poniedziałek, 8 stycznia 2018

Jesteś moją kofeiną...

- Jeszcze nieee - mruknęła Anieśka, gdym się od jej ciepłych pleców oderwał odpowiadając na zew budzika.

Miałem kilka minut zapasu. Nowy rok, nowy ja. Poprzedniego wieczora ogoliłem pyszczydło, zmieliłem kawę, owsiankę zalałem mlekiem migdałowym, posypałem ziarnami chia i wstawiłem do lodówki. Wyprasowana koszula wisiała na drzwiach od sypialni. Mróz nocą nie chwycił, także nie było potrzeby skrobania samochodu.  Posłusznie wślizgnąłem się więc spowrotem pod kołdrę, włączając opcję drzemki.

Gdy budzik zaterkotał ponownie, przeszedłem już jednak w tryb pilny. W łazience spędziłem kilka ledwie minut, po czym z ciuchami w garści zbiegłem po schodach. Wrzuciłem owsiankę do mikrofali. Gdy półtorej minuty później kuchenka trzema piknięciami oznajmiła, że śniadanie podano, zapinałem już pasek od spodni.

Mam w pracy kolegę, który niezwykle wolno mówi. W zasadzie nie tyle mówi wolno, co przerwy między wyrazami robi tak długie, że między jego good i morning można kawę zaparzyć. W efekcie jego rozmówca do sedna dochodzi szybciej niż on. Z kontekstu. Tamten jednak wciąż mówi, co niezwykle frustrujące jest. Jak czytać książkę, choć już się zna zakończenie.

To zupełnie jak mikrofala, pomyślałem kręcąc głową nad miską owsianki. Musi zapikać trzy razy. Już po pierwszym sygnale wiadomo, że danie jest gotowe, można jednak drzwiczki otworzyć, STOP nadusić, prąd odciąć w całej dzielnicy, a kuchenka swoje musi dopowiedzieć. Jak pukający do drzwi Sheldon Cooper. Załamka, pomyślałem, ale spojrzawszy mimochodem na wiszący na ścianie zegar przerwałem absurdalne przemyślenia, by podwoić tempo wiosłowania łyżką.

Z czegoś trzeba będzie zrezygnować, by zdążyć do pracy, uznałem wkładając pustą miskę do zlewu. Z całą pewnością jednak nie z kawy. Wstawiłem kubek pod kolbę i odpaliłem ekspres. Wypiję w pracy. Otworzyłem drewnianą szafkę sięgając po plastikowy kubek podróżny ze Starbucksa. Zdjąłem wieczko, by wykrzywić twarz w paskudnym grymasie  na widok pierścienia nalotu z kawy na dnie. Kto wkłada brudny kubek do szafki, warknąłem, choć nikt oprócz mnie go nie tykał.

Błyskawicznie umyłem naczynko pod kranem. Skończyłem, nim woda zdążyła się nagrzać. Z niepokojem rzuciłem okiem na zegar. Nie było dobrze. Przelałem kawę do kubka, spakowałem do plecaka lunch i wsadziłem ręce w rękawy kurtki puchowej. W jedną kieszeń wetknąłem identyfikator do pracy, w drugą krawat. Zawiążę stojąc na światłach. Raz dwa wskoczyłem w buty, wróciłem do kuchni po kawę, wyciągnąłem rękę w kierunku kubka i ... nie trafiłem.

Kawa chlusnęła ... wszędzie. Polała się po blacie, ściekła na dół po obu stronach drzwi od szafki. Zalała stojącą na środku kuchni wyspę, popłynęła po podłodze w kierunku przerwy między płytkami i zabudową.

- O kurka - powiedziałem spokojnym i rzeczowym tonem.
- Wodna - dodałem po chwili, uznając, że sytuacja tego wymaga.

Przez myśl przeszło mi to, co przeszłoby przez myśl każdemu na moim miejscu. Wiać! Mając jednak do wyboru rozzłościć Kaminskyego spóźniając się do pracy lub rozzłościć Anieśkę zostawiając bajzel w kuchni, chwyciłem natychmiast rolkę papieru kuchennego w ręce.

Do biura wpadłem trzy minuty po siódmej.

- Spóźniłem sie? - zapytałem prowokacyjnie.

- Szef            się.                nie.                   spóźnia.                Czasem.                 szefa.                 zatrzymują...

- ... sprawyniezwykłejwagi? - podsunąłem pośpiesznie.

- ... bardzo.                       ważne.                           sprawy.

4 komentarze:

  1. Zazdraszczam lekkości pióra, jak zwykle! Co do spadających płynów, też mi się kiedyś zdarzyło: https://xpil.eu/srrrru/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne dzięki, acz - nie żebym czuł się zobowiązany, by się za dobre słowo zrewanżować - akurat Ty chyba nie masz pola do zazdraszczania.
    Historię z ketchupem przebijam eksplozją jednodniowego soku z buraków, który stał uprzednio okrągły miesiąc w lodówce. Do tej pory znajduję ślady...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie w temacie - czy zaimportowałeś na blogspota że wszystkie wpisy masz? Zazdroszczę, ja kopiuję :-/

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałem właśnie,że kopiowalaś. Nie można nie szanować Twojej determinacji :). Troszku pogłówkować musiałem, ale udało się zaimportować.
    Jeszcze możesz zmienić zdanie. Jak coś pomogę...

    OdpowiedzUsuń