te kartke, bo moze sie okazac bardzo cenne za kilka lat, jak Dominika zostanie slynna malarka!A coz poczatki zawsze sa trudne.Trzymaj sie cieplo, awansuj szybko zeby Anieska byla z ciebie zadowolona!
OdpowiedzUsuńtego mi bylo trzeba, dziekibo juz sie o was martwilamserdecznie gratuluje tak szybkiego pokonywania szczebli zagranicznej kariery i trzymam kciuki za pokonanie kolejnych. (za Was obojga)mam nadzieje ze upadek z harleya nie byl jakis bardzo powazny i "siniaczek" juz sobie zniknal michal tylko nie wywal sie na szczeblach kariery i nie spadnij z drabiny : P(musisz byc bardziej uwazny, bo przy tym upadek z roweru okazalby sie niczym)wzbogacajcie sie i kochajcieKoczorowa
OdpowiedzUsuńKartka znalazla honorowe miejsce na tablicy korkowej tak chwacko umieszczona, ze zarowno sloneczko autorstwa slynnej malarki Dominiki Kuzy, jak i wyjatkowo trafny opis mojej osoby ;) na pierwszej stronie sa doskonale widoczne.Na Oscara zapracuje jak nakrece kogos zeby ta telenowele nakrecil. Poki co mma juz jedna chetna do wydania wersji ksiazkowej, ale krok po kroku...Dzieki jeszcze raz za bulion. Wreszcie moge uzdatnic do spozycie mijescoe jedzenie ;).
OdpowiedzUsuńPo siniaku nie ma juz sladu, ale teraz dopiero mnie nastraszylas upadkiem z drabiny. Wobec moich wyjatkowo ambitnych planow i znakomitych predyspozycji upadek tez moglby okazac sie smiertelny ;). Bede na siebie uwazal. Trzymaj sie, dbaj o Koczora i nie martw sie o nas, obiecalbym ze bede pisla regularniej, ale oboje wiemy jak to sie skonczy. Za to nastepnym razem przypomne nasze geby na poscie, tylko csss... to niespodzianka..
OdpowiedzUsuńhahaha dzis ja wygralem w Call of duty. Zygu zygu zygu.........
OdpowiedzUsuń