niedziela, 8 kwietnia 2012

Cień wielkiej góry

Cośmy za film z niedawna załączyli to jest po prostu miazga.

Kilka dni wcześniej zaszli my do takiego sklepiku. Anieśka niuchała takie tam mazidła, a ja się potknąłem o ciężki album o górach i górołazach. Natychmiast zapadłem się w głębokim, skórzanym fotelu, za mahoniowym biurkiem i po raz pierwszy przeczytałem o Tonim Kurzu (Kurcu, bo to potomek rycerzy Zakonu Marii Panny był).

Znany brytyjski wspinacz, Joe Simpson, napisał kiedyś, że historia Kurza była iskrą zapalną pod jego przygodę z górami. Mnie pchnęła natychmiast w ramiona ciotki Google i się okazało, że Niemiaszki film o Kurzu nakręcili - 'Nordwand'. Dzieło które bez zwłoki pozyskałem.

No i tu do wspomnianej miazgi wracamy, bo film spina wszystkie mięśnie od początkowych napisów do końcowych. Anieśka poryczała się jak jeleń na rykowisku. Też bym się poryczał, ale nie płakałem jak Mufasa umarł, a reputacja zobowiązuje.

1936 roku dwaj heteroseksualni przyjaciele, Toni Kurz i Andreas Hinterstoisser, zamarzyli sobie zdobyć północną ścianę Eigeru. Szwajcarski szczyt jest o 30 metrów za niski, by dołączyć do zacnego grona alpejskich czterotysięczników, mimo to w większości zestawień Most Deadly Mountain Peak Ever zajmuje chwalebne miejsce w pierwszej dziesiątce. Złą sławę Eiger zawdzięcza właśnie północnej ścianie, zwanej czasem Mordwand, bo do dziś pomogła przeprawić się na drugą stronę przeszło sześćdziesiątce wspinaczy.

Kurz i Hinterstoisser byli drugim zespołem w historii, który rzucił wyzwanie 'ostatniej przeszkodzie w Alpach'. Dwójka ich rodaków podjęła temat rok wcześniej. Ciało jednego z nich znaleziono miesiąc później, drugiego po ... 27 latach.

Równolegle z naszymi bohaterami pod górkę ruszyli dwaj Austriacy, Willy Angerer i Edi Rainer. Początkowo obie ekipy rywalizowały ze sobą. Jednak po tym jak Hinterstoisser zagraniem rodem z '13 dzielnicy' pokonał trawers nazwany później jego imieniem i zamocował linę poręczową, po której pozostała trójka pokonała gładką jak policzek Michał Szpaka ścianę niczym deptak w Międzyzdrojach, chłopaki uznali, że w kupie siła i na szczyt ruszyli już w zgodzie.

Trzeciego dnia wspinaczki Angerer, trafiony na wcześniejszym etapie jednym ze spadających kamieni w głowę, zaczął powoli przydatnością dla zespołu równać się z workiem cegieł. Po chwili jasnym się stało, że Austriak nie tylko nie będzie w stanie kontynuować podejścia, ale również za jego bezpieczne dotarcie do stóp góry z pomocą samego tylko Rainera bezduszni bukmacherzy zaoferowaliby kurs wysoki jak sam Eiger.

Kurz i Hinterstoisser byli w znakomitej formie. Gdyby zdecydowali się kontynuować wspinaczkę, zostaliby najpewniej pierwszymi zdobywcami północnej ściany Ogra, a w dolinę wrócić mogliby znacznie łatwiejszą zachodnią granią. Mimo to obaj zdecydowali się na odwrót.

Czwartego dnia w Eiger uderzyła burza. Powolny pochód grupy zatrzymał się przed trawersem Hinterstoissera. W ciężkich warunkach pogodowych, mimo kilkugodzinnych prób, Andi nie zdołał pokonać oszklonej cienkim lodem ściany w przeciwnym kierunku. Niepokorni wspinacze nie dopuszczali prawdopodobnie myśli o porażce i zejściu tą samą trasą i trzy dni wcześnie ściągnęli brawurowo poprowadzoną linę, co okazało się śmiertelnym błędem.

Cała czwórka podjęła desperacką decyzję o minięciu trawersu dołem, ale Ogr najwyraźniej uznał, że tego już za wiele. Lawina kamieni strąciła ze stanowiska Hinterstoissera, który runął do samego podnóża góry. Kurz i Angerer także odpadli od ściany, ale zawiśli na linie. Austriaka to jednak nie uratowało - udusił się własnym sznurem. Na stanowisku pozostał tylko Rainer, ale pod ciężarem dwóch ciał został przyciśnięty do lodowatej skały i zmarł w ciągu kilku minut z wyziębienia, co jest chyba najbardziej niewyobrażalną śmiercią w historii alpinizmu. Przy życiu pozostał tylko Kurz, wisząc samotnie na linie nad przepaścią.

Wewnątrz Eigeru biegnie tunel kolejki zębatej na przełęcz Jungfraujoch. W dwóch miejscach budowniczowie wykuli okna, przez które pozbywali się odpadów skalnych. Obecnie przez te otwory turyści z bliska oglądać mogą północną ścianę.

Z jednego ze skalnych okien ruszyła po Kurza szwajcarska ekipa ratunkowa. Ze względu na fatalne warunki atmosferyczne nie mogli jednak dotrzeć do Toniego i mimo jego rozpaczliwego błagania, zostawili go na skale na noc.

Przez kolejne kilka godzin Toni wisiał pośród ciemności, hulającego wiatru i mrozu. Chciałbym wiedzieć jakiej uczepił się myśli, która nie pozwoliła mu zasnąć, gdy było to tak łatwe i kuszące. Gdy rankiem Szwajcarzy wrócili Kurz nadal żył. Ratownicy jednak w dalszym ciągu nie mogli się do niego dostać, więc Toni ratować musiał się sam. Odciął martwe ciało Angerera, wspiął się do przymarzniętego do skały Rainera, gdzie znów ciął linę, po czym rozplótł ją przy pomocy zębów i odmrożonej dłoni, by uzyskać sznurek wystarczającej długości, by sięgnąć przybywających z odsieczą alpinistów. Cała akcja zajęła mu pięć godzin.

Do końcówki sznurka ratownicy przymocowali nadającą się do zjazdu linę, a że nie dysponowali konieczną długością przywiązali do niej kolejną.

Po chwili Toni metr po metrze począł opuszczać się w kierunku Szwajcarów. Był kilka metrów od nich, gdy karabińczyk, którym przypięty był do liny, zatrzymał się na węźle. Musiał dźwignąć ciało i przepiąć karabinek pod supeł, ale będąc skrajnie wyczerpanym, nie był w stanie tego zrobić. Od życia dzieliło go niewiele - jeden z ratowników wchodząc na ramiona koledze, był w stanie sięgnąć jego buta przy pomocy czekana. Szwajcarzy nawoływali Kurza do ostatniego wysiłku, Toni starał się zacisnąć węzeł zębami, tłukł w niego odmrożoną dłonią, w końcu odchylił się na linie, szepnął 'Ich kann nicht mehr' i .. dołączył do zmarłych poprzedniego dnia przyjaciół.

Jakże zmarnowany został nadludzki wysiłek i wola walki Toniego. Dał z siebie absolutnie wszystko, by umrzeć kilka metrów od ratunku, choć wielu twierdzi, że w tym stadium wyczerpania Kurz nie przeżyłby nawet, gdyby dotarł do ratowników.

Film 'Nordwand' - choć kapitalny - naznaczony jest drobną skazą. Kurz naszkicowany jest jako rycerz w zbroi lśniącej jak cztery funty 24-karatowego złota na głównym placu najuboższej armeńskiej wioski. Gdyby Hinterstoisser posłuchał go choć raz, Simpson nigdy nie wziąłby do ręki czekana. Nie licząc jednej sytuacji, gdy - znów moralnie nieskazitelny - Toni nakłania czującego już zapach wierzchołka Andiego do odwrotu, by ocalić Angerera. Zupełnie odwrotnie potraktowani zostali przez twórców filmu Austriacy, którzy ukazani zostali jak dwa ciołki z mizernym pojęciem o wysokogórskiej wspinaczce, choć w rzeczywistości umiejętnościami nie ustępowali Niemcom. Znacznie sprawiedliwszy w tym względzie zdaje się paradokument 'Zew ciszy' z udziałem Simpsona.

Oba filmy warto zobaczyć, choć nie wyobrażam sobie, by po projekcji ktoś popędził do sklepu po buty do wspinaczki.

9 komentarzy:

  1. Któryś film widziałem, chyba 'Północną ścianę'. Pamiętam smutny koniec z węzłem. Wzruszający film.

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie gratuluje wytrwałości :). Umieścić komentarz pod blogiem onetu, to w dzisiejszych czasach wyczyn porównywalny ze zdobyciem północnej ściany Eigeru. Sam się wielokrotnie poddawałem zniechęcony zapewnieniami, że blogowi nic nie jest, bądź, że blog nie istnieje.Szacun :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W przeszłości też się pojawiały te komunikaty, ale ostatnio to jakaś tragedia. Ostatnio sporo się pisze na różnych blogach o przenosinach, kto Was tak doceni jak onet polecając od czasu do czasu na głównej stronie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahh, główna strona onetu. To były piękne chwile:). Niestety z czasem połapali się, że cycki sprzedają się lepiej i niszowi grafomani jak ja popadli w zapomnienie ;). Takiego Pendragona jednak, to ciężko nie zrozumieć. Jak się pisze często, to człowieka krew może zalać, gdy czynność tak prosta jak publikacja postu, wypiera czyszczenie stajni Augiasza z pierwszej dwunastki Herkulesa. Ja też badam rynek, ale dzisiaj na przykład udało mi się za pierwszym razem dotrzeć do okienka edycyjnego komentarza bez znajomego komunikatu :).Zwiastun lepszego jutra...?

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Dodą miałeś szansę, aleś się za wcześnie obudził.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z Dodą miałeś szansę, aleś się za wcześnie obudził.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mogłem się spodziewać, że coś będzie nie tak. Może jednak lepiej nic nie pisać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oregano się skończyło?

    OdpowiedzUsuń
  9. w każdej chwili spodziewam się nowej dostawy, jeszcze tylko moment...

    OdpowiedzUsuń