Znajoma miała wypadek. Pozornie niepoważny, ale dla auta w skutkach śmiertelny, a dla samej prowadzącej nieprzyjemny w dwójnasób. Raz, że kilka następnych dni spędzić musiała córka Hołowczyca na szpitalnym łóżku, a dwa, że był to szpital irlandzki, w związku z czym najprzyjemniejszym dla głównej zainteresowanej punktem niniejszej historii był sam moment wypadku.
O totalnej niekompetencji irlandzkiej służby zdrowia powiedziano już chyba wszystko, choć nazwanie jej irlandzką uchodzić może za pewne nadużycie, skoro znakomita większość lekarzy na imię ma Rashid. Co innego jednak niekompetencja, a co innego brak podstawowych ludzkich odruchów i wydawałoby się charakterystycznej dla pionu medycznego chęci niesienia pomocy.
Schody zaczęły się na recepcji ostrego dyżuru. Pani Z Okienka, Mająca Te Dni Wymalowane Na Twarzy, kategorycznie odmówiła puszczenia do pacjentki kogokolwiek za wyjątkiem męża. Na nic zdały się tłumaczenia, że mąż po angielsku nie bardzo, a sprawa jest w sumie nieco ważna, więc może chociaż jednoosobowe wsparcie lingwistyczne... Nie! Pielęgniarka jest nieodwracalnie nieupoważniona do udzielenia jakichkolwiek informacji o stanie pacjentki osobom spoza rodziny - nawet sama poszkodowana upoważnić jej nie może. Trochę to dziwne, ale zasady są zasadami. Zasiedliśmy więc w poczekalni, podczas gdy Znajomy samotnie ruszył na spotkanie z lekarzem.
W efekcie okazało się, że pilnie strzeżony opis stanu zdrowia pacjentki, w ustach wszystkich osobników w fartuchach w promieniu dwudziestu metrów brzmiał... I'm busy. Na to Anieśce załączył się dobrze już znany tryb kill`em, Pani Z Okienka, Mająca Te Dni Wymalowane Na Twarzy przyjęła krótką serię cierpkich słów i nagle niebo przejaśniło się, a do poczekalni zstąpiła pielęgniarka upoważniona do zdradzenia stanu zdrowia pacjentki osobom trzecim. Nawet audiencja u Znajomej, dotąd pozostająca poza zasięgiem osób spoza rodziny, dla Anieśki nagle okazała się możliwa.
Czyli da się. Ale nie bez kosztów. Chyba, że pozostawienie pacjenta samemu sobie przez całą noc należy do standardowych procedur szpitala. Według porannej relacji Znajomej pokój pielęgniarek znajdował się po przeciwnej - do jej sali - stronie korytarza. Ze swego miejsca słyszeć mogła brzęk filiżanek z herbatą, najwyraźniej jednak dźwięk w tym magicznym szpitalu płynął jednokierunkowo, panie salowe bowiem nie mogły słyszeć jej. A Znajoma z upływem czasu krzyczała coraz głośniej. Bo czuła usilną potrzebę wizyty w toalecie, bo chciało jej się pić, bo zjechała z oparcia łóżka, a nafaszerowana morfiną nie miała siły ruszyć nawet głową. Bez odzewu. A wszystko to nie w odrapanym szpitalu, gdzie pielęgniarki tyrają za osiemset zeta, a w nowoczesnym obiekcie, który za swe wątpliwej jakości usługi wystawi Znajomym rachunek liczony w setkach euro.
Szczęśliwie zaawansowana znieczulica oraz postępujący mitowisizm okazały się domeną ostrego dyżuru, a odkąd Znajomą przeniesiono na oddział wewnętrzny sprawy uległy zdecydowanej poprawie. Dzięki temu wraz ze Znajomym skupić mogliśmy się na prawnych konsekwencjach wypadku, co szybko przypominać zaczęło komputerową grę przygodową. By zainteresować sprawą ubezpieczyciela niezbędne było odzyskanie zholowanego przez gwardzistów wraku, co wymagało stosownego pisma z Gardy, do czego z kolei konieczne było upoważnienie od Znajomej. Ale po kolei.
Na Gardzie Miły Pan zakomunikował, iż obaj zajmujący się odholowanymi autami oficerowie przebywają aktualnie w terenie, ale już jego w tym głowa, by w oka mgnieniu prężyli się służbiście w drzwiach komisariatu, tymczasem gdybyśmy uprzejmi byli spocząć na ławce w poczekalni... Posłusznie spoczęliśmy na ławce w poczekalni. Godzina była 14:30.
14:52 - Miły Pan ponownie otworzył okienko, by zakomunikować, że obaj oficerowie zajmujący się odholowanymi autami przebywają aktualnie na arcy ważnym spotkaniu, ale pamiętają o nas i zajmą się nami tak szybko, jak będzie to możliwe.
15:18 - Oficer zajmujący się odholowanymi autami otworzył okienko, przyjrzał się nam badawczo, po czym obiecał wrócić do nas za krótką chwilkę.
15:32 - Oficer ponownie otworzył okienko, gestem przywołując dwóch AfroIrlandczyków, którzy od kwadransa sprawdzali wytrzymałość na zmęczenie jednego z blatów w poczekalni.
15:56 - Dwaj AfroIrlandczycy po burzliwej dyskusji oddalili się nieco na naradę, co skrzętnie wykorzystała pewna Rumunka, która na Garde wkroczyła przed trzema minutami.
15:57 - Grzecznie spytałem Oficera, czy zamierza nas dziś obsłużyć, bo mimo iż na łaskawą audiencję czekamy już półtorej godziny, on zdaje się zajmować petentami w kolejności zupełnie odwrotnej niż w społeczeństwie konsumpcyjnym przyjęto. Oficer wzruszył ramionami, oświadczając, że w pierwszej kolejności udzieli widzenia damie z Rumunii.
16:12 - Dama z Rumunii odstąpiła na moment od okienka co śmy z prędkością atakującej kobry wykorzystali do naświetlenia naszej sprawy.
- List upoważniający od małżonki jest? - skwitował naszą opowieść Oficer
- Nie ma
- Momencik w takim razie poproszę - odarł, gestem przywołując AfroIrlandczyków.
16:23 - Oficer pożegnał się serdecznie z czarnoskórymi dżentelmenami, gestem zapraszając Damę z Rumunii.
16:35 - Oficer pożegnał po ojcowsku Damę z Rumunii, by po chwili ponownie zażądać od nas listu upoważniającego. Jeszcze śmy cheat`a ‘małżonka w stanie ciężkim’ próbowali, ale znakomity detektyw nie dał się przechytrzyć. Nie pozostało nic innego, jak list upoważniający skołować.
O totalnej niekompetencji irlandzkiej służby zdrowia powiedziano już chyba wszystko, choć nazwanie jej irlandzką uchodzić może za pewne nadużycie, skoro znakomita większość lekarzy na imię ma Rashid. Co innego jednak niekompetencja, a co innego brak podstawowych ludzkich odruchów i wydawałoby się charakterystycznej dla pionu medycznego chęci niesienia pomocy.
Schody zaczęły się na recepcji ostrego dyżuru. Pani Z Okienka, Mająca Te Dni Wymalowane Na Twarzy, kategorycznie odmówiła puszczenia do pacjentki kogokolwiek za wyjątkiem męża. Na nic zdały się tłumaczenia, że mąż po angielsku nie bardzo, a sprawa jest w sumie nieco ważna, więc może chociaż jednoosobowe wsparcie lingwistyczne... Nie! Pielęgniarka jest nieodwracalnie nieupoważniona do udzielenia jakichkolwiek informacji o stanie pacjentki osobom spoza rodziny - nawet sama poszkodowana upoważnić jej nie może. Trochę to dziwne, ale zasady są zasadami. Zasiedliśmy więc w poczekalni, podczas gdy Znajomy samotnie ruszył na spotkanie z lekarzem.
W efekcie okazało się, że pilnie strzeżony opis stanu zdrowia pacjentki, w ustach wszystkich osobników w fartuchach w promieniu dwudziestu metrów brzmiał... I'm busy. Na to Anieśce załączył się dobrze już znany tryb kill`em, Pani Z Okienka, Mająca Te Dni Wymalowane Na Twarzy przyjęła krótką serię cierpkich słów i nagle niebo przejaśniło się, a do poczekalni zstąpiła pielęgniarka upoważniona do zdradzenia stanu zdrowia pacjentki osobom trzecim. Nawet audiencja u Znajomej, dotąd pozostająca poza zasięgiem osób spoza rodziny, dla Anieśki nagle okazała się możliwa.
Czyli da się. Ale nie bez kosztów. Chyba, że pozostawienie pacjenta samemu sobie przez całą noc należy do standardowych procedur szpitala. Według porannej relacji Znajomej pokój pielęgniarek znajdował się po przeciwnej - do jej sali - stronie korytarza. Ze swego miejsca słyszeć mogła brzęk filiżanek z herbatą, najwyraźniej jednak dźwięk w tym magicznym szpitalu płynął jednokierunkowo, panie salowe bowiem nie mogły słyszeć jej. A Znajoma z upływem czasu krzyczała coraz głośniej. Bo czuła usilną potrzebę wizyty w toalecie, bo chciało jej się pić, bo zjechała z oparcia łóżka, a nafaszerowana morfiną nie miała siły ruszyć nawet głową. Bez odzewu. A wszystko to nie w odrapanym szpitalu, gdzie pielęgniarki tyrają za osiemset zeta, a w nowoczesnym obiekcie, który za swe wątpliwej jakości usługi wystawi Znajomym rachunek liczony w setkach euro.
Szczęśliwie zaawansowana znieczulica oraz postępujący mitowisizm okazały się domeną ostrego dyżuru, a odkąd Znajomą przeniesiono na oddział wewnętrzny sprawy uległy zdecydowanej poprawie. Dzięki temu wraz ze Znajomym skupić mogliśmy się na prawnych konsekwencjach wypadku, co szybko przypominać zaczęło komputerową grę przygodową. By zainteresować sprawą ubezpieczyciela niezbędne było odzyskanie zholowanego przez gwardzistów wraku, co wymagało stosownego pisma z Gardy, do czego z kolei konieczne było upoważnienie od Znajomej. Ale po kolei.
Na Gardzie Miły Pan zakomunikował, iż obaj zajmujący się odholowanymi autami oficerowie przebywają aktualnie w terenie, ale już jego w tym głowa, by w oka mgnieniu prężyli się służbiście w drzwiach komisariatu, tymczasem gdybyśmy uprzejmi byli spocząć na ławce w poczekalni... Posłusznie spoczęliśmy na ławce w poczekalni. Godzina była 14:30.
14:52 - Miły Pan ponownie otworzył okienko, by zakomunikować, że obaj oficerowie zajmujący się odholowanymi autami przebywają aktualnie na arcy ważnym spotkaniu, ale pamiętają o nas i zajmą się nami tak szybko, jak będzie to możliwe.
15:18 - Oficer zajmujący się odholowanymi autami otworzył okienko, przyjrzał się nam badawczo, po czym obiecał wrócić do nas za krótką chwilkę.
15:32 - Oficer ponownie otworzył okienko, gestem przywołując dwóch AfroIrlandczyków, którzy od kwadransa sprawdzali wytrzymałość na zmęczenie jednego z blatów w poczekalni.
15:56 - Dwaj AfroIrlandczycy po burzliwej dyskusji oddalili się nieco na naradę, co skrzętnie wykorzystała pewna Rumunka, która na Garde wkroczyła przed trzema minutami.
15:57 - Grzecznie spytałem Oficera, czy zamierza nas dziś obsłużyć, bo mimo iż na łaskawą audiencję czekamy już półtorej godziny, on zdaje się zajmować petentami w kolejności zupełnie odwrotnej niż w społeczeństwie konsumpcyjnym przyjęto. Oficer wzruszył ramionami, oświadczając, że w pierwszej kolejności udzieli widzenia damie z Rumunii.
16:12 - Dama z Rumunii odstąpiła na moment od okienka co śmy z prędkością atakującej kobry wykorzystali do naświetlenia naszej sprawy.
- List upoważniający od małżonki jest? - skwitował naszą opowieść Oficer
- Nie ma
- Momencik w takim razie poproszę - odarł, gestem przywołując AfroIrlandczyków.
16:23 - Oficer pożegnał się serdecznie z czarnoskórymi dżentelmenami, gestem zapraszając Damę z Rumunii.
16:35 - Oficer pożegnał po ojcowsku Damę z Rumunii, by po chwili ponownie zażądać od nas listu upoważniającego. Jeszcze śmy cheat`a ‘małżonka w stanie ciężkim’ próbowali, ale znakomity detektyw nie dał się przechytrzyć. Nie pozostało nic innego, jak list upoważniający skołować.
- Jesteśmy otwarci do piątej – krzyknął jeszcze za nami Oficer.
16:52 – Z kompletem wymaganych dokumentów zameldowaliśmy się na Gardzie. Oficer przyjął papiery, po czym bez zbędnych wyjaśnień zatrzasnął okienko.
17:11 – Jako szczęśliwi, świeżo upieczeni posiadacze ‘Release Note’ ruszyliśmy po samochód, a raczej to co z niego zostało.
17:23 – Uprzejmy pan, który z racji pełnionych obowiązków znajdował się w posiadaniu klucza do przechowalni aut z tych lub innych powodów odebranych właścicielom, oznajmił, że w zasadzie są już zamknięci, a on siedzi jeszcze w biurze właściwie tylko dlatego, że rano zbyt długo zwlekał z odpowiedzią na pytanie małżonki ‘czy jestem gruba’. Nawet jednak, gdyby system nie był już zamknięty, auta byśmy nie dostali ponieważ Znakomity Detektyw, najwyraźniej wciąż będący pod urokiem Damy z Rumunii, dokument uprawniający do odbioru niewielkiej stalowej kosteczki, która kiedyś była Fiatem Seicento wypisał...
...na...
...Jej...
...Nazwisko.
Dziękuję za uwagę.
Domyślam się, że to wcale nie koniec przygód.Współczuję.Ale tak generalnie, to róbcie awanturę wszędzie. Awantura, z użyciem wyrazów powszechnie uznawanych za obelżywe, zazwyczaj pomaga.
OdpowiedzUsuńZ opisu szpitala pomyślałem najpierw, że to Hanka Sawicka w Otwocku, gdzie miałem nieszczęście się kiedyś znaleźć wbrew swojej woli. Co do obsługi w okienku - mogłeś nie wiedzieć, ale i tak zostaliście obsłużeni w rekordowo szybkim czasie. Otóż Czarnoskórzy Dżentelmeni, których tam spotkaliście przyszli tam po raz ósmy w ciągu tygodnia i przyjdą jeszcze razy 7 w tej samej sprawie, a Dama z Rumunii została pozornie tak szybko obsłużona, bo przywiozła właśnie w ojczystego kraju świadectwo swojej matki z I komunii poświadczone tydzień temu przez nieżyjącego od 12 lat ojca przeora i przetłumaczone z łaciny przez jej obecnego konkubenta o słabej znajomości jakiegokolwiek języka.
OdpowiedzUsuńJak ogólnie jestem bardzo do ludzi nastawiony pokojowo i nie znoszę wszczynać awantur. Okazuje się jednak, że z przerażającą liczbą osób po dobroci się po prostu nie da. Trzeba używać wspomnianych słów powszechnie uważanych za obelżywe i wzywać kierownika.Oczywiście, że na tym nie koniec. Znajomemu w tym samym czasie ktoś podprowadził auto. Nieszczęście to stworzenia stadne.
OdpowiedzUsuńZa wiele cech Cię szanuje Pendragonie. Wiara w ludzi zajmuje szóste miejsce na tej liście;). Niestety Dama z Rumunii tłumaczyła, że powinna być obsłużona bez kolejki, bo ona już rano dzwoniła (!?). Co do Czarnoskórych Dżentelmenów możesz mieć rację :)
OdpowiedzUsuńO, dzięki, ciekaw jestem wcześniejszych pozycji :)
OdpowiedzUsuńOni tu w czasie rejestracji do szpitala pytaja jakiego jestes wyznania, tak dziwnie troche.
OdpowiedzUsuńPewnie znając skutki działań tutejszych lekarzy, wolą wiedzieć zawczasu czy do pacjenta wzywać księdza, rabina, czy szamana...
OdpowiedzUsuńDobre :D Nie wypowiadam się, bo w szpitalu nie byłam, ale znajomi, którzy byli (w Naas), nie narzekali...
OdpowiedzUsuń... bo nie przeżyli? ;)
OdpowiedzUsuń