poniedziałek, 18 maja 2009

Rewanż

Okazja do odwetu na Słowakach za zeszłotygodniową, upokarzającą porażkę pojawiła się szybciej ani żeśmy oczekiwali, bo już w minioną sobotę. Emocję rozpoczęły się jednak wcześniej, bowiem Klark postanowił wykorzystać fakt iż dzieli kwaterę z elementem wrażego obozu w postaci Gottwalda i piątkowego wieczora wystawił na stół flaszkę z perfidnym zamiarem osłabienia przeciwnika. Król musi być nie tylko lwem, ale również lisem, jak mawiał Konrad Wallenrod, a że na szali duma narodowa spoczywała, cel wydawał się uświęcać środki. Klark spisał się na medal, bowiem sobotniego poranka Gottwald z trudem wtarabanił się do auta, natychmiast skłaniając wszystkich do chwycenia za korbki do otwierania okien. Zaznaczyć należy, że efekt osiągnął nasz Wallenrod przy stosunkowo niewielkich stratach własnych. Pierwsza bitwa wydawała się więc wygrana, póki nie dotarliśmy na boisko, gdzie wnet okazało się, że zostaliśmy przechytrzeni. Przeciwnik przyprowadził zapasowego zawodnika. W tych okolicznościach Gottwald z ulgą wrócił do samochodu, skąd po chwili dobiegać zaczęło donośne chrapanie.

Na boisku tymczasem rozgorzała walka. Wnioski po ostatniej porażce zostały wyciągnięte, skład gruntownie przebudowany, więc spotkanie w niczym nie przypominało jednostronnego widowiska sprzed tygodnia. Gra była szybka, kości trzeszczały, a żadna ze stron nie była w stanie długo utrzymać prowadzenia. Gdyby spotkania obserwowała garstka choćby kibiców, z pewnością zachwyceni by byli poziomem widowiska. Gdyby nad przebiegiem meczu czuwał choćby jeden sędzia z pewnością nie doszłoby do sytuacji z 72 minuty. Wtedy właśnie piłka zatrzepotała w polskiej bramce, a Jeleń zakrzyknął w kierunku obozu wroga:

- To co? 16:16?

Słowacy poczerwienieli nagle na twarzach.

- Cooo? 17:16 dla nas!
- Kpicie chyba Pepiki. Remis jest!
- Żarty sobie stroicie. To już tej bramki sprzed dwóch minut nie pamiętacie?
- Pamiętamy. To było na 15:16.
- Na 16:16!
- Wiecie co, niech wam będzie. 17:16 dla oszustów.
- Cooo? Łachy bez. Jest remis!!
- Mowy nie ma. Prowadzicie 17:16!!
- Nie chcemy waszej śmierdzącej bramki. Remis!!!
- To MY nie chcemy WASZEJ śmierdzącej bramki. Wygrywacie!!!

Koniec końców Słowacy nas przekonali, co tylko rozwścieczyło obie strony. Gra stała się jeszcze twardsza, kości trzeszczały głośniej, a zapach krwi wisiał w powietrzu. Ja tymczasem w cichej rezygnacji czekałem na nieuniknione. Jasnym było, że za moment komuś coś się stanie, a jeśli komuś coś ma się stać, to jak amen w pacierzu będę to ja. Po chwili jeden ze Słowaków upadł na sztuczną murawę i już nie wstał. Rady nie było, trzeba było cucić Gottwalda. Rozluźniłem nieco pośladki, na nowo zyskując wiarę w rachunek prawdopodobieństwa i z ulgą dostrzegając światełko na końcu tunelu.

Kilka chwil po wznowieniu meczu sto kilogramów Słowaka spadło na doskwierające mi od dwóch tygodni czwarte żebro.

Tą jedną akcją Słowacy pozbawili nas filaru defensywy, natchnionego rozgrywającego i siejącego postrach napastnika, który w tym spotkaniu akcje jednak wolał inicjować niźli wykańczać, skąd tylko dwie bramki na jego koncie :). W tej sytuacji porażka 28:32 ujmy nie przynosi.

Duma narodowa poczekać musi do przyszłej soboty.

11 komentarzy:

  1. No to nie pozostaje Ci nic innego Filarze Natchniony jak leczyć żebra :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I odkryłem arcyskuteczną terapię. Zamieniłem się z Anieśką stronami łóżka. Teraz bez przeszkód spać mogę na boku lewym, co wcześniej było niemożliwe ze względu na majaczącą za oknem latarnię. Poprawa była natychmiastowa. Dziś wstałem mówiąc 'au' miast zwyczajowego 'ożeszk...wjapier...e'.

    OdpowiedzUsuń
  3. To faktycznie postęp. Dobrze, że nie masz kotów - ja zaczynam dzień od lakonicznego powitania moich sierściuchów pytaniem retorycznym: "A was już ze szczętem poje*ało?!"

    OdpowiedzUsuń
  4. A jeśli lubisz spac na pleckach to mogę pożyczyć Ci swoje dziecię :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby takie polskie lwy jak Ty nie były zbyt rzadkimi okazami, to nie musielibyśmy tu przyjeżdżać oglądać celtyckiego tygrysa :) A teraz Mistrzu zwodu nadstawiasz swoje żebra walcząc ze słowackim pluszakiem a celtycki tygrys zamienia się w kotka mamrotka :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Yyy ... co? :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadywać tylko mogę co Twoje koty z rana robią. Jeden czyta gazetę, a drugi skaczę po kanałach telewizyjnych?

    OdpowiedzUsuń
  8. Eee, dzięki. Wolę spać na swoich pleckach...

    OdpowiedzUsuń
  9. Yyy, to chyba były wyrazy uznania :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z gazetą trafiłeś. Telewizora, na szczęście, nie posiadam. Poza tym biorą kąpiel, reorganizują układ przedmiotów w łazience, sprzątają ze stołu (jednym ruchem), dbają o mój słuch przegryzając kable od słuchawek i wiele, wiele innych.

    OdpowiedzUsuń