Banan poczynił niedawno inwestycję na rynku nieruchomości. Gdy tylko ekipa wykańczająca zatrzasnęła za sobą drzwi, zasiadł na tronie w Świątyni Dumania, by jak na mężczyznę przystało dom ochrzcić. Wykonał kilka ćwiczeń rozciągających, przyjął optymalną pozycję, wzrok wzniósł ku powale, a oczy jego padły na żerdki balustrady biegnących nad toaletą schodów. Najwyraźniej fachowców nieco poniosło.
Niziołka kilkakrotnie wspomagałem lingwistycznie w kontaktach z serwisem pomp wodnych typu salamandra, które wykazywały dość regularną tendencję do odmawiania współpracy. Serwisanci cierpliwie wymieniali przepalone pompy na nowe i dopiero bodaj czwarty dopatrzył się, że salamandra podpięta jest na odwrót. Gorąca woda płynie kanałem, którym płynąć powinna zimna, a więc sprytnie omija zaworek, który ingeruje, gdy temperatura staje się dla pompy niebezpieczna.
Nie tylko pompy irlandzcy fachowcy potrafią podpiąć odwrotnie. W naszym pięknym gniazdku jeden z sedesów zasilany jest gorącą wodą. Niziołek sugerował byśmy znaleźli sposób na podniesienie ciśnienia strumienia i przerobili sedes na bidet.
O tragicznej parze kochanków: rolce ryglującej w ramie okiennej i zaczepie w ościeżnicy, którym nigdy nie będzie dane się spotkać, bowiem żadna z szarych komórek robotnika nie wzięła udziału w procesie montażu, już na łamach wspominałem. Nie wspominałem jednak, że wraz z nadejściem zimy dwie tuby silikonu wpompowałem w rozmaite szczeliny, nim firanki w końcu znieruchomiały. I tak jak dopiero w ciszy po skończonej arii słychać, że jeden z widzów chrapie, tak dopiero w stojącym powietrzu poczuliśmy zimny podmuch spod lodówki.
Kuchnie mamy narożną, a chłodziarka, pralka i zabudowany zlew zajmują całkowicie jedną ze ścian, czyniąc ją miejscem niewidocznym i ciężko dostępnym do wysokości dziewięćdziesięciu centymetrów. Lodówkę odsuwałem więc z nieskrywanym lękiem - strach pomyśleć do jakiego minimalizmu mogli się budowlańcy w tych okolicznościach posunąć.
Posunęli się do 'kartongipsów' kończących się czterdzieści centymetrów nad podłogą, o czym przypomnieliśmy sobie kilka miesięcy później, gdy z kuchni dobiegać zaczęło uporczywe skrobanie. Początkowo pomyśleliśmy, że ekipa fachowców przez roztargnienie zamurowała jednego z kolegów, szybko jednak doszliśmy do wniosku, że nie ma to zupełnie sensu - skoro może skrobać czemu nie chrząknie przepraszająco i poprosi, by go wypuścić?
Gdy kilka dni później znaleźliśmy worek z ziarnami - co to go Anieśka przyniosła, by okoliczne ptaki dokarmiać - rozwleczony po pokoju, jasnym stało się, że dom nie jest też opętany. Uradziliśmy więc nazajutrz zakupić kilka pułapek na myszy, ale gdy jeszcze tego samego dnia jeden ze szkodników zapuścił się przejrzeć kolekcję płyt CD w salonie, Anieśka załkała "nie zabijaj!". "Bo ona taka mała, taka słodka i ma takie cudne oczka".
Rad nie rad wykonać musiałem skomplikowaną pułapkę inspirowaną cyklem filmów przyrodniczych "Tom i Jerry".

Godziną później znów usłyszeliśmy skrobanie.
Kilka sekund później głośne 'klap'.

Podsumowując: mieszkamy w mieście, w apartamentowcu, na pierwszym piętrze i ... mamy myszy. Znaczy mieliśmy, bo w ciągu dwóch dni pięcioosobowa rodzinka została wyeksmitowana i skrobanie ustało.
Bez rozlewu krwi.
Za lat kocięcych mieszkałam w domku pod Warszawą i też mieliśmy mysz. Moja mama także zakazała je mordować, zatem ojciec tworzył pułapki podobne do Twojej, ale nasza mysz była zajebiście sprytna, nie jakaś tam miejska oferma, i nigdy nie dała się złapać.
OdpowiedzUsuńJaki kraj, takie myszy. Do tego ofermowatość przekazują kolejnym pokoleniom. Chwilę po opublikowaniu notki w sidła wpadł szósty, ostatni miejmy nadzieję, członek rodziny.
OdpowiedzUsuńHahaha! Skąd ja to znam? Jakiś czas temu też mieliśmy małych, włochatych i przede wszystkim nieproszonych gości. Oczywiście nie dałam Połówkowi licencji na zabijanie, więc nasza myszka podzieliła los Twojej :) Wylądowała w lunchboxie, a potem została wypuszczona do... ogródka sąsiada ;) Od tego czasu nastała cisza :)
OdpowiedzUsuńMoże to ta sama mysz wracała do 'swojego' domu i sześć razy dała się złapać?!
OdpowiedzUsuńDobry chłopak ;) Ja nie miałam okazji łapać tu myszy (na szczęście!), ale w pierwszym domu, a właściwie jego ogrodzie, pojawiły się szczury, bo nie mieliśmy binów na śmieci i trzymaliśmy je, przed wystawieniem, właśnie tam. Nauczona doświadczeniem, skombinowałam tu sobie taki bin, żeby nie kusić losu i gryzoni. Sprawdź też, czy nie mają u Ciebie w kuchni dostępu do jedzenia, które ich kusi? Ach, zapomniałam, że jestem posiadaczką kota! Chcesz pożyczyć?? :)
OdpowiedzUsuńCisza? Kobiecych pisków od sąsiada nie słychać?
OdpowiedzUsuńWolność zdecydowanie jej w takim razie nie służyła, bo za każdym razem była coraz mniejsza... ;)
OdpowiedzUsuńJa przypominam, że mieszkam na pierwszym piętrze. Jeśli jest tu coś tak smakowitego, że skłania myszy do wspinaczki wysokogórskiej, to sam był to chętnie oszamał ;).Najprawdopodobniej osiedliły nam się za lodówką na stałe. Wiki mówi, że gniazda myszy obejmują pięć - sześć sztuk. Od szóstej pułapka stoi nietknięta. Albo się wycfaniły, albo śmy całe gniazdo opróżnili.A kota nie pożyczaj. Jestem wielkim fanem - mogę nie oddać.
OdpowiedzUsuńJak bym to widział! Wynająłem kiedyś dom w tzw: "dobrej dzielnicy" w mieście Manchester mniemając błędnie, że będzie zrobiony "na cacy", bo był po remoncie i... Drzwi (nowe) do ogrodu domykały się z trudem, strop nad oknem w jednym z pokojów był na tyle nierówny, że zasłony i firanka wisiały smętnie z jednej strony, a z drugiej zalegały na podłodze, kaloryfery w łazience i kuchni (jeden pion) nie działały zupełnie, bo ich jakiś spec zapomniał podłączyć. Licznik na prąd (zapewne dla ułatwienia życia inkasentom) został założony tuż nad licznikiem na gaz. Najbardziej rozbawiła mnie pomysłowość panów "fachowcuff": W kuchni za drzwiami nie wytynkowali kawałka ściany myśląc zapewne, że i poco skoro i tak tam zaglądał nie będzie. Ot i specjaliści oraz robota "made by brits". Pomieszkałem tam do pierwszej zimy, a kiedy poczułem jak zimne przeciągi hulają po pokojach to zerwałem umowę i wynająłem nową kwaterę.
OdpowiedzUsuńRewelacja, pokazalam moim angielskim kolegom !!! Geby im z wrazenia poopadaly, szczegolnie po obejrzeniu pulaki na myszy a'la Tom and Jerry !
OdpowiedzUsuńAbstrachujac od myszy, z przerazeniem mysle o mozliwosci zakupu domu tutaj (Irl. Pln.) poniewaz wiem, ze kiedy skoncze splacac mortgage (hipoteke), to zostane z ruina, ktora zeby wyremontowac, bede musial wziac nastepny mortgage, albo sprzedac z pol darmo. Tak wyglada rzeczywistosc, gdy sie ma sklecony byle jak dom w wilgotnym i chlodnym klimacie.
OdpowiedzUsuńZ doswiadczenia z angielkimi mechanikami. Wczoraj naprawiali mi swiatla w samochodzie sluzbowym. Po prostu przy wylaczonych swiatlach te samoczynnie mrugaly co jakis czas, albo kierunkwskaz sie wlaczal...no to zrobili tak, ze swiatla pala sie teraz caly czas i wylaczyc ich nie sposob...Porysowal mi ktos auto. No to do lakiernika. Jakiez bylo moje zdziwienie jak przyjechalem po odbior auta a tu lakier na dzwiach dosc wyraznie rozni sie od tego na reszcie samochodu...plakac? Wole sie usmiechnac:)
OdpowiedzUsuńEch, coś jak w naszym mieszkanku. Boczne klapy kaloryfera w przedpokoju stale sie odlepiają, bo kaloryfer wisi krzywo. Wanna w łazience stoi, że woda z prysznica nie chce w ogóle spływać z boków do środka, co powoduje zagrzybienie. Sami juz kilkakrotnie wymienialiśmy silikon, ale sytuacja sie powtarza.Grzyb na tapetach jest zamalowywany przed wprowadzką nowych lokatorów (np. w łażience pod wentylatorem) a sąsiadzce z góry, ktora ma grzyba na całą szerokość frontowej ściany jednego z pokojów, poradzony, by po prostu wymieniła tapetę. Budynek nasz ma swoje lata (coś ponad setkę) i nie sądzę, aby doraźne zamalowywanie, zmywanie czy nawet wymienianie kilkunastoletniej tapety dużo dało. Niestety wymiana tynków i czyszczenie fug trochę kosztuje. Nasza prestiżowa i zasłużona dla miasta agencja raczej się na to nie zdecyduje. Zreszta, jaka jest gwarancja, że fachowcy zrobią to dobrze? Patrząc na ich dotychczasowe dokonania w naszej klatce, śmiem wątpić.
OdpowiedzUsuńzgadza sie, gdziekolwiek wynajmowalismy, podstawowe rzeczy byly zle zrobione - niedomykajace sie okna to standard, drzwi nieszczelne tez.
OdpowiedzUsuńOpowiesc super.Ja "niestety" nie mam tego problemu w domu.Mam ten problem w kawiarni,a scislej-w kawiarnianej kuchni.Kawiarnia na pierwszym pietrze(elegancko),fajowy wystroj,kuchnia super wyposazona,ale...za zamrazarka od dawna skrobanie i sliczne okragle kupki.Zaden tubylec mi nie wierzyl(nawet menadzer przybytku) az do momentu schwytania intruza.Ja zrobilam pulapke na bazie malego wiaderka i paczki biskwitow-o dziwo zadzialalo!Intruz okazal sie byc dobrze wypasionym szczurkiem,co pracujaca ze mna tubylczynie przyprawilo prawie o atak serca-a mnie o niekontrolowany wybuch smiechu.W moim apartamencie natomiast tylko jedno okno nie daje sie otworzyc gladko-a potem zamknac,no i jeden kaloryfer nie dziala.Ale to juz szczegol.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńkotek ... wlasnie dlatego moi drodzy adoptowalismy w Angli kotka, duzo bylo z tym zachodu , formalnosci ,credit check, inspekcjie domu prawie jak przy adopcij dziecka.....ale nie mamy ani mysz ani pajakow! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoi drodzy - wielka prosba , nie zagladajcie nigdy na strychy waszych pieknych nowych lub dopiero co wyremontowanych domow . Powod - zobaczycie platanine niezabezpieczonych kabli elektrycznych lezacych wprost na belkach stropowych,pod ktorymi przybita jest jedynie plyta regipsowa bedaca sufitem pokoju ponizej.Postawienie na niej nogi konczy sie natychmiastowym przebicem sie na nizszy poziom , a odkryte zbiorniki na wode i cieknace zawory poziomowe to normalka , po takiej inspekcji spokojny sen jest tylko marzeniem , jeszcze drobiazg - dlaczego jest zimno na gorze - welna mineralna [szklana] ktora miala skutecznie izolowac sufit lezy sobie zwinieta w rulony w rogu strychu.Poprostu fachowcy ''zapomnieli ''ja ulozyc miedzy belkami , a na strych i tak przeciez nikt nie zaglada.Pozdrawiam serdecznie !!!!!
OdpowiedzUsuńMogliście je zjeść, dobre białko i etyczne, bo free-range.http://blogs.asiantown.net/-/1155/-le-mouse-deluxe---a-protein-rich-delicacy.aspx
OdpowiedzUsuńGadanie....ja bylem ostatnio na wkakacjach w Polsce i jak zobaczylem jak "fachowiec" wykafelkowal mojej Mamie lazienke (dodoam ze jestem budowlancem i raczej wiem o czym mowie) to zachcialo mi sie plakac....wszedzie sa partacze i wszedzie sa fachowcy...
OdpowiedzUsuńWidzę Syneczku, ze nie zmarnowały się pieniądze wydane na abonament telewizyjny. Oglądałeś i Pomysłowego Dobromira i filmy przyrodnicze...Jestem z Ciebie dumna-pułapka jest piękna, myszka też.
OdpowiedzUsuńTak po prawdzie filmy przyrodnicze pożyczali głównie koledzy. Za to Dobromir i kompania z Cartoon Network powinni być opatrzeni klauzulą "nie róbcie tego sami w domu". Bogu dzięki, że tylko pułapka na myszy mi w głowie utkwiła
OdpowiedzUsuńTo znowu ja :) Napisz, czy udała Ci się wyprawa do Connemary, bo mnie to intryguje :) To do poczytania :)
OdpowiedzUsuńMój kocur jest dość towarzyski, ostatnio uwalił się w salonie w nogach gości i cały happy :) Tylko wielkie bydlę... I czarne :D Na moje nogi poluje, więc na mysz też pewnie by skoczył... Móiwsz, że na razie spokój - oby nie wróciły! Pzdr
OdpowiedzUsuńNPpF3l qrrhnpauiewy, [url=http://dogmbemkasol.com/]dogmbemkasol[/url], [link=http://lbgshcdahrpq.com/]lbgshcdahrpq[/link], http://rktnkgnaosak.com/
OdpowiedzUsuńysHnzs mrifuhnpenci, [url=http://nayohbydyfcw.com/]nayohbydyfcw[/url], [link=http://gsqagqyrdfzu.com/]gsqagqyrdfzu[/link], http://fviskvzgxbte.com/
OdpowiedzUsuń67lmi2 zohhqyurfxtx, [url=http://utsrqoynncmm.com/]utsrqoynncmm[/url], [link=http://ijwchmjfqtfs.com/]ijwchmjfqtfs[/link], http://lvkilghyllza.com/
OdpowiedzUsuńO5at8G alxnokaprrci, [url=http://epmlohbcknrs.com/]epmlohbcknrs[/url], [link=http://spipjshkczjp.com/]spipjshkczjp[/link], http://inzovqlawimw.com/
OdpowiedzUsuń