Ja już w Irlandii chwilę jakby siedzę i niejedno - nie chwaląc się - widziałem, ale to już są jakieś jaja.
Koleżankę mamy z podwórka. Urocze dziewczę samodzielnie wychowujące równie uroczą córuchnę. Wadzić, nikomu nie wadzi, chyba że jakaś spragniona wiedzy sąsiadka jej dziecko na podwórku przepytuje, co to za 'wujek' wczoraj był i czy został na noc, ale ja teraz nie o tym. Także wadzić, nikomu nie wadzi i ogólnie jest postacią pozytywną.
Onegdaj znajomi znajomych postanowili jeszcze raz przeżyć przygodę z Zieloną Wyspą. Głową rodziny wysłali na zwiad, a po chwili w komplecie stanęli irlandzkim lądzie. Od słówka do słówka, koleżanka miała wolny pokój, im padało na głowę...
Chwilę razem pomieszkali, po czym znajomi znajomych becikowego się doprosili i im się wykalkulowało, że korzystniej jest pobierać sałatkę z kraju. Spakowali mandżur, ale nim wybili się z progu na dublińskim lotnisku, zostawili koleżance niespodziankę, co by ich szybko z pamięci nie wymazała.
To ja może fotografię pokażę:

Zwrot 'mieć gówno w lodówce' nabiera, prawda, nowego znaczenia. Mam tylko nadzieję, że dzieci nie patrzyły jak się mamusia i tatuś z ciocią żegnają...
Ja tu czegoś nie rozumiem. Coś tu śmierdzi.
OdpowiedzUsuń... jacyś gówniarze!
OdpowiedzUsuń