Frunęlim niedawno aeroplanem. Biedronka Airlines. Wokół nas rozczłonkowana rodzina Irlandczyków - jedna sztuka obok, dwie przed nami. Zamarudzili w strefie bezcłowej i miejsca, by w jednej grządce usiąść, nie stało. Kilka rzędów za nami siedział Waldek. Waldek nie ma łatwego życia, bowiem rozmiarami przypomina dorodnego hipopotama. Dlategóż na pokład stara się wejść w pierwszej transzy, co by uniknąć przerażonych spojrzeń pasażerów, obok których ostało się jeszcze wolne miejsce. Zadanie o tyle ma ułatwione, że Waldka nie łatwo w drodze do bramki obejść bez zapasów wody pitnej, kanapek i wygodnych butów trekkingowych.
Nie inaczej było tym razem. Waldek wpadł na pokład na czele peletonu i nie bez kłopotów rozsiadł się przy oknie. Nim jednak ptaszyna zerwała się do lotu, petentka do niego zaszła, czy by się przypadkiem na miejsca nie zamienił, bo ona z mężem oraz pacholęciem, jako podstawowa komórka społeczna, chcieliby razem, a miejsca niet. Waldek, choć kanalia do kwadratu, serce ma dobre, niewieście w potrzebie nie odmówić nie potrafił. Obsługa pewnie i tak prosiłaby go, by się przesiadł, bowiem z Waldkiem w tylnych rejonach kadłuba, moglibyśmy lotu nie wyrównać i lądować na księżycu.
Anieśka zbladła, gdy Waldek na trzy razy przeciskał zad między protestującymi głośnym trzaskiem podłokietnikami. Zbladłem i ja, bo Anieśka - choć kruszyna - strefę powietrzną niezwykle ma rozległą, więc się niejako jak Polska między Rosją i Niemcami w 39-tym znalazłem.
Waldek tymczasem zamrugał i łypnął na mnie okiem, jak wyrzucony na brzeg wieloryb.
- Przepraszam pana. No gruby trochę jestem - bąknął nieśmiało.
Żal mi się Waldka zrobiło.
- Nic się nie dzieje proszę pana - zapewniłem.
- A będzie pan miał coś przeciwko jak sobie drinka zamówię?
- Wolny kraj proszę pana, proszę zamawiać co sobie pan tylko życzy.
- Dziękuję panu. Bo ludzie to czasami nie lubią. Waldek jestem.
- Michał - odparłem ściskając wyciągniętą w moim kierunku łyżkę od koparki, niegrzecznie nie odrywając wzroku od książki, bo się wiedźmin z takim jaszczurem za bary brał i niezwykle ciekawym był, jak się ten pojedynek zakończy.
Waldek tymczasem równo ze zgaśnięciem sygnalizacji zapięcia pasów przywołał stewardessę i nabył miniaturową butelkę wódki oraz małego heinekena na przepojkę, opróżniając oba w podziwu godnym czasie. A następnie bez ostrzeżenia przeszedł wymiar gamma.
- Bardzo pana przepraszam - wybełkotał znów wyciągając w moim kierunku łychę od koparki.
- Nic się nie dzieje - zapewniłem nie przerywając lektury, bo choć wiedźmin jaszczura elegancko pochlastał, akcja nie traciła tempa.
Po pół godziny Waldek wyciągał już do mnie łapę już po raz bodaj dwunasty.
- Brzzo pana szeprpszaaszaam - przypomniał.
- Nic nie szkodzi - skłamałem już po raz bodaj dwunasty.
Waldka chyba ta odpowiedź w końcu przekonała, bo przepraszać począł stewardessy oraz okolicznych pasażerów. Gdy pilot przekazał waldkowe przeprosiny kontroli lotów, rozsiadł się wygodniej i otoczył mnie ramieniem.
Ja jestem ogólnie przyjacielski i towarzyski, niemniej Waldka grzecznie poprosiłem, by rączki trzymał na kołderce.
Poskutkowało tylko na moment. Po chwili tłusta anakonda znów pełzła mi po karku.
- Może pan ręce trzymać przy sobie - zagadnąłem petencję już lekko tracąc.
- Tak - odparł zwięźle, po czym gestem dobrze znanym z sal kinowych podrapał się po potylicy, rozprostował ramie i zarzucił mi je na kark.
Dalszą konwersację przerwała wracająca z toalety kobiecina, która zdzieliła Waldka pięścią w żuchwę, poprawiła w ramie, po czym wyprowadziła kolejny niezdarny sierpowy w szczękę.
- Ty pijaku, ty! - rzuciła na odchodne.
- Moja żona - Waldek nie bez dumy dokonał prezentacji otaczając mnie ramieniem.
- Możesz przestać go dotykać człowieku!!! - wydarła się w końcu Anieśka. Jakbym ją w zamierzchłych czasach podstawówki znał, nosiłbym za nią tornister i worek z kapciami. Z takim kumplem, nikt by mnie na boisku szkolnym nie zlał.
- Tak - zapewnił Waldek obejmując mnie ramieniem w geście 'jak zaczynasz ze mną, zaczynasz też z moim kumplem'.
Gdy jasnym się stało, że z Waldkiem nie pogadamy, pogadaliśmy z załogą, która wnet przesadziła nas w inne rejony myśliwca. Waldek pokład opuszczał nieprzytomny na wózku inwalidzkim, a na lotnisku przejęli go panowie w rogatywkach.
Od tamtej pory nie pisze, nie dzwoni...
Byłeś naprawdę fajnym kolesiem
OdpowiedzUsuńGdy Cię poznałem to był chyba wrzesień
Samolot po brzegi był cały wypchany
Bo ludzie w rękach walizki trzymali
Gdy rękę kładłeś na moim kolanie
To miałem o sobie wysokie mniemanie
Lecz gdy wiadomości od Ciebie ziro
Coś we mnie drgnęło, coś się zmieniło
O! Waldek, straciłeś przyjaciela
Może się wreszcie nauczysz
Że miłości nie wolno odrzucić
Pytałem, błagałem, nikt nic nie mówił
Twój obraz w duszy się mej zagubił
Milczący telefon, to wszystko już było
I zrozumiałem, że się skończyło
Lecz wkrótce poszedłem po rozum do głowy
dwie połówki jabłka, portal randkowy
Po tamtych zostały ledwie wspomnienia
Kazika, Mietka, Władka i Henia..
O! Waldek, straciłeś przyjaciela
Może się wreszcie nauczysz
Że miłości nie wolno odrzucić
PS Śpiewamy na melodię wszyscy wiemy jaką ;)
- Możesz przestać go dotykać człowieku!!!
OdpowiedzUsuńAle ta Anieśka zazdrosna :)
"Nie ma miłości bez zazdrości,
OdpowiedzUsuńBo nie ma zazdrości bez miłości.
Stara to prawda, mocna jak wino.
A wino czerwone, serce szalone..."
I jaka ta Anieśka rozśpiewana ;)
Anieśka już dawno tutaj nie mieszka ... :)
OdpowiedzUsuńHalo, co tu taka cisza????
OdpowiedzUsuńsen zimowy :)
OdpowiedzUsuńDawno sie tak nie usmialem :)
OdpowiedzUsuńTo Ci Waldek...