KONCEPCJA
Zaczęło się prozaicznie. Dzień po chlubnym rozjechaniu Portugalii w Chorzowie, cała aldikowska ekipa, w radosnych humorach snuła rozważanie na temat bogatej w bramki przyszłości naszych orłów, ktoś tam rzucił, że następny mecz w listopadzie, że w Belgii, że Belgia niedaleko, że bilety lotnicze po 45 centów + opłaty lotniskowe, że nic tylko jechać, po czym pośmialiśmy się i każdy udał się do z góry zaplanowanych na ten dzień zajęć. Minął kwadrans ciężkiej pracy, a ów ktoś podjechał do mnie ponownie i z rozmarzonym wzrokiem rzekł w te słowy: a właściwie to dlaczego mielibyśmy nie jechać? Na to pytanie nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi, w związku z czym klamka zapadła: jedziemy do Brukseli. Anieśki nawet nie namawiałem. Zakomunikowałem dnia następnego, że jadę na żywo dopingować białoczerwonych w potyczce z Belgami, na co usłyszałem: ok, jadę.
PRZYGOTOWANIE
3 rzeczy wymagały załatwienia by wyjazd doszedł do skutku: 1. bilet lotniczy, 2. nocleg, 3. bilet na mecz. I o ile dwie pierwsze nie stanowiły problemu, o tyle na wspomnienie tej trzeciej, najważniejszej do tej pory zgrzytam zębami. Zasady rezerwacji biletów na mecz były przejrzyste. Aby zyskać na wiarygodności odsyłam do linka, szczególnej uwadze polecając pkt 2 informacji organizatorów ze strony belgijskiej, przez który starłem już górną szóstkę. 30 października, po dwóch godzinach sprzedaży, biletów na polski sektor już nie było. Pozostało nam nabyć bilety na sektory belgijskie, ale jak się miało okazać, te również zostały wyprzedane. Kumpel odpowiedzialny za ich zakup, poruszył niebo i ziemie, by mimo wszystkich przeciwności wejście na stadion w dniu meczu nam umożliwić. Słał maile i wydzwaniał do polskiego jak i belgijskiego związku piłki nożnej. W piątek, na 12 dni przed meczem, otrzymał informację z belgijskiego kumpla PZPNu, że bilety zostały już wyprzedane, ale starają się oddać do sprzedaży kolejną pulę i jeśli tylko ich starania przyniosą oczekiwany skutek w poniedziałek ślą maila z potwierdzeniem rezerwacji pięciu biletów.
Po spędzonym na obgryzaniu paznokci weekendzie otrzymaliśmy drogą poczty elektronicznej informację z Belgii, że bardzo im przykro, ale blablalalabla. Pojawiła się za to szansa odkupienia biletów od pewnego biura podróży, które oferowało zestaw dojazd, hotel, bilet na mecz, ale jako, że nie na wszystkie pakiety znaleźli nabywców, skłonni byli nam same bilety odstąpić za cenę nieco tylko przekraczającą trzykrotną wartość wyjściową. Na układ ten oczywiście poszliśmy, niestety 6 dni okazało się za mało dla owego biura, by dopełnić formalności z PZPNem i w niedziele, na 3 przed meczem otrzymaliśmy smsa treści w przybliżeniu: przepraszamy....zaliczkę oddajemy....jeszcze raz przepraszamy.
Bez walki się jednak nie poddaliśmy, co zostało nagrodzone w postaci klienta allegro, oferującego bilety w cenie nieco niższej niż wspomniane biuro podróży, ale i niestety w ilości o oczko mniejszej niż przez nas oczekiwana. Wychodząc z założenia że 1 bilet łatwiej będzie dokupić niż 7 (do tego czasu grupka nasza wzbogaciła się o dwóch uczestników), zawarliśmy umowę kupna-sprzedaży na mocy której 6 biletów na mecz piłki nożnej pomiędzy reprezentacją Belgii i Polski weszło w nasze posiadanie.
WYKONANIE
W Brukseli pierwsze kroki z hostelu skierowaliśmy na stadion wychodząc z założenia, że brakujący bilet stanowi dla nas w zaistniałej sytuacji priorytet. Na miejscu, wbrew wspomnianemu 32 linijki wyżej pktowi 2 oraz informacjom dostarczonym przez zarówno polski jak i belgijski związek piłki kopanej, okazało się co następuje:
1. bilety na sektory belgijskie NIE SĄ wyprzedane,
2. bilety na sektory polskie NIE SĄ wyprzedane,
3. sprzedaż biletów w dniu meczu JEST prowadzona.
Na tym nasze problemu się bynajmniej nie zakończyły bowiem:
1. byliśmy w posiadaniu 6 biletów na sektor B,
2. w sprzedaży były jedynie bilety na sektory U i V,
3. wg 'Pani z okienka' sektory podzielone są płotem uniemożliwiającym przemieszczanie się między nimi.
Po kilku nieskutecznych próbach opchnięcia naszej puli biletów oraz przekonania 'Pani z okienka' do kilku naszych znakomitych pomysłów, nabyliśmy drogą kupna bilet na sektor V, wychodząc z założenia, że jakoś to będzie, po czym udaliśmy się na zasłużone piwo do pobliskiej greckiej knajpy.
Na stadion ponownie zawitaliśmy 2,5 godziny później, by z biegu natknąć się na łebka próbującego sprzedać bilet na sektor B. Targu dobiliśmy w momencie, jednak tempo w jakim oddalił się nasz partner handlowy po wciśnięciu mu w łapę banknotu, skłoniło nas do poddania wejściówki dokładniejszym oględzinom, które z kolei dowiodły ponad wszelką wątpliwość, że bilet jest fałszywką. Jednak dzięki falsyfikatowi i autentycznemu biletowi na niewłaściwy sektor udało nam się zasiąść pełnym składem na sektorze... A. Bowiem rozpościerał się z niego atrakcyjniejszy widok, a poszczególne sektory okazały się być podzielone uniemożliwiającym przemieszczanie się pomiędzy nimi płotem o wysokości na moje oko 80 cm. Dla osób odczuwających pewien dyskomfort na myśl o wysokogórskiej wspinaczce pozostawał jedynie swobodnie dostępny korytarz biegnący na tyłach trybuny i łączący wszystkie sektory.
POWRÓT DO POZYCJI WYJŚCIOWEJ
Krótki, acz pełen atrakcji pobyt w Brukseli dobiegł końca i mimo inspirowanych jej niepowtarzalnym urokiem myśli o znalezieniu tu pracy i pozostaniu na stałe w komplecie zasiedliśmy na pokładzie samolotu zmierzającego wg wszelkich planów do Dublina. Aby podróż upłynęła szybciej powiadomiłem stewardessę o wdzięcznym imieniu Agnieszka, o chęci nabycia puszki Heinekena, na co ta ze szczerym żalem w głosie odparła, że zgodnie z poleceniem kapitana nie może sprzedać nam alkoholu. Zerknąłem jeszcze na sąsiednie fotele, gdzie dwóch murzynów beztrosko popijało sobie piwo i spytałem: znaczy się nam dwojgu!?. Okazało się, że zakaz sprzedaży alkoholu dotyczył całej naszej nacji (!!!). Pozostawie bez komentarza ten ewidentny, a zarazem pierwszy w historii mojej banicji przykład dyskryminowania Polaków. Zamiast tego uroczyście oświadczę, że fociaki z Brukseli dostępne są tutaj i powiem Wam drodzy Czytacze ciao.
Moja zagadka była rzeczywiście na poziomie konkursów audio-tele, bo prawdziwych i wiernych kikiców "wielkiej polonii" jest bardzo mało ( niestety), a podejrzewam ,że jestem jedynym warszawiakiem, kibicującym "P" jakiego znasz osobiście. Z przykrością muszę także donieść, że od czerwca 2005r. nie byłem na meczu Polonii i w najbliższej przewidywalnej przyszłości nie wybieram się na Konwiktorską 6. Wszystko za sprawą niejakiego P. Dziurowicza, który wyliczając mecze, jakie kupił dla GKS Katowice wymienił niestety mecz w Warszawie z Polonią z 2002 roku. Za remis zapłacił "piłkarzom" Polonii 100 tys złotych. Sprawdziłem kiedy był mecz , kto grał i jestem pewien, że ja to oglądałem. Mecz zakończył się "sprawiedliwym remisem" 1:1; ja wypaliłem pakę papierosów, zyskałem kolejne siwe włosy i zapłaciłem za to "widowisko" 30 zł plus 10 zł za parking. Moja głupota i naiwność była tak niewyobrażalna, że chodziłem w tym czasie na każdy mecz i kupowałem bilety ( dla wsparcia klubu), chociaż mogłem mieć darmową wejściówkę i to na sektor dla VIP -ów. Taka zdrada, dla kibica z czterdziestoletnim stażem jest jak nóż wbity prosto w niewinne serce. Tylko wiadomość, że moje dzieci są podobne do sąsiada byłaby większym ciosem dla faceta. Nie miałem z kim podzielić sie tą tragiczną wiadomością, ale myślę, że Ty to zrozumiesz. Rodzina zmarłego prosi o nieskładanie kondolencji !!!Bruksela !!!Gdy przed rozpoczęciem meczu usłyszałem, że na stadionie jest około 15 tysięcy naszych kibiców byłem pewien, że ktoś w emocjach, pomylił się o rząd wielkości. Widok naszych sektorów i gromkie "gramy u siebie" spowodowało, że kufelek "dębowego mocnego" ( 7% rozrywki) wzmocniłem odrobiną "finlandi" ( 40% rozrywki). Daliście nieźle czadu ! Stadion był Wasz ! ( i nasz- polski).Piłkarsko było zwłaszcza w I połowie na poziomie meczu z Portugalią. Cieszy,że mimo rzeczywistych, czy udawanych kontuzji (Krzynówek, Jeleń, Grzesio R.) poziom gry był na nasze możliwości bardzo dobry, a chłpaki z naszej ligi, pokazali niezłą piłkę. Piszę, o chłopakach z naszej ligi chociaż zdaje się, że kilku przed rundą rewanżową opuści polską ekstraklasę. Dla zainteresowanych ważna informacja giełdowa. W czwartek 16.11.2006r wszystkie indeksy na Warszawskiej GPW poszły ostro w górę. Klilkuletnie poważne badania potwierdzają wzost optymizmu inwestorów przy korzystnych wynikach meczów reprezentacji piłkarskich badanego kraju.Twoja "Agnieśka" jest jednak fajną i rozsądną dziewczyną. Wycofuję uwagi o szczoteczce do zębów itd., ale uważnym obserwatorm bądź cały czas, bo warto nie podpadać .Pozdrowienia zwłaszcza dla "Ginger"Wuj od bliźniaków.P.S.Nie jestem wielkim znawcą komputera, tych wszystkich blogów, postów, stałych nick-ów i za duży sukces uważam to, że moje pierwsze wypociny trafiły pod właściwy adres i nie rozpłynęły się w Matrix-ie.
OdpowiedzUsuńhmmm...Jak to milo byc w centrum zainteresowania;-) Nie wazne jak pisza byle pisali...Tak czytam i czytam i oczom swym nie wierze...Jakos tak czesto swe imie widze (albo inne okreslenia niewatpliwie do mnie sie odnoszace)..Wychodze wiec z mrocznego podziemia Scanii, gdzie nieprzerwalnie prowadze walke o nie-noszenie staromodnej bluzeczki z logo firmy i ladnie (tak jak mamusia uczyla) klaniam sie wszystkim a glosne "dzien dobry" i moc pozdrowien kieruje w strone tajemniczego Wuja od blizniakow..Chyba nie dane nam bylo raczki swe uscisnac,mam jednak nadzieje ze nadrobimy to w niedalekiej przyszlosci.Stadion w Brukseli nalezal do Nas a barwy bialo-czerwone krolowaly na brukselskich ulicach.Dla takich chwil warto zyc...Oby tych chwil bylo jak najwiecej..Pozdrawiam raz jeszcze i wracam do swych fakturek ukochanych.P.S Jasne ze ta Anieska to fajna jest;-) i rozsadna;-)i tylko tak straszy tym odsunieciem od loza,bo sama by tego nie zniosla;-))) ale ciiiiii.......co by nie demoralizowac za bardzo;-)
OdpowiedzUsuńNiestety życie kibica nie jest łatwe. Panowie piłkarze jakby zupełnie nie zdawali sobie sprawy, że każde ich przejście obok meczu, czy to motywowane gotówką, czy spowodowane zwykłym brakiem zaangażowania i ambicji to dla przeciętnego kibica przyglądającego się ich popisom poważny uszczerbek na zdrowiu, tak psychicznym jak i fizycznym. Jak zawsze powtarzam: przełknę porażkę, ale k...a po walce.Świetnie rozumiem co wujek czuje. Doskonale pamiętam jak kilka lat temu, na Łazienkowskiej, w przedostatniej kolejce sezonu Lech przejechał się po Legii 3:0, w rozliczeniu oddając Macieja Murawskiego. Z odwiecznym rywalem, 0:3 przed własną, spragnioną poznańskiej krwi publicznością !!! Całe szczęście, że blamaż ten oglądałem wówczas przed srebrym ekranem TV, a nie z trybun, bo słowo daję wpadłbym na płytę i byłaby jatka.A na wspomnienie atmosfery na brukselskim stadionie wciąż przechodzą mnie ciarki. W liczebność polskiej ekipy nie mogłem uwierzyć mimo, że byłem jakby jej naocznym świadkiem. Dlatego już powoli planujemy wrześniowy wypad do Portugalii, gdzie każde gardło na wagę złota, a wpływ pieniądza na końcowe rozstrzygnięcie z ogromnym prawdopodobieństwem nie istnieje.Anieśka w oczywisty sposób jest bardzo fajną dziewczyną, na szczęście wbrew temu co mówi nie bardzo rozsądną ;). Nie mniej jestem świadomy 24 godziny na dobę i bardzo ostrożny by błahym niedopatrzeniem nie narazić się na nieprzyjemne sankcje, jak to się ostatnio o mały włos, przez moją nieuwagę nie stało ;)
OdpowiedzUsuńiwt16J zfldpmkrvupn, [url=http://fkbmcednbalp.com/]fkbmcednbalp[/url], [link=http://wghhjbxklvbg.com/]wghhjbxklvbg[/link], http://mtrykleevuck.com/
OdpowiedzUsuńpIngE3 gfyhuupiovgf, [url=http://xcezmflcfwyt.com/]xcezmflcfwyt[/url], [link=http://hcfjgbabsqls.com/]hcfjgbabsqls[/link], http://crbfwispzdtl.com/
OdpowiedzUsuńBvgMiP xpdswwdpyoif, [url=http://oypfsnxtraxt.com/]oypfsnxtraxt[/url], [link=http://erzfrnmopywf.com/]erzfrnmopywf[/link], http://erfydobycffa.com/
OdpowiedzUsuń