Korzystając z wolnego wieczoru postanowiliśmy wybrać się do kina. Wybór seansu pozostawał w gestii Anieśki, w efekcie wylądowaliśmy na drugiej części Seksu w wielkim mieście. Anieśkowego wyboru nie zamierzałem kwestionować - oboje oglądaliśmy sześć sezonów serialu, którego film jest spadkobiercą, wyświetlonych na ścianie naszej sypialni przy pomocy typowo męskiego gadżetu, jakim jest projektor multimedialny, w który to ja nas zaopatrzyłem. Oboje zaśmiewaliśmy się do rozpuku, a w odwiecznym konflikcie fanek (nie fanów, jak się okazało) serialu stanęliśmu się po przeciwnych stronach barykady - Anieśka dopingowała Big`a, ja Aidan`a.
Dopiero po wejściu na salę kinową, dotarła do mnie niezręczna prawda. Mimo, że w każdym odcinku Seksu w wielkim mieście przewijają się nagi piersi, jest to serial dla kobiet. Niesłychane. Na wypełnionej po brzegi sali siedziało dwóch facetów usilnie próbujących ukryć głowy w kołnierzykach koszulek. Gdy szliśmy głównym przejściem ku tylnym rzędom widowni, zewsząd dobiegały nas stłumione chichoty i szepty: "another man". Jedna z mijanych pań pochwaliła mnie: "you`re a very brave man". Obaj obecni na sali panowie rzucili mi spojrzenia jasno mówiące: "zabiję cię jeśli komuś powiesz". A gdy seans się rozpoczął nie wiedziałem na czym się skupić. Na filmie, czy też na obserwacji wyjątkowo rzadkiego, społecznego zjawiska: kinowej widowni złożonej z samych niemal kobiet.
Od samego początku czuć było, że coś jest inaczej. Mimo, że światła przygasły, a napisy początkowe od dawna były w toku, wciąż nie milkły rozmowy. Doprawdy mało jest rzeczy, które zamykają kobietom usta. Po za tym kobiety są widownią kinową reagującą bardziej żywiołowo niż faceci. Ilekroć na ekranie pojawia się imponujący element biżuterii, bądź jakiś opalony przystojniak zamyka usta głównej bohaterce, z cichym 'hyyy' powietrze z sali kinowej znika w płucach zgromadzonych na widowni pań. Ilekroć padały słowa żywcem przepisane z harlequina, z dziesiątek gardeł wyrywało się wzruszone 'oooo', a gdy niepowiemkto zrobił niepowiemco w finałowej scenie filmu, w dolnych rzędach pojawiła się fala powodziowa.
I jeszcze jedna drobnostka. Śmiech na sali kinowej, pozbawiony męskiego basu jest ... siakiś inny. Zwłaszcza gdy atakuje z zaskoczenie, kobiety bowiem najwyraźniej dysponują dalece różnym od męskiego poczuciem humoru. Niejednokrotnie pytałem Anieśkę niemo: 'z czego się śmiejemy?', jednocześnie obawiając się, że nieuchronnie nadchodzi moment, gdy wraz z oboma obecnymi na sali panami rykniemy gromkim śmiechem, lecz nikt nam nie zawtóruje. Nie daj Boże posądzeni zostalibyśmy o niewrażliwość, bądź szowinizm. Przy takim układzie sił skończyć by się to mogło bardzo źle.
Co ciekawe, byłem w kinie na wielu filmach. O wampirach, wilkołakach, robotach, superbohaterach, sportowcach, potworach z dna oceanu, dziwnych stworkach mordujących grotołazów, opętanych domach, statkach widmo, gadających mrówkach, psach, żabach... mógłbym wymieniać w nieskończoność. Nigdy jednak nie zdarzyło się, by na pełnej sali zasiadały trzy tylko kobiety. Cóż więc takiego w Seksie w wielkim mieście odstrasza facetów?
A szkoda, że odstrasza, bo film był bardzo dobry.
I ani słowa!
Ha! Też byłam za Aidanem a nie za tym beznadziejnym Bigiem! :)My ostatnio byliśmy na Robin Hoodzie i Księciu Persji. W obu przypadkach było super - mało osób na sali, mieszana publika. Teraz wybieramy się na Drużynę A [sentyment z dzieciństwa, no i Liam Neeson, którego Połówek darzy sympatią, a ja uwielbieniem]. W planach mamy też "Seks w wielkim mieście 2", przy okazji sprawdzę, jak to z tą jednolitą widownią wygląda tutaj. Co do samego filmu - słyszałam kilka niepochlebnych recenzji, ale ja należę do tych osób, które zazwyczaj nie sugerują się zdaniem innych. Co odstrasza facetów od SATC? Chyba tylko to, że serial uchodzi za typowo kobiecy. Myślę, że nie Ty jeden go oglądasz. Jednak nie każdy przedstawiciel "brzydszej płci" ma odwagę się do tego przyznać :) Idę sprawdzić repertuar kina :)
OdpowiedzUsuńPrzekabaciły Cię! Poszedłeś do obozu wroga a wróciłeś zmieniony na zawsze ;)
OdpowiedzUsuńO nie.., czyżbym znalazł się po ciemnej stronie mocy...?
OdpowiedzUsuńTeraz z pewnością żadnego faceta w kinie nie uświadczysz. Za dokładnie dwie i pół godziny pierwszy gwizdek w RPA. Kilka lat temu, w jakiejś szanującej się gazecie, czytałem wyniki pewnej ankiety. 82% mężczyzn spytanych czy wybraliby mecz mistrzostw świata przed telewizorem, czy chwile uniesień z kobietą w łóżko, zdecydowało się na to pierwsze. A film jak na sequel jest naprawdę niezły. Ja się ubawiłem. Nie słuchaj złych podszeptów. Tyle, że jeśli spodziewasz się nagich piersi, to niestety się zawiedziesz. Producenci najwyraźniej postanowili zerwać z tradycją;)
OdpowiedzUsuńJeez, no właśnie się zaczęło! Masakra. Połówek właśnie siedzi przyklejony do telewizora, a ja muszę cierpliwie czekać na koniec meczu, byśmy mogli sobie wspólnie obejrzeć serial. Dopiero co z dzikim okrzykiem radości przyjęłam wiadomość o zakończeniu sezonu w Serie A, a tu ku mojemu niezadowoleniu rozpoczęły się mistrzostwa. Chyba wyprowadzę się z domu i wrócę po skończonym mundialu ;)Nie uświadczę, powiadasz? Niby powinnam Ci wierzyć, bo jesteś jednym z przedstawicieli tej płci, ale z moich obserwacji wynika, że Irlandczyków zbytnio nie interesuje piłka nożna. Żadne tam Serie A, Ekstraklasy [hahaha], Bundesligi, Primera Divisiony i inne Premiershipy ;) No dobra, przesadzam. Jeśli już ich interesuje, to jest to liga angielska [Czerwone Diabły]. Tubylcy oddali swoje serce hurlingowi, futbolowi gaelickiemu, camogie i rugby. Swoją drogą, muszę się wreszcie wybrać na mecz hurlingu. Mieszkam niedaleko stadionu już cztery lata, a jeszcze tam nie zawitałam. Mea culpa. Shame on me. I co tam jeszcze... Reasumując: sondaż najprawdopodobniej został przeprowadzony wśród Polaków ;) Podejrzewam, że w Irlandii 82% panów wybrałoby to, co przyjemniejsze, czyli bramkę numer dwa :)Do kina pójdę w środku tygodnia najprawdopodobniej. No i nie liczę na żadne piersi. Jeśli już to na jakieś inne, hmm... członki. Ciała oczywiście :) To co? Lecę. Ale zanim zniknę, przesyłam pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mecze, to ja jestem w tej mniejszości :)
OdpowiedzUsuńSerio!? Obawiam się, ze w takim razie koniec między nami ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę uważasz, że tutejsi wybraliby tarzanie się w pościeli przed pintą w głośnym pubie, przed czterdziestocalowym ekranem prezentującym zmagania z RPA. Chyba sama w to nie wierzysz... ;)I nie idź na hurling. Jest żałosny. Irlandczycy wynaleźli go, bo chcieli wreszcie być w czymś dobrzy ;)
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć, że film Ci się podobał! Miałam tu jakieś tyły... Fajne rybki połowiliście :) a Donal chyba jakies komunistyczne dzieło ekonomiczne przeczytał... Powodzenia ;) Pzdr
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, raczej poszedłbym na jakąś bajkę 3D.
OdpowiedzUsuń