Miałem nie poruszać tematu, bo kogo to i co, ale jak się z kim wrażeniami na wskroś pozytywnymi nie podzielę, to mnie dusza eksploduje. Z kumplami nie pogadam, bo oni wszyscy umcy-umcy. Dżask tylko mą fascynacje rozumie i podziela, ale jeden Dżask to jakby ktoś kubkiem do herbaty chciał stan powodziowy zażegnać.
Bo Anieśka mi płytę Comy najnowszą sprezentowała. Czas temu już znaczny. Fanem zespołu się mienię, ale o nowej pozycji pojęcia nie miałem. Nieważne.
Troszku się proces poznawczy płyty przeciągał, bowiem po pierwszych nutkach otrzymałem zakaz robienia tego w domu. Zarówno w Polsce, gdzie krążek dostałem, jak i po powrocie do Irlandii. Coś tam posłuchałem w samochodzie, ale ja do pracy mam - przy niezwykłym niefarcie do sygnalizacji świetlnej - dziesięć minut, więc wychwyciłem co łatwiejsze w odbiorze perełki. W końcu pojawiła się konieczność samotnej wyprawy do Dublina i płycie poświęcić mogłem wreszcie należną jej uwagę.
I w depresji teraz jestem, bo wiem, że nic już nie będzie takie samo. Chłopaki wbili mnie w fotel i mózg postawili w poprzek. Poematy pochwalne, psalmy dziękczynne w głowie układałem na cześć wokalu, tekstu i instrumentów towarzyszących.
Nikogo nie namawiam oraz nie polecam, bo wiadomo, że gusta są i gustawy, a Coma nie jest zespołem dla każdego. Pewne inklinacje w kierunku dźwięku robót drogowych są mile widziane. Niemniej grupa, która w ciągu siedmiu lat wydała siedem płyt, z których tylko dwie nie trafiły do pierwszej dwójki OLiSu, chyba zasługuje na odrobinę uwagi. Zwłaszcza, że chłopaki nie muszą dla popularności prowadzać się pod dzielni z celebrytkami, bądź brać udział w odmóżdżających telewizyjnych konkursach. O Comie słychać wyłącznie w kontekście muzyki, którą tworzą. A jest to kawał dobrej muzyki.
Odpaliłam wszystkie kawałki z tej płyty i po jednorazowym przesłuchaniu stwierdzam, że "Rudy" rządzi - to jest zdecydowanie mój klimat. Choć słyszę, że "Jutro", "Na pół", "Deszczowa piosenka" i "Los cebula i krokodyle łzy" też niczego sobie. A z resztą muszę się jeszcze kilkakrotnie osłuchać, zanim wydam ostateczny werdykt :)
OdpowiedzUsuń'Los cebula i krodyle łzy' zawiera krótką wzmiankę skierowaną do trolli internetowych :)
OdpowiedzUsuńCoś musi Anieśka grubszego szykować pod choinkę skoro takie cuś tuż przed świętami już Ci daje :)
OdpowiedzUsuńBój się Boga Pendragonie, co Ty mówisz? Przecież prezenty pod choinkę daje Św. Mikołaj...
OdpowiedzUsuńTak na marginesie - szkoda, że wcześniej nie podzieliłeś się swoimi wrażeniami na temat płyty. Napisałabym list do Mikołaja z prośbą, by mi ją podrzucił pod choinkę. Ale jeszcze nic straconego, zawsze mogę ją dostać nieco później na urodziny, lub sama ją być :)Mnie przekonałeś i to wcale nie dlatego, że nie jestem specjalistką od asertywności ;) Nie myślałeś o dorabianiu jako akwizytor? :)
OdpowiedzUsuńZależy kto skąd przyjechał, podobnież Mikołaj daje na Mikołaja (6 gru) a pod choinkę przynosi paczki dzieciątko, tak przynajmniej moja żona mówi ja tam nie wiem :)
OdpowiedzUsuńJest jeszcze Gwiazdor, o istnieniu którego nie wiedziałam przez długi, długi czas. Dopiero Połówek mnie uświadomił, że w jego stronach prezenty przynosi właśnie taki jegomość. Ja mam swoją tradycję :) U nas w domu zarówno 6 XII jak i 24 XII upominki daje Mikołaj :) Ale to jakiś dziwak jest, bo on odwiedza nawet niegrzeczne dziewczynki.Pozdrowienia dla Panów :)
OdpowiedzUsuń... istnieją podejrzenia, że jest gejem. Jaki facet paraduje w czerwonym kożuszku... ;)
OdpowiedzUsuńTam skąd ja przybyłem prezenty pod choinką zostawia święty Mikołaj. Kto wypełnia buty podarkami 6. grudnia niestety nie udało się ustalić. Kilkakrotnie w przeszłości próbowaliśmy się z braciakiem na dobrodzieja zasadzić, ale Morfeusz zawsze przychodził pierwszy...
OdpowiedzUsuń