Na wykresie życia każdego człowieka znajdują się charakterystyczne punkty, które same w sobie może nie są niczym wielkim, jednak nic już po nich nie jest takie samo. Pierwszy krok, pierwszy ząb, pierwszy dzień w szkole, pierwsze oryginalne buty, pierwsze dżigi dżigi, pierwszy samodzielny wyjazd na wakacje, pierwsze dżigi dżigi z udziałem drugiej osoby, pierwsza praca, pierwszy samochód, pierwsze mieszkanie, pierwsze dziecko, pierwszy siwy włos, pierwszy wnuk. Można by wymieniać w nieskończoność, choć z wiekiem człowiek łapie się raczej na zaliczaniu punktów ostatnich - ostatni włos, ostatnie dżigi dżigi, ostatni ząb, ostatni krok.
Anieśka wciąż zalicza punkty pierwsze, a kolejnym w jej kolekcji stał się pierwszy samochód. Moje poszukiwania następcy Seacika przedłużały się na tyle, że Anieśka całkowicie straciła nadzieję na jego przejęcie, postanowiła więc pokazać mi jak tego typu sprawy się załatwia. Jednego dnia wyszukała samochód, skontaktowała się z właścicielem, zorganizowała oględziny mechanika, nabyła auto i ... zaliczyła pierwszą kraksę. W połowie debiutanckiej przejażdżki zajechała na parking, gdzie perfekcyjnie umieściwszy auto między liniami (kolejny pierwszy raz), zgasiła silnik, chwyciła za klamkę i niewłaściwie oceniwszy zasięg nieproporcjonalnie długich drzwi, z rozmachem wyrżnęła w stojące obok Clio. Z bocznego migacza samochodu nie ostało się wiele.
Jak się po chwili okazało, właścicielką Clio była Rodaczka, która miarkowała auto w niedługim czasie sprzedać, a sproszkowany kierunkowskaz ceny raczej nie podbijał. Na wymianę numerów telefonu i uroczystą obietnicę naprawienia szkód przystała pewnie bardziej z ciekawości, niż wiary w nasze słowa. Kiedyś, w przedemigracyjnych czasach, staliśmy z Ogórem pod takim ogrodzeniem głośno zastanawiając się czy jest pod napięciem (ogrodzenie, nie Ogór). W końcu nie wytrzymałem i z braku lepszych propozycji sprawdziłem to na dotyk. Nie było. Ciekawość czasem bierze górę nad zdrowym rozsądkiem.
Raptem w naszych rękach pojawiła się szansa na poprawę wizerunku Polaków na emigracji w oczach ... Polaków na emigracji. Przy najbliższej okazji ruszyliśmy więc na szrot. A w zasadzie Anieśka ruszyła, bo ja kuliłem się na siedzeniu pasażera jej Perłowej Strzały. Co się po drodze jednak okazało? Manewry, które dla Anieśki siedzącej za sterami ciężkiego i mało zwrotnego Seata były swoistym mission impossible, Anieśce siedzącej za sterami autka rozmiarów melexa przychodziły z naturalną wręcz łatwością. Na szrot mknęliśmy niczym Hołowczyc z Wisławskim. Z tą różnicą, że po Wisławskim raczej nie trzeba prać fotela. Dopiero na miejscu dziewcze zatroskało się głęboko.
- Zobacz ile tu rozbitych samochodów - jęknęła Anieśka omiatając wzokiem zbiorowy samochodowy grobowiec - I co drugi z L-ką!!!
Migacz udało się znaleźć z łatwością, Rodaczka była mile zaskoczona, a nasza niewielka rodzina zrzeszająca pluszaki, figurki i pojazdy mechaniczne wzbogacona została o jednego członka, który z miejca uczynił nas oboje bardzo szęśliwymi. Anieśkę, bo zalśnił jaskrawym światłem na końcu krętego i ciemnego dotąd tunelu jej drogowej edukacji. Mnie, bo mina kierowców Mercedesów, Volvo, BMW, których - przy tych rzadkich okazjach, gdy ja prowadzę - wyprzedzam trzęsącym się żelazkiem oklejonym L-kami jest absolutnie bezcenna.
Pierwszorzędne! Z opisu drzwi to jak citroen?
OdpowiedzUsuńHaHa, pudło! :)
OdpowiedzUsuńtakie panie za kolkiem okreslam mianem ,tu cyt. "glupia bitch" , fucking zdzira"- sorki ,ale moim zdaniem tacy kierowcy stanowia duze zagrozenie na drodze, mam nadzieje,ze chociaz wolno jezdzi- caly ten system provisional driving licence uwazam za chory. Nie chce byc wredna bo to nie moja/wasza wina ,ale codziennie jezdze samochodem do pracy i przejezdzam praktycznie caly Dublin i czasem co takie Elki :-) wyprawiaja...ale wierze ,ze to nie dotyczy twojej Anieski :-)
OdpowiedzUsuńdla mnie to brzmi jak fiat punto
OdpowiedzUsuńWnioski wyciągnięte z własnej tułaczki po globie: Każdy Polak, bez względu na płeć, nawet ten oklejony eLkami jest lepszym kierowcą niż Irlandczyk albo Turek. Pierwszy za głupi, drugi za szybki. To po pierwsze.Po drugie: eLka ma wskazywać kierowcę bez doświadczenia. Przecież nie wyjedzie na ulicę ten, kto nie potrafi się zatrzymać, ruszyć, skręcić, czy zwolnić. Jest więc super, bo mówi sama za siebie: "Uważaj na mnie, dopiero nabieram pewności za kółkiem" W Polsce przecież to że ktoś ma wyjeżdżone godziny i pełne, europejskie prawo jazdy, wcale nie znaczy, że potrafi jeździć!!!! Stąd też ma wejść oznakowanie początkujących kierowców zielonymi listkami (czy może już weszło?) To będzie taki odpowiednik irlandzkiej eLki. Znowu super, bo upieram się, że nie ma dobrych początkujących kierowców, stąd trzeba ich znakować (Anieśka, wybacz) listkami czy eLkami, czy wykrzyknikiem, bez znaczenia.I po trzecie: Założę się, że tak samo jak wsród Elek, tak samo wśród pełnoprawnych kierowców, zawsze znajdzie się paru idiotów. Na to nie ma reguły. Elka nie zawsze równa się kretyn za kierownicą, tak samo jak pełnoprawny kierowca, nie zawsze równa się dobry kierowca. To nasłodziłem Anieśce, a teraz idę, zanim autor bloga sprzeda mi kopniaka. Trzymam kciuki za udany start. Samych łagodnych zakrętów. Wujek,
OdpowiedzUsuńdla mnie polacy jezdza strasznie-zreszta poki co mialam jedna stluczke i w Dublinie wjechal mi w tyl nie irlandczyk , nie turek /rumun ,a..... nasz rodak , ktora pisal sms'a i sie zagapil...oczywiscie ocknal sie, ale na moim bagazniku
OdpowiedzUsuńDroga Maniu, zmartwić Cię muszę bowiem Anieśka dopala swoją pierdziaweczką jak Kubica bolidem. I odpór muszę Ci dać: nie wydaje mi się, żeby kierowcy z L-ką stanowili zagrożenie na drodze. Raczej utrudnienie. Kierowca z L-ką dwa razy zastanowi się zanim włączy się do ruchu, przepuści tysiąc dwieście czterdzieści dwa samochody nim skręci w boczną uliczkę, do szału nie raz doprowadzi swoją nieporadnością, ale jeździ powoli i ostrożnie, bo jest tu nowy. I umówmy się, każdy z nas był kiedyś nowy i nieporadny. A dzięki systemowi provisional licence, którego zwolennikiem sam po prawdzie nie jestem, widoczny jest z daleka, co pozwala podjąć odpowiednie środki ostrożności. Zagrożenie na drodze powodują natomiast ludzie, którzy nie używają głowy za kierownicą zgodnie z fundamentalną zasadą: myśl i przewiduj, nie jesteś sam na drodze. Niezależnie czy mają L-kę czy nie.I wcale nie jesteś wredna :)PozdrawiamP.S. Punto też pudło ;)
OdpowiedzUsuńSpokojna Twoja rozczochrana Blumin, kopa nie będzie ;). Listki ponoć w Polsce weszły, ale nieobowiązkowe. U nas jest nieco inna kultura jazdy niestety. Jak ktoś z listkiem - znaczy debil i trza wyszydzić. A L-ki mają swoje plusy jak wspomniałeś. Na pewno sam zestresowany, świeżo upieczony kierowca czuje się przez to nieco swobodniej. To inni powinni teraz na niego uważać, a samochód ma prawo mu zgasnąć i niech tylko ktoś zatrąbi. To z osobistych obserwacji Anieśki.Niewątpliwym minusem jest jednak to, że w roli instruktora wystąpić może, ktoś kto sam niekoniecznie ma dobre pojęcie o jeździe autem. Niby jest egzamin na full licence, ale czy egzamin odbywa się na drodze dwupasmowej? Kto w takim razie sprawdzi, czy Pan/Pani kierowca wie, że pas wewnętrzny przeznaczony jest poruszającym się szybciej? Taki tylko przykładzik ze szczytu stosu.
OdpowiedzUsuńHa, czyli zasadzie "myśl i przewiduj..." raczej nie hołdował. L-ki też pewnie nie miał, a jednak zagrożenie na drodze spowodował.Jednak zgodzę się z Bluminem, że Irlandczycy autem jeździć nie potrafią. Ba, sami Irlandczycy się z Bluminem zgadzają :).Zauważ na przykład co robi Irys na rondzie, gdzie pasy nie są rozdzielone białą linią. Dojeżdżacie do ronda oboje, on pasem zewnętrznym, Ty wewnętrznym. Gwarantuje Ci, że dzięcioł w trakcie ruchu kołowego zjedzie na Twój pas, a jeśli nie utrzymasz odstępu to nawet na Ciebie. Bo tak jest łatwiej, a że ktoś może jechać wewnętrznym jakoś mu do głowy nie przyjdzie. Historia której doświadczam codziennie. 90% sprawdzalności.
OdpowiedzUsuńpodajecie glupiutkie przyklady -jazdy na zlym pasie etc -sorry ,ale przez takie bledy ludzie nie gina. W Polsce ludzie jezdza bez wyobrazni 150km/h w obszarze zabudowanym....a tacy wariaci malo tego ,ze sa zagrozeniem dla siebie ,ale rowniez dla innych kierowcow.... ja tutaj jeszcze nie widzialam wypadku ze skutkiem smiertelnym ,a w Polsce to chleb powszedni!!
OdpowiedzUsuńMasz rację Maniu, ale to tylko jeszcze raz dowodzi, że prawdziwe zagrożenie w ruchu powoduje ludzie bez wyobraźni, a nie z L-kami. Faktycznie Polacy znacznie rzadziej trzymają się limitu prędkości, ale za to Irlandczycy częściej jeżdżą na bańce, a do prowadzenia auta używają wyłącznie rąk, bez udziału głowy. Nigdy nie twierdziłem, że powodują więcej wypadków śmiertelnych, ale to nie czyni ich jeszcze lepszymi kierowcami.
OdpowiedzUsuńJa tam o sposobie jeżdżenia kogokolwiek wypowiadać się nie będę (bo i tak mnie nikt nie słucha).Ważne, że Anieśka jeździ i jeździć chce. Nie umie? To się nauczy. Ma jakieś niedociągnięcia? To dociągnie. Każdy kierowca kiedyś zaczynał i niech się elek nie czepia. O!No i gratulacje wam obojgu za obywatelską postawę ratowania kieszeni pani od stukniętego autka. Mogliście olać, a nie zrobiliście. Czyli należycie do wymierającego znikomego procentu ludzi, którzy są uczciwi. Toż to dinozaury :) i brawo :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że się nie wypowiadaj. Ja pamiętam jak Ty na drzewo mało nie wjechałaś ;). A postawy obywatelskiej nie ma co gratulować. Zrobiliśmy tylko to co do nas należało. Każdy na naszym miejscu postąpiłbym tak samo :)
OdpowiedzUsuńKrawężnik zaliczyłam i parę innych podobnych, ale twarda będę i jeżdżę dalej... ;pA co do Waszej postawy i tego, co napisałeś, że inni też by i takie tam... O naiwności ;p
OdpowiedzUsuńTo wrzuć fotkę tego pudła, ha, ha, ha :)
OdpowiedzUsuńZelazko , eLka , szrot. czy mamy to samo na mysli? Mi przychodza deko inne skojarzenia , nieco "sportowe"
OdpowiedzUsuń