Dość o samochodzie. Tego dnia od rana czułem, że coś się święci. Anieśka chodziła jak po sznureczku. Odkurzyła podłogę, rozwiesiła pranie, umyła okna, wypastowała buty, wytrzepała poduszki na kanapie, zmyła gary, wymieniła przepaloną żarówkę w salonie, naoliwiła skrzypiące drzwi, o które tak długo mnie prosiła, a w końcu stanęła w progu i paląc raka i mnąc niemiłosiernie brzeg fartucha spytała czy wyjść może z kolegami z poprzedniej pracy na drinka. Puściłem. A niech ma.
Czas pokazał, że anieśkowa kompanija wybrała sposób nieco mniej pracochłonny, swe połowice zapewniając, że spotkanie odbędzie się w gronie wyłącznie męskim. Kłamstwo to o tyle było w ich oczach usprawiedliwione, że cel przecież szczytny - ostatnie to w końcu tego typu spotkanie. Obaj koledzy w czasie nie długim planowali bowiem porzucić swobodę stanu kawalerskiego i przenieść się pod pantofel, a co za tym idzie wszelkie spotkanie koedukacyjne, bez udziału szczęśliwych małżonek absolutnie będą wykluczone.
Bo Irlandczycy się nie puszczają. Znaczy wzajemnie. Na mitingi z udziałem płci przeciwnej. Taka fundamentalna, narodowa zasada. Jak to, że Niemcy nie ściągają, Amerykanie nie potrafią wymienić trzech stolic europejskich, a w Algierii kamieniuje się wdowę z trzynastoletnim stażem za używanie rzeczowników rodzaju męskiego.
Anieśkowe rewelacje potwierdził Donal, zdziwiony jak onegdaj, gdy spytałem dlaczego mają w łazience dwa krany. Jeden na ciepłą wodę, drugi na zimną, mówił wtedy. Teraz zdawało mu się, że tłumaczy rzecz równie oczywistą. Po co kusić los, wyjaśniał, jak już związałeś się z jedną kobietą nie ma powodu, żebyś widywał się z innymi, to działa w dwie strony. To jest chemia, zwierzęce instynkty, nie warto ryzykować.
Gdy wspomniałem, że wieczoru pewnego wróciwszy z pracy, zastałem Anieśkę z niedawnym naszym sąsiadem, jak gdyby nigdy nic sączących herbatę przy kuchennym stole, nie krył oburzenia. Musiałem wspomnieć, że gość nasz był geologiem, by ochłonął (sory Kwasek za te słowa, jeśli czytasz, on nie widział Twoich zdjęć z Hawajów, Północnego Bieguna i innych takich).
Irlandczykom współczuć więc, że związki ich są o jedno spotkanie przy drinku od rozpadu, a ja trzy tygodnie temu zaszedłem do Anieśki, pytając niby hipotetycznie, czy widziałaby jakiekolwiek przeciwwskazania, bym z kolegami dwoma śmignął na kilka dni do Barcelony. Jak mi zapełnisz lodówkę i nasmażysz kotletów możesz lecieć nawet do Peru - usłyszałem.
To lecę.
Znaczy nie do Peru.
Za pięć godzin.
Mądre rzeczy tu piszesz. Biedni ci Irlandczycy. Żeby więcej ludzi im współczuło, podzieliłam się Twoim blogiem ze znajomymi z blipa, niech tez mają chwilę przyjemności z czytania.Czekam na zdjęcia z wyjazdu:)
OdpowiedzUsuńNo wreszcie ktoś docenił mądrości z mego bloga płynące ;). A zdjęcia będą, ale mniej niżem wstępnie planował, ale o tym kiedy indziej.
OdpowiedzUsuńMisiu, tylko nie popadnij w samouwielbienie, że ktoś Cię pochwalił ;pI baw się dobrze w Barcelonie :D
OdpowiedzUsuńTo już byłeś tam? - tak wychodzi z obliczeń...Mnie do Barcelony ciągnie ze względu na twórczość Gaudiego a Hiszpania jako Hiszpania ze swoim klimatem jest już na drugim miejscu choć wcale nie tak znowu daleko z tyłu.Seaty produkują w Barcelonie, czy masz zamiar osobiście nadzorować narodziny swojego nowego auta?W życiu nie siedziałem nawet w żadnym Seacie, czy wiele straciłem???Na jednym forum znalazłem b.dobrą wersję Toledo z 2001 za 2000 euro, czy to nie za mało jak na takie auto?Pzdr
OdpowiedzUsuńRzadko się to zdarza, więc się nieco podeskcytowałem :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie pojechałem ... ale o tym później. Gaudi, klimat i wszechobecne seaty to tylko kilka z wielu plusów Barcelony. Największą atrakcją jest bez wątpienia .... akwarium, ale o tym też później. Co do seata to z pewnością miałeś kiedyś ulubioną koszulkę bądź czapkę, którą oglądając teraz na zdjęciach myślisz, gdzieś Ty miał głowę. Podobnie jest ze mną i seatem.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozwól, drogi Kolego, że sprostuję kilka informacji: nie jestem geologiem tylko geodetą, nie byłem na Hawajach tylko w Polinezji i nim sączyliśmy herbatę... a z resztą, to już nie jest takie ważne... Aby ochłonąć polecam link do moich kolorowych zdjęć z biegunów i innych takich: http://picasaweb.google.com/pawel.kwasnik ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://picasaweb.google.com/pawel.kwasnik
OdpowiedzUsuńCóż, linki nie wklejają się poprawnie... Może dlatego że to nie miejsce na autoreklame, odwaracanie uwagi od osoby Autora :-)))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGeodetą, no właśnie, to miałem na myśli. Jesteś absolutnie pewien, że nie byłeś na Hawajach? Bo ja strasznie na Ciebie zły za te Hawaje byłem, a teraz mi głupio, że bezpodstawnie. A ludzie inteligentni sobie skopiują adres linka, wkleją w przeglądarkę, wytną dwie spacje po słowie 'pawe' i będą chłonąć :).Pzdr
OdpowiedzUsuńP.S. Jeśli ten Tolek z 2001 ma silnik to cena faktycznie jest niska...
OdpowiedzUsuńAha, i "Misiu"? Serio? Weź bo se ktoś coś pomyśli...
OdpowiedzUsuńJa wiem, że dzieci i kobiety głosu nie mają szczególnie w temacie motoryzacji, ale pozwól, że się wtrącę :) Otóż, całkiem niedawno sama nałogowo wertowałam wirtualne stronki w celu znalezienia nowego auta i zauważyłam pewną rzecz. Otóż - jak wiadomo - są marki tańsze i droższe. Z tego co widziałam, Seaty [zwłaszcza Toledo] nie należą do najdroższych, więc wspomniana przez Vincenta V. cena za Toledo z 2001 roku wcale nie jest niska. Powiedziałabym, że normalna. Mieliśmy nawet na oku jednego Seata [nie pamiętam, czy to była Cordoba, czy Toledo], ale po tym, jak podzieliliśmy się tą wesołą nowiną z zaprzyjaźnionym mechanikiem, zrezygnowaliśmy z dalszych poszukiwań wśród czterokołowców tego hiszpańskiego koncernu [aczkolwiek z przyjemnością stałabym się posiadaczką młodszej generacji Seata Leona] :)
OdpowiedzUsuńhttp://polacywlimerick.com/index.php?topic=3886.0masz linka, a moze rzeczywiscie Taita ma racje... nie wiem.O akwarium w Barcelonie nie wiedzialem, ale to dodatkowy powod by tam byc :)
OdpowiedzUsuńDrogi Kolego, nie gadaj za wiele, bo się wyda i nie będzie więcej puszczania;) Tzn. Chłop na piwo mnie z Tobą nie będzie puszczać...:) Buziaki
OdpowiedzUsuńO akwarium wspomniałem raczej ironicznie. Po prawdzie moim faworytem jest wioska olimpijska. A co do Tolka, wygląda że Taita faktycznie ma rację. Przejrzałem kilka ogłoszeń (na DoneDeal jest "Twój" seat za 2 200), ceny mocno się zmieniły odkąd ja rozglądałem się za Toledo. 2 100 w istocie brzmi rozsądnie. I nic po za tym.
OdpowiedzUsuńZ mechanikami tak już jest. Wszystkie auta są be, za wyjątkiem tych, którymi jeżdżą i które mają na sprzedaż. Seat nie jest z pewnością autem klasy VW lub audi, ale zbudowany jest w ogromnej większości na tych samych podzespołach (moja cordoba miała silnik VW Polo), a przy tym jak zauważyłaś kosztuje odczuwalnie mniej. To rozsądna propozycja dla tych, którzy za te same pieniądze wolą mieć auto nowsze, niż - teoretycznie - lepsze.
OdpowiedzUsuńA bo to tylko na donedeal :) Gość obskoczył wszystkie stronki, bo na autotrader i carzone również jest, z tym, że za 2 500 euro. A Seaty Toledo z tego rocznika mniej więcej w takiej cenie są, mówię Ci... Wiadomo, że są też droższe sztuki, szczególnie jeśli mają mały przebieg. Swoją drogą, jeśli ktoś szuka nowego auta, polecam carsireland.ie - najbardziej przypadła mi do gustu. Mam wrażenie, że ceny aut na tej stronie są dużo niższe niż na carzone. Zrobił się nam tutaj mały kącik motoryzacyjny ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, a pierwsze zdanie postu to: 'Dość o samochodzie' :)
OdpowiedzUsuńBuahahaha :) Faktycznie :) Zaraz dostaniemy bana za off topic ;)
OdpowiedzUsuń7Bkk52 nblkvoodxzec, [url=http://tajzigistzze.com/]tajzigistzze[/url], [link=http://lsakmjukthyj.com/]lsakmjukthyj[/link], http://ojgqypasvmsb.com/
OdpowiedzUsuńAf942k joszonpspvok, [url=http://adozbozvgcdq.com/]adozbozvgcdq[/url], [link=http://ymtsgfwfcdbn.com/]ymtsgfwfcdbn[/link], http://rlngditzindf.com/
OdpowiedzUsuń