Atmosfera nam się we Firmie jakby nieco zagęściła. Wszystko za sprawą Donala, który wprowadził w życie kolejny z serii swoich znakomitych pomysłów.
To już jest w pewnym sensie tradycja, że od czasu do czasu miłościwie nam panujący Donek wpada do Firmy z wypiekami na twarzy i dzieli się z grupą arcy znakomitym planem, mającym na celu podniesienie wydajności pracy, względem zepchnięcie części naszych obowiązków na kogoś innego. Co bardziej niedorzeczne pomysły udaje mu się zwykle wybić z głowy już na starcie, innym łeb ukręca firmowy trybunał konstytucyjny, część doczekuje się realizacji, by w krótkim czasie rozwiać wszelkie wątpliwości co ich użyteczności i umrzeć śmiercią naturalną w zapomnieniu. Zdarzają się również pomysły trafione, nie powiem, ale w tej chwili nie będziemy się nimi zajmować.
Najnowszy owoc swych intensywnych rozmyślań Szeryf nasz zaprezentował kilka dni temu. Chcąc zaszczepić w grupie element rywalizacji i podnieść umotywowanie zespołu zakomunikował, że w związku z poważnymi zmianami jakie przejdzie nasza Firma przyszłego lata, pojawią się opcje awansów i kontraktów bezterminowych, przy których rozdziale czynnikiem decydującym będzie nie staż pracy, a jej jakość. W skrócie: nadchodzący rok będzie decydujący, im szybciej będzie się dany pracownik uwijał, tym jaśniej będzie się jego przyszłość jawić. A żeby nie sprawiać wrażenia inwestycji długoterminowej, już teraz, każdego tygodnia pracownik, który osiągnie najlepszy wynik, nagrodzony zostanie okolicznościowym proporczykiem i dodatkowym dniem wolnym. Co więcej. Dla podtrzymania ducha fair play, pracownicy, którzy ze względu na swe długoletnie zasługi, otrzymali obowiązki ocierające się o pracę umysłową, rozdzielą je teraz równo na swoich kolegów.
No i zaczęło się ogólnokierunkowe patrzenie wilkiem. Każdego coś gryzie i uwiera.
Tosiek się wścieka, bo - jak uważa - swoje już w życiu przepakował, przydatność dla zespołu wielokrotnie udowodnił, z czasem coraz częściej zajmował się lżejszą pracą przy kontroli towaru, a że z pracowników zatrudnionych za pośrednictwem agencji staż ma największy, uważał się za naturalnego kandydata do podpisania kontraktu, jak tylko takowy się na horyzoncie pojawi. Tymczasem w myśl nowych zasad znów wraca do skrzynek.
Beton się ciska, bo miesiącami wyrabiał sto pięćdziesiąt procent normy, a jedyne czego się w efekcie doczekał, to ból w krzyżu. Opamiętał się więc nieco, wziął na wstrzymanie, by za chwilę się dowiedzieć, że od teraz duża efektywność zostanie nagrodzona.
Jelenia nosi, bo na ofercie Donala chciałby coś nie coś ugrać, a do niedawna sam naśmiewał się z Betona. Teraz sam stał się obiektem drwin i docinek. Cichych wprawdzie, bo Jeleń ma ze dwa metry wzrostu i łapy jak kowadła.
Cyc pomstuje i złorzeczy, ale tu ciężko dopatrzeć się związku z donalową rewolucją. Cyc zawsze pomstuje i złorzeczy.
Wszyscy przebąkują po cichu, czy to w porządku tak ludzi wyciskać jak cytryny, skoro i tak normę zakładową wyrabiają z nawiązką. A praca we Firmie lekka nie jest i przy braku umiarkowania bardzo kontuzjogenna, o czym kilka osób miało szansę się boleśnie przekonać. I jasne, jeśli ktoś nie chce, w wyścigu szczurów udziału brać nie musi, ale nikt nie chce przecież całe życie skrzynek z warzywami przerzucać.
Jedyną osobą usatysfakcjonowaną całą sytuacją wydaje się Donek, który niedawno otrzymał uścisk dłoni prezesa, pamiątkową tabliczkę i stosowny dyplomik w podziękowaniu za dziesięć lat w służbie i teraz to już niczego mu się nie da przetłumaczyć.
- Miło by Ci było - parafrazuje jego niedawne wypowiedzi - gdyby zszedł do Ciebie prezes ze słowami: wiem, że pracujesz dla nas dziesięć lat i wykonujesz kawał porządnej roboty, ale sam rozumiesz, że nie staż jest najważniejszy, tylko jakość pracy, trzeba każdemu dać szansę się wykazać, więc dziś Ty pakujesz skrzynki, a ktoś inny poprowadzi zmianę.
- We`ll see how it goes - wzrusza tylko ramionami.
It goes tak, że go chłopcy lada moment spętają i czubkiem szabli poprowadzą po przerzuconej przez burtę statku desce...
Cyc? Jelen? Tosiek? Donek? Beton??? U mnie tradycyjnie, czasem sie tylko od boloxow wyzywaja :)
OdpowiedzUsuńU nas jest subtelniej. Koledzy się nawzajem nazywają parowcami. To taka wariacja słowa 'parówka'. Nie mam nic na naszą obronę...
OdpowiedzUsuń