wtorek, 29 listopada 2011

Cztery łapy

Anieśka znów psa przygarnęła. Na wieczność. A dokładnie na trzy tygodnie, które się wiecznością wydawały.

Pies mały, biały, kudłaty z czarnymi, ciekawskimi oczami, taki niedźwiedź polarny w wersji kieszonkowej - nie da się nie kochać. Niemniej przez te trzy tygodnie nasze relacje ewoluowały od "zoba, ktoś się wreszcie cieszy na mój widok" do "zapchlony futrzaku, dajże mi w spokoju buty chociaż zdjąć!".

Do tej pory, choć pies powrócił już do prawowitych właścicieli, chowam głowę w ramionach przekręcając klucz w zamku. Bo nasz tymczasowy współlokator najwyraźniej w poprzednim życiu był systemem alarmowym wczesnego ostrzegania - jazgotem reagował na najmniejszy szmer na klatce schodowej.

Podstawowe zasady współdzielenia mieszkania nakreśliliśmy już na wstępie. W punkcie drugim,  zaraz po zakazie zostawianie maili i innych psich wiadomości wewnątrz lokalu, uregulowane zostały kwestie noclegowe, które przyznawały psu prawo do własnego koja, przy jednoczesnym braku zgody na korzystanie z łóżka. Z egzekwowaniem tego przepisu były jednak pewne problemy, bowiem futrzak uparcie ładował się do wyra, po czym spoglądał na nas spojrzeniem mówiącym: 'jestem mały i słodki, chyba nie wygonicie mnie do zimnego koja?'. Anieśka pękła pierwsza, więc przez chwile obowiązek eksmitowania psa spadł na mnie. A wtedy wiadomo, kołyszący się smutno tyłek człapie do legowiska, w połowie drogi przystaje, glut ogląda się po raz ostatni, pociąga nosem, po czym ładuje się w swoje bety. Nie jest łatwo zasnąć po takim widoku. Tak więc, gdy któregoś dnia wszedłem do sypialni, a rozwalony na łóżku pies spojrzał na mnie, po czym intensywnie udawać począł, że śpi,... chwycił mnie za serce. To samo robiłem za kajtka, co by mnie Ojciec-Dyrektor zaniósł z auta do domu, gdyśmy późną porą wracali na kwaterę.

Pies otrzymał warunkową zgodę na korzystanie z naszego łóżka i świat stanął nagle na głowie. Oto ja, pan domu i głowa rodziny bądź co bądź, śpię zepchnięty nad krawędź łóżka, dotykając materaca biodrem, dwoma łokciami i jednym kolanem, a te dwa ciołki pochrapują w pozycji, jakby im się śniło, że spadają i chcieli maksymalnie zwiększyć opory powietrza. A to i tak tylko przez chwilę, bowiem o 7:30 wyspany najwyraźniej futrzak przystępuje do lizania po twarzy. Potem coś tam szepczą między sobą, zerkając na mnie niby ukradkiem i chichocząc. A jak pytam o czym tam brzęczą, to Anieśka z niewinną miną odpowiada: 'o niczym'.

Nie rozumiem jak można psa nad kota przedkładać. Kot to elegancja, gracja i klasa. W porównaniu z psem wypada jak dumny szlachcic, przy wioskowym matołku.

Cieszy się na widok smyczy, jakby milion psich chrupek w totolotka wygrał. Skacze, na podłogę ze szczęścia posikuje. Ok, rozumiem. Cieszysz się. Potem leci po tych schodach na złamanie karku, tylnymi łapami ledwie muska co czwarty stopień. Wydaje się, że lada moment zad wyprzedzi głowę. Drzwi dopada, tu chwila konsternacji, bo zamknięte. To ci niespodzianka, dopiero trzydziesty raz na spacer wychodzi. Szybko jednak rezon odzyskuje i skacze na wrota, rzuca się, popiskuje, na mnie się ogląda. Tak sobie myślę czasami, jakbym na stopniu przycupnął i czekał, to by chyba z wyczerpania padł, nim przestałby skakać.

Potem na dwór wypada, tu jakiegoś najgorszego śmiecia wtranżoli, tam się w kupie kolegi wytarza i szczęśliwy jest jak Japończyk na kursie fotograficznym.

Jak sobie pomyśle, że za lat szczenięcych trułem rodzicom flaka o psa, to mnie teraz taka wdzięczność bezgraniczna wypełnia. Za ich stanowczość i wytrwałość.

6 komentarzy:

  1. Boska historia :) Dopiero teraz zauważyłam datę publikacji posta - 29 listopada 2011. A ja jeszcze dzisiaj w pracy weszłam z komórki na Twojego bloga i - jak babcię w kapcie - nie było tej notki. Co jest, kurna, że tak powiem? :) Jakieś zagięcie czasoprzestrzeni czy co? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie widziałam notki, w rss-ach dziś dopiero.Kot to sama gracja, taak. Tylko jak nasze dwa potwory przyjdą spać, to jest tak: Duch kładzie się obok Kaina, za jego plecami. Układa się na skrawku kołdry, układa, a potem bach - przysuwa do tych pleców, żeby się przytulić grzbietem. Jak już tak mocno napiera, to Kain się odsuwa, bo kot grzeje i gorąco. Wtedy zgniata mnie i śpiącą między nami, też na kołdrze, kotę Plamkę. Więc ja się odsuwam, bo ciasno i koty też szkoda. Wtedy Duch się przysuwa do ukochanych pleców pana, co gdzieś nagle uciekły, Kain się odsuwa, ja się odsuwam. Kot się przysuwa, anektując coraz więcej łóżka i kołdry, a nad ranem budzę się zwisająca z krawędzi, przykryta w połowie (lewej) i zmarznięta jak lody truskawkowe...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie masz wolny internet w komórce, co więcej mogę powiedzieć ;). Albo nabazgrałem pierwszy akapit 29ego, a potem zająłem się czymś innym, a do notki wróciłem dopiero po tygodniu. Już sam nie wiem:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyż nie z gracją Cię z łóżka wyhuśtał :). Czysta elegancja i wyrachowanie. Mój kot z dawnych, polskich lat miał zwyczaj przewieszać się przez mój bok. Przednie łapy przede mną, tyle łapy za mną. Chyba ciepła chciał jak najwięcej zaabsorbować. A jak drzwi do pokoju były zamknięte, to nie skakał na nie i pajaca z siebie nie robił. Siadał i czekał, aż kto go wpuści. Jeśli wszyscy spali, to wyrwać mogło mu się jakieś miauknięcie, ale potem udawał, że to nie on. Gdy już ktoś rozwarł wrota do sypialni, nigdy nie pchał się do środka. Odczekał, łapy wylizał, jasno dał do zrozumienia, że to on tutaj robi przysługę, po czym dumnie wkraczał na pokoje.Klasa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje miejsce w łóżku też zajęte od tygodnia. Musiałem się wynieść do drugiego pokoju. Syn mi się urodził i nie chce spać w łóżeczku, za daleko do mleczarni :) Już kiedyś mieliście psa, to ten sam?

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluje przysporzenia naszej drogiej ojczyźnie nowego obywatela. Dobra robota.Psy to już cztery różne mieliśmy. W pewnym momencie nawet dwa naraz. Ten też już kiedyś u nas gościł. Nigdy jeszcze żaden nie waletował jednak przez trzy tygodnie. Aż do teraz.Co ciekawe jednak, wytarzany na dworze kundel ma pełne błogosławieństwo, by znosić do łóżką karawanę zarazków, ale niech no ja się tylko położę w ubraniu na pościeli... ;)

    OdpowiedzUsuń