Dobrze jest mieć Kogoś - to nie nowina. Zwłaszcza na emigracji, w obcym kraju, z daleka od domu i rodziny, fajnie mieć Kogoś z kim wciąć można pączka w Tłusty Czwartek. Kiedyś Kumpel oświadczył nawet na szerokim forum, że on to by chciał, by ktoś go opieprzył, za późny powrót z pracy w stanie lekkiej nieważkości, aleśmy zgodnie uznali to za znak, by skończyć flaszkę i rozejść się do domów.
Drugiej połówki szukają więc single, a trzeciej ci, którzy w kraju pozostawili żony (rzadziej mężów) i dziatwę. W innym kraju wszak się nie liczy, choć zalecana jest rozwaga. Znajomy przeżywał swego czasu upojne chwilę z pewną Słowaczką, do czasu gdy 'życzliwy' nie powiadomił szanownego małżonka niewiernej niewiasty, podówczas szlifującego obiecującą karierę w ojczystych siłach specjalnych. W efekcie Don Juan salwować się musiał tygodniem wolnego i ziemianką w górach Wicklow. Do cywilizowanego świata powrócił z silnym postanowieniem ograniczenia stosunków hmm... dyplomatycznych ze Słowacją.
Dobre dwa lata temu wdałem się w rozmowę z pewnym Irlandczykiem w pracy. Bardziej typ Robina Williamsa niż Bradzia Pitta, twierdził jednak, że wśród emigrantek cieszy się sporym powodzeniem. "Kobiety ze wschodu są piękne", mówił, "Nie to co nasze, jak już jakaś jest szczupła, tak zadziera nosa, że mózg jej przez nozdrza widać. Emigrantki są bardziej kontaktowe, dobrze jest znać kilka zwrotów w ich języku i dalej sprawy toczą się same", tu mrugnął porozumiewawczo. "Może za wyjątkiem Polek", dodał po chwili, "Polacy są bardzo hermetyczną grupą".
Trudno odmówić mu racji, choć wydaje się, że od tamtej pory sporo się zmieniło. Tubylcy łatwo broni nie składają, więc związki Irlandczyka z Polką, wcale nie należą do rzadkości, podczas gdy wciąż trudno o układ odwrotny. Anieśka powiedziałaby, że to dlatego iż cytuję: 'większość polskich mężczyzn na Wyspach jest beznadziejna', ale jestem pewien, że to tylko subiektywna opinia, wyrobiona w oparciu studium kilku odosobnionych przypadków. Choć faktycznie ciężko jest zbić Jej argumenty, gdy po raz n-ty w samolocie pokazuje mocującą się z ciężkim bagażem kobietę i wianuszek facetów bezczynnie obserwujących jej wysiłki z poziomu fotela. Jeśli do tego dodać, że płeć o silnie rozwiniętym ośrodku mózgowym odpowiedzialnym za kupowanie butów stanowi emigracyjną mniejszość, ciężko dziwić się, że walka o nadwiślańskie piękności jest zażarta, a przybywające z Polski singielki zajęte są już po odprawie paszportowej.
Grupa białogłowych łaskawszym okiem patrzących na dzielnych, polskich mężów, dodatkowo jest zawężona o panie, która na Wyspy przyleciały w poszukiwaniu pracy, nie miłości, choć skore są, by jedno z drugim połączyć if ju noł łot aj min. Pewien irlandzki znajomy zapragnął zalegalizować związek ze swą rodaczką, do czego konieczne było - z oczywistych powodów - doprowadzenia do szczęśliwego finału ciągnącej się już od dłuższego czasu sprawy rozwodowej z poprzednią małżonką. Skontaktował się więc ze swoim prawnikiem, który wysłuchawszy rewelacji wykrzyknął: "Mój Boże, proszę powiedz, że nie żenisz się z dwudziestoparoletnią Polką".
Najwyraźniej w ich hrabstwie wręcz plagą były szybkie śluby podstarzałych, tamtejszych jegomościów z młodymi, polskimi siksami, poprzedzające jeszcze szybsze rozwody i nie do końca sprawiedliwe podziały majątków.
Ci polscy mężczyźni, którzy beznadziejni nie są i chętnie weszliby w bliższe relację z miłośniczką komedii romantycznych, muszę się więc mocno nakombinować. Ostatnio sporo mówi się o otwarciu wąsatych Sarmatów na kierunek słowacki. Najwyraźniej słowaccy panowie są jeszcze bardziej beznadziejni.
Coraz częściej też znajomi wracają z urlopu w kraju wypoczęci, zrelaksowani, tryskający energią, z bananem na twarzy. Od razu widać, że coś się zmieniło. Zwykle wracają bladzi, wyczerpani, z worami pod oczami i jawnie protestującą wątrobą. "A nic takiego", odpowiadają zagadnięci, "dziewczynę znalazłem. Znów za miesiąc lecę do Polski, potem za dwa, na wakacje ona przyleci do mnie, a dalej się zobaczy". Wiadomo łatwiej zaimponować dziewczynie zabierając ją do eleganckiej restauracji, niż na piwo do parku, jak to się zwykło za mych czasów czynić.
Dwójka moich dobrych znajomych poznała się za pośrednictwem wspólnej koleżanki. Fakt, że jedno z nich mieszkało wówczas w Polsce, a drugie mokło w Irlandii nie stanowił żadnej przeszkody. Gdy już pierwsze odciski od klepania w klawiaturę pojawiły się na palcach, dziewczyna przyjechała do Krainy Deszczowców. Za pierwszym razem na tydzień, za drugim na rok. Dziś na jej dłoni błyszczy diamencik, o powrocie do kraju już nie wspominają.
Ich swatka tyle szczęścia nie miała. Wobec trudnej sytuacji finansowej jej Luby zaproponował rewolucyjny plan naprawczy. Kobita z dzieckiem wróci do Polski, on sprzeda samochód, mieszkał i dojeżdżał do pracy będzie z kolegą. Spłaci raty, odłoży trochę grosza, za trzy miesiące znów będą razem. Pozbywszy się dwóch kul u nogi, przebudował nieco plan. Auta ani myśli sprzedawać, do pracy chadza nieco rzadziej. Wiadomo, po dobrym melanżu niekoniecznie ma się ochotę na harówkę. Dla ich związku nie widzi przyszłości, o czym uprzejmy był matkę swego dziecka poinformować telefonicznie, nim dobrze rozpakowała walizki.
Polacy jak widać pełnymi garściami czerpią z różnorodności emigracyjnego rynku randkowego. Do nowego otoczenia adaptujemy się w momencie - jak złote rybki.
Fajnie to opisałeś :) Ja zagustowałam w Irlandczykach, po prostu bardziej mi odpowiadają fizycznie niż Polacy, ale o gustach się nie dyskutuje ;) I prawdę mówiąc, od przyjazdu tu żaden z poznanych Polaków nie wzbudził u mnie jakichś gorętszych uczuć, bo jeszcze trzeba tego czegoś, tej iskry, żeby dwoje singli się sparowało :) PS. Po Wielkiejnocy będzie u mnie Zgryźliwy i Pendragon. Pomna poprzedniej odmowy, pytam się delikatnie, czy nie miałbyć ochoty (razem z Anieśką) wstąpić na drinka i dysputę? ;) Pzdr
OdpowiedzUsuńNa szczęście jestem tu z żoną, więc zagadnienie poszukiwania połówki mnie nie dotyczy- jeden problem z głowy. Spokój wewnętrzny jest bardzo ważny, a tego nie osiągniesz oszukując kogoś bliskiego lub wplątując się w jakiś niezdrowy związek.
OdpowiedzUsuńAaaaa! Białogłów, kurde balans! Nie "białogłowych", chyba, ze o siwych piszesz.
OdpowiedzUsuńAnieśce powiedz że tylko na dysputę :) Ja będę po 15 apr. dopiero. Czy Irolka mnie słyszy?
OdpowiedzUsuńSłyszy :) wysłałam wczoraj maila do Zgryźliwego z pytaniem kiedy się zjawi, i czekam na odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńJa z tego samego powodu gustuje w Polkach:). Na dysputę szanse marne, bo raz: 19.IV lecę do kraju, a dwa: pracuje już nieco inaczej niż kiedyś - zawsze w weekendy i przed pierwszą w nocy nie kończę. Miło jednakowoż, że o nas pomyślałaś.
OdpowiedzUsuńNie uwierzy...;)
OdpowiedzUsuńJa też raczej z monogamistów i długodystansowców. Nie mniej są ludzie, którzy preferują nieco ryzyka i adrenalinki :)
OdpowiedzUsuń... to ja pójdę sobie na grochu poklęcze, dobrze psze Pani?;)
OdpowiedzUsuńA była pani proszona o korektę tekstu? Nad tyloma aspektami notki można było się zastanowić, ale nie, najlepiej jakiś błąd wyszukać, wynotować i się co? dowartościować? Typowe zachowanie dla Polaka ze średniej półki, bez urazy rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńDziwne by bylo jakbys napisal co innego o sobie- Anieska tez tu zaglada :) Nie miala nic przeciw temu 'raczej'?
OdpowiedzUsuńNo dzięki serdeczne za wzięcie mej skromnej osoby w obronę, ale Luka, w drodze wyjątku, prawo ma to i owo zredagować. Zamieniliśmy jakiś czas temu kilka słów na temat gramatycznych rowów mariańskich w blogosferze, ze słynnym słowem "bynajmniej" na czele, także popiół na moją, nie jej głowę :)
OdpowiedzUsuńKurcze, może miała. Zastanawiałem się właśnie czemu się do mnie nie odzywa...
OdpowiedzUsuńI co? Już lepiej? ...a tak na marginesie, teraz ja mam ciche dni hehe. Ten który zrozumie kobiety będzie prawdziwym geniuszem.
OdpowiedzUsuń22B8X1 bxgnfcebozok, [url=http://wscuauiuagqt.com/]wscuauiuagqt[/url], [link=http://tqqqrhgaquof.com/]tqqqrhgaquof[/link], http://yuqrkfyewetg.com/
OdpowiedzUsuń