- O której dziś kończysz? - pyta tradycyjnie.
- O 23. - równie tradycyjnie odpowiadam.
- Późno - kręci współczująco głową, a po chwili, tonem "nie wszystko jeszcze stracone" dodaje - ale na jedno piwko do pubu jeszcze zdążysz.
Mądre Głowy starają się z jednej strony dbać o trzeźwość obywateli, kategorycznie zakazując sklepom sprzedaży alkoholu po godzinie 22. Z drugiej jednak strony wykazują pewną wyrozumiałość, pozwalając delikwentom o zawartości alkoholu we krwi sięgającej 0,8 promila zasiadać za kółkiem. Gwarantuję, że gdyby obniżyli próg do polskiego 0,2 promila, problem korków na drogach przestałby istnieć. Podobnie zapewne jak stacje benzynowe i warsztaty samochodowe, a ludzie tłoczyliby się na przystankach w beznadziejnym oczekiwaniu na autobus, który nigdy nie przyjedzie. Mądre Głowy stać jednak też na wspaniałomyślność i sześć razy do roku dają obywatelom szansę odespać weekendowego kaca, z okazji bank holiday monday - dzień kiedy Murphy i O`Rourke mogą spokojnie przeczekać szum oceanu w łóżku, spokojni o swą hipotekę, bowiem pracodawca tak czy siak im za ten dzień zapłaci. Murphy i O`Rourke to jednak twardzi faceci i byle co do łóżka ich nie położy, dlatego gdy widzę we wtorek w pracy kierowcę myśl, że od jego auta oddziela mnie solidna ściana magazynu, a nie cienka blacha karoserii, jakoś dodaje mi otuchy.
Dla mnie i Anieśki natomiast bank holiday monday to szansa na wspólny wypad celem podziwiania uroków Irlandii (lub pomalowanie mieszkania). Stąd w poprzedni poniedziałek wyruszyliśmy zabić Kenny`ego (po angielsku: to Kilkenny). Plan był prosty: zaliczyć po drodze jaskinie Dunmore (nie wiadomo jak długo otwartą), by resztę dnia spędzić w Kilkenny. To, że Naas opuściliśmy dużo za późno, było do przewidzenia. Wszak Jaśnie Pan (czyli mła) musiał się wyspać. Gorzej, że nasz pilot, nawigator i kapitan w jednym (wciąż mła) kapeńkę popieprzył trasę i jaskini jakoś po drodze nie mijaliśmy. Dotarliśmy za to do zamku Kilkenny, który zgodnie z programem odchamiania zwiedziliśmy wraz z przewodnikiem. Mama byłaby ze mnie dumna, choć Pani Przewodnik ograniczyła sie w zasadzie do fascynującej wyliczanki, które z mebli zgromadzonych w zamkowych komnatach były autentyczne, a które nie. Nie licząc drobnej anegdotki o tym, jak Cromwell wpadł i rozpirzył im jedną ścianę opartego do tamtej pory na planie trapezu zamku. Nie ma jednak tego złego, bowiem ściana ta zasłaniała bajeczny widok (będzie zdjęcie), choć warownia faktycznie nieco na obronności przez to straciła.
Na zwiedzenie reszty, ponoć świetnie zachowanego, średniowiecznego miasta czasu nie stało, bowiem jak dowiedzieliśmy się w informacji turystycznej jaskinie zamykano dla zwiedzających lada moment. Wyrobiliśmy się z dwu minutowym zapasem. A na miejscu okazało się jak dużo daje właściwy przewodnik. O ile w zamku wiało nudą, o tyle w jaskini czekał na nas prawdziwy show. Jestem przekonany, że przewodnik każdą kwestię powtarzał już po raz setny, ale ja ubawiłem się po ja.. po pachy.
- Mogę robić tu zdjęcia? - spytałem, gdy tylko znaleźliśmy się pod ziemią.
- To zależy czy masz aparat.
- Mam - odparłem nieco zbity z tropu.
- To możesz - powiedział Przewodnik, a zwracając się do reszty grupy dodał - jak państwo widzicie strop nie jest w żaden nienaturalny sposób podparty. Trzyma się tak od 35 000 lat, więc mnie to wystarczy. Niemniej gdybym zaczął uciekać, nie krępujcie się do mnie przyłączyć.
Pół godziny później potrafiłem powiedzieć nietoperz w 12 językach, włączając chiński, a Przewodnik zaproponował dobrze nam już znany numer wszystkich jaskiniowców, tzn gasimy światło, zapada kompletna ciemność, do której oczy nie są w żadnym stanie przywyknąć, a człowiek odruchowo tym faktem zaskoczony, zaczyna nieco świrować. Było zabawnie, ktoś kogoś oskarżył o molestowanie seksualne, ktoś inny kategorycznie zażądał zwrotu skradzionych pieniędzy, aż nagle Przewodnik oświetlił latarką swoją, nawet w dziennym świetle nieciekawą twarz i huknął pod samym nosem Anieśki. Anieśka krzyknęła i ... znikła. Znaleźliśmy ją kwadrans później, roztrzęsioną, kurczowo uczepioną niewielkich stalaktytów (to te sopelki na górze, na dole są stalaGmity, bo mają 'G', a 'G' to wiadomo co i na suficie z reguły nie występuje)
- Obawiam się, że to musiałaś być ty - tłumaczył Przewodnik, gdy wspólnie odrywaliśmy Anieśkę, wraz z bezcennymi stalaktytami od powały - dzieci były za daleko.
To tyle.


Wejście do jaskini Dunmore.
*) Słowo "mendy" nie jest kierowane do zwykłego Siergieja, a do ludzi pokroju tych, którzy na zarzuty co do radioaktywnych pyłów unoszących się nad Europą odpowiadali "Czarnobyl? Ależ skąd, właśnie siedzę z rodziną na pikniku pod elektrownią i zapewniam, że wszystko jest w porządku", względnie twierdzili, że wszystko jest pod kontrolą, gdy umierała załoga 'Kurska', a zwłaszcza do Pana Putina**.
**) Jeśli do końca przyszłego tygodnia na blogu nie pojawi się nowa notka, będzie to niezbity dowód na to, że Pan Putin ma ludzi, którzy każdego dnia wklepują jego nazwisko w google, a macki Kremla sięgają dalej niżbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Kurcze, mogłem nie używać słowa Putin.
bylam tam nie raz jest pieknie mieszkatu troche latek i naprawde jest super warto przyjechac
OdpowiedzUsuńmam odmienne zdanie w temacie jaskiń jak i pijących Irlandczykow ,Polacy nie tylko narzekaja na swojego prezydenta ale lubia DOBRE MOCNE trunki bo to wzmacnia ich potencjal...jaskinie polecam zwiedzic unikac mocnych trunkow i zycze dobrej zabawy...
OdpowiedzUsuńW Kilkenny rozumiem mieszkasz trochę latek, bo przecież nie w jaskini;). Słyszałem właśnie, że jest ciekawie. Tym bardziej szkoda, że marnie się zorganizowaliśmy i nic w samym Kilkenny, oprócz zamku zobaczyć się nie udało.
OdpowiedzUsuńBa, pewnie, że Polacy lubią dobre mocne trunki. Jak mawia mój szanowny Pan Ojciec, alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach ;).
OdpowiedzUsuńDzięki za polecenie jaskini, ja dopiero zdołałam Kilkenny oblecieć, ale bez wejścia na zamek. A w ogóle to pozdrawiam sąsiada z Co.Kildare :) Przeczytałam dopiero do maja, jutro kontynuacja :)
OdpowiedzUsuńZawsze do usług:). Jaskinię z pewnością warto zobaczyć, ale z czytaniem może warto się wstrzymać. Im dalej bowiem w przeszłość, tym gorzej, a już zapewne na wstępie nie wytrzymuje porównania z "Trzepotem skrzydeł" bądź "The boys and the girl from county Clare":). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBystry chłopak, hehe ;) A jednak spróbuję, ale nie dziś :) Pzdr
OdpowiedzUsuńrNJUMm gghvhfkqzhde, [url=http://xtclyyziqada.com/]xtclyyziqada[/url], [link=http://mnbzdgyizllj.com/]mnbzdgyizllj[/link], http://lgfiwnirekhn.com/
OdpowiedzUsuńmDnB7Y ypxshtpipcbw, [url=http://bkgahuktswnl.com/]bkgahuktswnl[/url], [link=http://fmvyxiaydask.com/]fmvyxiaydask[/link], http://bzvfchxpwfix.com/
OdpowiedzUsuń