Przyjechało do nas dziecko co nie mówi dzień dobry. Z matką ma się rozumieć, prywatnie Anieśki siostrą. Uporczywe milczenie w fazie wymiany uprzejmości staraliśmy się z ośmiolatki przy kilku okazji wyplenić, za każdym razem kończyło się to jednak porażką, a za najbardziej spektakularną należałoby chyba uznać tą:
Matka: Ale ty jesteś niewychowana!
Córka (wzruszając ramionami): Ty mnie nie wychowałaś.
Przy okazji ostatniej wizyty małoletniej, przed bodaj dwoma laty, udaliśmy się do Brey, gdzie miała szansę wyszaleć się na pokaźnym arsenale gier wszelakich. Od symulacji jazdy kolejką górską, przez motory, samochody, mordobicia, po okładanie wychylających się robaczków młotkiem. Mika zapragnęła wówczas poprowadzić piękne, czerwone ferrari ulicami Monte Carlo, ale że nie sięgała jeszcze od kierownicy do pedałów, pilotowaniem auta podzieliliśmy się fifty fifty. Ja ze swej części wywiązałem się znakomicie. Dzieciak stracił zainteresowanie po pierwszym zakręcie.
Tym razem więc, nim jeszcze anieśkowi krewniacy postawili stopy na płycie dublińskiego lotniska, zasięgnąłem rady ekspertów, gdzie zabrać ośmiolatkę, by zakrzyknęła, że wujek z ciocią są cool. Miłościwie nam panujący Szef Wszystkich Szefów Naszej Huty (SWSNH) niedorzecznie polecał Muzeum Historii Naturalnej. Antonio sugerował farmę motyli, co nie byłoby pomysłem złym, gdyby lepidopterolodzy nie zwijali interesu z końcem sierpnia. Donal podsunął National Aquatic Center, usprawiedliwiając się, że wśród niespełna pięciomilionowej populacji budowa wypasionych centrów rozrywki dla małolatów jest nieopłacalna. Marne to tłumaczenie, bowiem w Dublinie wraz z przyległościami mieszka przeszło dwa miliony osób, a w niedawnym okresie boomu gospodarczego, pary małżeńskie i niemałżeńskie produkowały potomków regularnie co dziewięć miesięcy. Niemniej poradę Donala przyjąłem i śmy ruszyli na Aquapark.
To chyba słowo ‘National’ rozbudowało nasze oczekiwania, bowiem po przybyciu na miejsce westchnęliśmy cichutko z zawodem. Z wyjątkiem Miki, z której uszedł cały rezon na widok wijących się pod sufitem zjeżdżalni. Nie wiem tak naprawdę czego się spodziewałem. Wstyd się przyznać, ale w całym swoim niekrótkim już życiu nie byłem w Aquaparku. Słyszałem jednak, że są takie zjeżdżalnie, gdzie na końcowym odcinku wyprzedza się własny kostium kąpielowy o dwie długości. National Aquatic Center poziom adrenaliny podnosi tylko raz. No chyba, że u ośmiolatków.
Po krótkiej konsultacji z członkiem obsługi na pierwszy ogień wybraliśmy kolor zielony i był to strzał w dziesiątkę. Po zjeździe Zielonym Gigantem Mika, do tej pory zdająca się toczyć zażartą batalię z własnymi zwieraczami, wyraźnie się rozluźniła i na kolejny zjazd biegła ochoczo, bez wahania tym razem wskakując do Ciemnej Dziury (sic!). A za nią Mła. I tu wracamy do tej historii z adrenaliną. Do Ciemnej Dziury wskakuje się bowiem jak do studni. Kompletne ciemność, element zaskoczenia, przyzwoita prędkość, szaleńcze zakręty... do korytka na dole wpadłem z głośnym ‘jihaaa’. Mika natomiast zapragnęła zobaczyć się z mamą. Natychmiast.
Na zjazd trzecią i ostatnią zjeżdżalnią zdołałem ją namówić dopiero godzinę później.
- Jak było? – spytałem na dole.
- Suuuuper! – odparła Mika w pośpiechu oddalając się od zjeżdżalni.
Próbowaliśmy jeszcze karmienia fok w Howth, koni w Kildare, surowego piękna wodospadu w Powerscourt i rozmaitych placów zabaw, ale dla Miki rozrywką nr 1 pozostały ... gry flashowe na moim laptopie. Moim!
Wujek jest cool?
Jasne że wujek jest cool, a ciocia jeszcze bardziej cool-owa :)Wspomnienia Miki:- w Irlandii są dwa rodzaje policji: Garda i taka co jeździ czerwonym autem i grozi palcem- widok okna i kuchenki mikrofalowej ... co tam wcześniej wybuchło???- szaleńczy nikuśoraz lądowanie awaryjne ... że też musiało się jej to przydarzyć
OdpowiedzUsuńNie możesz mówić poważnie. Po tym co razem przeszliśmy, gdyśmy się pod lichym daszkiem przed szalejącym gradem kryli, Ty mi teraz piszesz, że ciocia jest bardziej cool-owa!? To doprawdy niesłychane...
OdpowiedzUsuń