Od maleńkości miałem ciąg na papier i pióro. Za szczawia nawet pisałem książki, choć użycie tego terminu w odniesieniu do moich arcydzieł jest poważnym nadużyciem. Było nas bodaj pięciu, a w naszych dziesięcioletnich głowach zrodził się pomysł otwarcia ... biblioteki z pozycjami naszego autorstwa. Jak ktoś się teraz zaśmieje to dostanie w mazak.
Pomysł ten, podobnie jak wspólna budowa gigantycznej stacji kosmicznej z klocków LEGO, nie doczekał się realizacji, niemniej dał nam zajęcie na wiele wieczorów, kiedyśmy spotykali się u kogoś w domu i smarowali sześciostronnicowe książeczki o merytorycznej wartości papieru toaletowego. Nie potrafię sobie przypomnieć, co było przyczyną rozpadu naszego przedsięwzięcia, najpewniej typowa dla zasmarkanego wieku konsekwentna utrata zainteresowania.
Na pewno nie przeżywałem tej spektakularnej klapy specjalnie długo, znajdując pocieszenie w dziennikarstwie. Wraz z dwoma kolegami ze szkolnej ławy powołaliśmy do życia "PausaPress, czyli gazetka na przerwę". Tygodnik składał się z dwóch stron A4 i ukazywał się nakładem dwudziestu egzemplarzy, kopiowanych przez moją szanowaną Panią Matkę, na pracowniczej xerokopiarce. Jeden numer kosztował złotych tysiąc, czyli dzisiejsze dziesięć groszy, a całość utargu przeznaczana była na nagrodę za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki. Szczęśliwy posiadacz pachnącego długopisu wyłaniany był za pośrednictwem nadzorowanego przez oficjeli losowania.
Gazetka była swego rodzaju sukcesem, Paniodplastyki nigdy nie zwróciła się już do nas inaczej niż Panowieredaktorzy. Świąteczny numer powieliliśmy wyjątkowo trzydzieści dwa razy i rozdaliśmy klasie free of charge, dodatkowo umieszczając w każdym numerze po sztuce zimnych ogni.
Tymczasem koledzy z nieistniejącej już biblioteki założyli konkurencyjną redakcję i wydawać poczęli magazyn sportowy "GOL". Pozycja ta nie znajdowała wprawdzie uznania w oczach koleżanek z klasy, ale wśród kolegów cieszyła się znacznym szacunkiem, choć zawierała głównie informacje przepisane z telegazety. Po kilku miesiącach postanowiliśmy połączyć siły we wspólnym projekcie o nazwie "Satelita". Wydawnictwo to nigdy nie doczekało się pierwszego numeru - gdzie kucharek sześć... - za to ostatecznie położyło kres zarówno PauziePress jak i Golowi.
Na tym moje dziennikarskie ambicje się skończyły i pogrzebane żywcem zostały obok marzeń o wielkiej piłce i pracy na stacji benzynowej*. Tymczasem kilka dni temu nastąpiła nieoczekiwana ekshumacja. Na polskim serwisie mojego ukochanego Newcastle United znalazłem ogłoszenie o naborze do redakcji. Weszliśmy w kontakt, wymieniliśmy kilka próbnych tekstów, uzgodniliśmy wynagrodzenie (trzy tysie netto to rzuciłem tak, żeby było z czego schodzić, a tu taka niespodzianka) i jeszcze tego samego dnia zadebiutowałem krótką wzmianką o kontuzji Hatema Ben Arfy.
Gdyby ktoś reflektował: www.nufc.pl
_______________
*) Gdy ma się lat naście nalewanie benzyny do baku wydaje się wymarzoną pracą. W każdym razie mi się wydawało.
Fajnie jest połączyć dwie sprawy, które się lubi i jeszcze na tym zarabiać. No i talent do pisania karmić satysfakcją, że to ktoś czyta. Swoją drogą nie spędziłem jeszcze nigdy tyle czasu na portalu piłkarskim (chyba było tego z 10 min) jak dziś szukając tego tekstu a którym wspomniałeś. I nie znalazłem :(
OdpowiedzUsuńProszę, pomogę Ci: http://www.nufc.pl/index.php?news=pokaz&no=7037A z tymi trzema tysiami to żarcik był, tak dla picu. W rzeczywistości tworzę za dobre słowo i uścisk dłoni prezesa. No i dla frajdy :)
OdpowiedzUsuńWooow. Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńMisza, super! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńdla mnie, czy dla nich? :)
OdpowiedzUsuńPodziękował, acz jak wspomniałem wyżej, to im należy gratulować doskonałego nabytku ;)
OdpowiedzUsuńA dzięki. Szkoda że to był żart już miałem nadzieję, że ktoś płaci za pisanie :)
OdpowiedzUsuńJakby mi ktoś za pisaninę oferował trzy tysiące polskich nowych złotych miesięcznie, to bym spakował się nasikał Donalowi na firmowy polarek i ruszył do kraju...
OdpowiedzUsuńEch - nawspominałeś Pan czasy podstawówki, łezka w oku się kręci. Musze przyznać (z tego co pamiętam) że teksty w Golu były z Przeglądu Sportowego i Sportu, możliwe, że Telegazeta też była źródłem informacji. Pozdrawiam Pana Redaktora :D !!! Redaktor z Gola
OdpowiedzUsuńSam się wzruszyłem nie raz, gdy to pisałem ;). W kwestii Przeglądu Sportowego natychmiast wystosuje sprostowanie :). Pzdr Jerry
OdpowiedzUsuń