poniedziałek, 29 stycznia 2007

Polityka antyalkoholowa

W Naas otwierają Aldika. Raczej dość powoli mając na uwadze, że sam budynek wraz z okolicą przybrał ostateczną postać w połowie grudnia, a w środku nadal pusto jak między uszami dresiarza. Jako tzw. Osoba Z Wewnątrz wprowadzę Was drodzy Czytacze w elitarne grono wtajemniczonych i wyjaśnię, że winnym tego stanu rzeczy jest irlandzki monopolista prądowy, który nie wywiązał się z terminu podpięcia sklepu do gniazdka. Do 22 lutego sprawy powinny już być uporządkowane, a póki co każdy mieszkaniec Naas i bliskich okolic, chcący zapełnić lodówkę wyłącznie produktami o najwyższej jakości i za korzystną cenę (jestem dumnym pracownikiem Aldiego i wierzę w to, co mówię;) ) skazany jest na rundkę do Clane (10 minut autem), gdzie od lat już kilku tego typu sklep radośnie sobie prosperuje. I z tym właśnie zamiarem zasiadłem za sterami mojej Hiszpańskiej Galery i w towarzystwie Kumpla ruszyłem na zakupy. A wiadomo, że jak faceci idą na zakupy to w koszyku czteropaczek znaleźć się musi. I ten właśnie czteropaczek skłonił Miłą Panią Kasjerkę do zażądania od Kumpla dowodu pełnoletności. Zrobiło się nawet wesoło, bo od osiemnastki już niemal 5 lat upłynęło, a do tego zniszczony życiem chłopaczyna wygląda na mojego rówieśnika. Wysypał, więc Kumpel na kasę 3 dowody tożsamości (prawko, euro26 i dowodzik) pytając czy to wystarczy. Nie wystarczyło. Niezbędny okazał się dowód pełnoletności wydawany przez policję. Przyznam, mowę nam na chwilę odebrało. Tylko na chwilę, bo zaraz przeszliśmy do kontrataku i koniec końców Miła Pani Kasjerka musiała uznać słuszność mojej uwagi, że skoro dowód ów wystarcza by przekroczyć granicę, swego rodzaju absurdem byłoby, gdyby nie pozwalał zaopatrzyć się w napoje wyskokowe.

Dnia następnego Wiercik, skądinąd moja i Anieśki rówieśniczka, powitała mnie w domu słowami: #!&#$!?#  !??##&$#  &#$!@#@## w *$!!#@?#!!!! Na szczęście nie pod moim adresem, a Miłej Pani Kasjerki z Aldika, która z braku dowodów odmówiła jej sprzedaży alkoholu. Prawo jazdy znów okazało się niewystarczające.

Wczoraj znowuż korzystając z faktu, że kobiety nasze wybrały się do Dublina na zakupy połączone z obrabianiem nam dupy i babskimi plotami, postanowiliśmy z Drugim Kumplem posiedzieć nieco przy naszych autach. W zasadzie to ja postanowiłem, że posiedzimy. I siedziałem też właściwie ja, bo Drugi Kumpel to miał pełne garście roboty z dwoma samochodami i gościem, którego przydatność ogranicza się do wkręcenia, względnie wykręcenia wskazanych palcem śrubek. Powszechnie wiadomo, że tego typu prac bez piwa wykonywać się wręcz nie godzi. Zwłaszcza w niedziele. W drodze na nasz tymczasowy, zaimprowizowany warsztat postanowiłem wpaść więc do Tesco po odpowiednie zaopatrzenie. Nie dotarłem dalej niż do zatrzaśniętej na głucho kraty oddzieląjacej dział alkoholowy od reszty sklepu. Na moje grzeczne "co jest do jasnej cholery" Uprzejma Pani z Obsługi odparła, że w niedziele sprzedaż alkoholi, zgodnie z irlandzkim prawem rozpoczynają z godziną 12:30. Za 8 minut.

Witamy w Irlandii.                                    

3 komentarze:

  1. A tak jest w Polsce :)http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,3891676.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomo skąd sopoccy radni czerpią inspirację. Irysy jednak poszli o krok dalej. Nie dość, że utrudniają zakup alkoholu wieczorami, to jeszcze pastwią się nad tymi, którzy mimo przeciwność w napoje wyskokowe zdołali się zaopatrzyć, karząc im czekać następnego ranka do 12:30 na piwonakaca. To łamanie praw człowieka, gdyby ktoś mnie pytał.

    OdpowiedzUsuń
  3. q6JcEc xunabofzrwwx, [url=http://hsuitlhbrncs.com/]hsuitlhbrncs[/url], [link=http://fixvolgfxflg.com/]fixvolgfxflg[/link], http://vcninrzneomf.com/

    OdpowiedzUsuń