Kilka miesięcy temu Anieśka podjęła się szlachetnej misji odchudzenia irlandzkiego społeczeństwa i przyjęła pracę na lokalnej siłowni w charakterze trenera fitness. Misji beznadziejnej jedynie z pozoru, bowiem na Południu ludzie jednak inne podejście mają do aktywności ruchowej i nadmiaru kilogramów. Popękanych płytek chodnikowych jest tu w każdym razie mniej, niż w bliskim sąsiedztwie stolicy.
I taka sytuacja ostatnio:
Dźwigam sobie imponującej masy ciężary, a przede mną anieśkowa menedżerka układa hantle na stojaku, eksponując mimowolnie to, co mama w genach dała. Przemykająca między nami Anieśka nagrodzić to postanowiła siarczystym klapsem, co Krystynie się chyba spodobało, bo aż pisnęła, rzucając mi zaskoczone spojrzenie.
Szczęśliwie tłumaczyć się w zakłopotaniu nie musiałem - ze sztangą w rękach raczej nie wpisywałem się w profil głównego podejrzanego. Ale sobie pomyślałem, że gdybym tak Kamińskiego klepnął w hucie, to bym P45 połamanymi palcami odbierał...
Oj tam, oj tam - tego nigdy nie wiesz na pewno zanim nie sprawdzisz
OdpowiedzUsuń;-)
A wiesz, ja nigdy jakoś specjalnie ciekawski nie byłem... :)
OdpowiedzUsuń