czwartek, 16 lipca 2009

Eliptyczny jubileusz

To będzie ostatnia, generalna próba przed przyszłorocznymi, uroczystymi obchodami okrągłej rocznicy naszego dobrowolnego wygnania. Cztery lata temu dokładnie wystawiliśmy zlęknione twarze z autokaru i po raz pierwszy postawiliśmy rozdygotane stopy na Zielonej Wyspie. Trzy miesiące mieli my po niej tylko dreptać, a jak się skończyło - każdy widzi.

Ileż się przez te cztery lata wydarzyło. Ileż zmieniło się odkąd pierwszy raz wypowiedzieliśmy najpopularniejsze wówczas w Irlandii słowa: I`m looking for a job.

Pamiętam pierwszą pracę i kilometrowe wędrówki wzdłuż głównej drogi z nadzieją na złapanie stopa. Pamiętam artystów, którzy na tego stopa dali się złapać. Filipińczyka, który wierzył, że Bóg zesłał go by mnie podwiózł, coś mi się bowiem miało stać po drodze. Wytatuowanego Irlandczyka, który całą drogę nawijał coś do mnie podekscytowanym tonem, ale seflunił tak, że słowa nie zrozumiałem, więc kiwałem tylko głową. Kolejnego Irysa, który, jak wykazała rutynowa kontrola drogowa, jeździł bez prawa jazdy.

Pamiętam drugą pracę i pięćdziesięciominutowe spacery do i z. Później rower, który skrócił tę drogę trzykrotnie, podobnie jak moją przewidywaną długość życia. Drugi rower, który nie wymagał już angażowania nóg przy hamowaniu i kolegów podczas jazdy pod górkę. Wreszcie deszcz i nieustannie wiejący w twarz wiatr przyszło podziwiać z ciepłego wnętrza Fieściny, która na zawsze pozostanie moim pierwszym autem. Seacik był drugim i dla odmiany potrafił pokonać bardziej strome wzniesienie wyładowany pięcioma osobami.

Pamiętam pierwszy pokój, który wynajęliśmy. Pojęcia nie mieliśmy, że pościel nie stanowi standardowego wyposażenia i za tą niewiedzę przyszło nam spać pod zasłonką, na zwiniętych ręcznikach w charakterze poduszek.

Pamiętam drugi pokój, w mieszkaniu pełnym Marianów. I Stanisława za ścianą - buraka wszechczasów, który chrapaniem zagłuszyłby Drugą Dywizję Pancerną podczas nocnych manewrów, a raz zdołał nawet skłonić Anieśkę do spędzenia nocy na dywaniku w łazience. Potem mieszkanie przez trzy miesiące kątem u znajomych, wreszcie własne cztery ściany i psychopatyczni współmieszkacze, którzy ostatecznie uciekli zostawiając za sobą 250 euro długu. Do tej pory uważam to za najlepiej wydane pieniądze w moim życiu. Zaprawdę kręta droga prowadziła do naszego przestronnego, jasnego apartamentu, którym możemy się cieszyć tylko we dwójkę.

Nic jednak nie przebije naszych pierwszych obiadów. Paluszki rybne (0,45), które więcej miały wspólnego z paluszkami niż rybą. Do tego frytki (1,29 za 1,5 kg - taniej niż ziemniaki) i na popitkę obrzydliwa lemoniada made in TESCO (0,39 - taniej niż woda). Dziwić nie może, że na takiej paszy spodnie, w których przybyłem na wyspę, wkrótce ściągałem swobodnie bez rozpinania. Symbolem awansu klasowego stała się ... surówka. Niby niedrogi dodatek, ale jednak podnoszący koszt naszego ówczesnego obiadu dwukrotnie, a więc jednogłośnie uznany za całkowicie zbędny. Czymś dziurę budżetową było trzeba łatać. Odkąd na talerzach naszych zawitała surówka, poczuliśmy, że wreszcie nasze emigracyjne życie zaczyna nabierać właściwych kształtów.

Cztery lata po przyjeździe do Irlandii siedzę przed laptopem, w pięknym mieszkaniu popijając wermut z tonikiem. Na stole świeże kwiaty i miska z owocami. Na kanapie piękna, choć wciąż kurcze ta sama kobieta, na ścianach zdjęcia z dziesiątek miejsc, które udało nam się odwiedzić, wokół regały i szafeczki pełne skarbów, które się przez te cztery lata uzbierały. Na jutro spoglądamy z błogim spokojem i tylko do domu trochę strach przez to wszystko wracać. Ale to nic. My heroicznie odważni jesteśmy.

W końcu cztery lata temu, bez pomysłu i planu wsiedliśmy do autobusu do Irlandii.

85 komentarzy:

  1. Aż się wzruszyłam;) A w uszach znowu zabrzmiał chrapot Pana Stasia... A nieeee, sorryy, to Ty! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo kurcze zabawne ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ładnie refleksyjnie się zrobiło, zgrabny przegląd najważniejszych zmian :) Znam i ja te rowery i spanie pod zasłoną z okna i lokatorów uśmiechających się pod wąsem... A frytkami tańszymi niż ziemniaki i lemoniadą tańszą niż woda uświadomiłeś mi, że ten kraj kryje wciąż wiele tajemnic... :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój facet właśnie przeczytał mi przez ramię i rzucił: "to co kochanie, wyjeżdżamy?"Weź mi tak nie rób! ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Co raz lepsze i poważniejsze posty. Wyrabia się Autor. Zaryzykuję nawet stwierdzenie że dojrzewa (dorasta?). Kolejny wpis będzie dotyczył sensu życia? Zgrabnie zamykącjej wątek odpowiedzi na pytanie: po co TO wszystko? Cztery lata... Prawie połowa najlepszej dekady życia, tak sobie myslę... Chciałem jeszcze tylko dodać, iż ta strona pozytywnie wyróżnia spośród setek podobnych w sieci. Tak trzymać. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba mieć charakter i siłę, żeby startować z takiej mety i nie zabłądzić gdzieś po drodze. Bo to mało przypadków, którzy zaczęli w podobny sposób, a skończyli pod dublińskim czy londyńskim mostem? Zamiast vermutu kubek w rękach i akcja żebrania, bo żołądek pusty, a depresja pić każe... Tym bardziej wielkie gratulacje za dobrze wykorzystane 4 lata. No może tylko kobietę sobie zmień, bo tyle czasu z jedną, to nie przystoi facetowi w twoim wieku!p.s a ja sobie później ją przygarnę, ha ha ha;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. taita@onet.eu17 lipca 2009 18:31

    A ja miałam skomentować wpis, ale w ramach strajku nie zrobię tego, bo mi kolega nie odpowiada na komcie ;) Oo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na inny irlandzki paradoks. Mimo lewostronnego ruchu pierwszeństwa, o ile znaki nie mówią inaczej, ustępuje się podobnie jak w Polsce kierowcy nadjeżdżającemu z prawej strony. To wiem na pewno. Po co więc znak ustąpienia pierwszeństwa przed rondem? Na wypadek gdyby ktoś tnąc pod prąd nadjeżdżał z lewej? Po co odwrócone trójkąty z napisem 'Yield right of way'. I bez znaku trzeba yield right of way.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przyjeżdżajcie. Teraz tu już tylko bezrobocie i kolejki po zasiłek. :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Koledzy w pracy twierdzą, że się starzeje, bo na ryby sobotnim rankiem jadę, a nie z nimi piłkę kopać. Anieśka siadła mi niedawno na kolanach, w oczy głęboko spojrzała i oświadczyła bezczelnie: ty to się postarzałeś, nie jesteś już tym chłopakiem, z którym do Irlandii przyjechałam. A teraz jeszcze Ty!Ale to pozory tylko. Refleksyjnie, sentymentalnie i poważnie na moment krótki się tylko zrobiło. Bo chwila wiekopomna nadejszła. Dzięki jednak za dobre słowo. Za rok będzie jeszcze poważniej i donioślej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiedzmy sobie szczerze: siła i charakter na nic by się nam zdały, gdybyśmy szczęścia nie mieli i kilku dobrych ludzi na swej drodze nie spotkali. Inaczej ze wstydem byśmy do mamusi wracali.P.S. Kobietę przygarniaj, ale uprzedzam lojalnie, że zwrotów nie przyjmuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sorkens Taita, ale nowy post tego samego dnia wrzuciłem i komcia pod poprzednim jakoś ominąłem... Nie strajkuj. Skomentuj ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ~prawierodzina18 lipca 2009 02:48

    Wzruszyłam się, a jakże. Dwadzieścia trzy lata temu, nasza przygoda w dole globusa wyglądała bardzo podobnie: łażenie na piechotę pod deszcz i wiatr, spanie we dwoje na wąziutkiej kozetce, robienie kanapek, sprzątanie biur...Do domu było strasznie daleko i minuta rozmowy kosztowała chyba 5 dolarów, więc trzeba było na nią najpierw uskładać. Wałęsa jeszcze niczego nie przeskoczył, w obiegu były kartki, mury nie runęły... O paszport można było ubiegać się, ale skoro można było go nie dostać „z ważnych przyczyn społecznych” wyjeżdżając, nie myśleliśmy o powrocie. Na internet, Skypie i inne takie cuda muchy już się co prawda goniły, ale to było wtedy bliższe si-fi niż... komputera, który widziałam tylko raz w Pałacu Kultury i Nauki. I dodam, że zajmował cały pokój i produkował jakieś podziurkowane zwoje, chyba. Rybne paluszki też przerabialiśmy. Tyle tylko, że owoce kiwi były tańsze od ziemniaków i frytek.

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Pawel Zietek18 lipca 2009 08:02

    Podobną drogę zaczynałem kilkakrotnie. Piszę to z mojego 21'' Jabłuszka z Hiszpanii, wcześniej mógłbym to napisać z Manchesteru (UK), Londynu, Limassol (Cypr), Reykjaviku (Islandia). A piszę z Sabadell (Barcelona).Gratuluję świetnego opowiadania i szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  15. taita@onet.eu18 lipca 2009 08:26

    Po to, żebyś znowu go ominął? ;) Nie przekonałeś mnie, więc strajk trwa nadal ;) Pozdrowienia i miłej soboty życzę [tylko uważaj z tym wędkowaniem, bo ostatnio coś za dużo Polaków, amatorów wędkowania, ginie] ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Przed rondem to trzeba znak postawić, bo takie przepisy, może się trafić ktoś z innego kraju na przykład. A z ustępowaniem pierwszeństwa to u mnie na wsi zawsze ustępuje ten, któremu się mniej spieszy :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Rewelacyjny sposob pisania! Uwielbiam taki styl- inteligentny i ironiczny. Swietnie sie czyta! No ale mimo wszystko gratuluje woli przetrwania i zycze dalszych sukcesow podczas emigracyjnej przygody.

    OdpowiedzUsuń
  18. TO PRAWDA PRAWDZIWY OBRAZ ZYCIA...JA TEZ TO PRZEZYLAM, TYLKO ZE MIALAM WIECEJ ZMIAN W ZYCIU SERCOWYM, A TO BYLO O WIELE TRUDNIEJSZE ......CZASAMI MYSLE SOBIE ZE NIC W ZYCIU NIE OSIAGNELAM BO NIE MAM WIELKICH PIENIEDZY ODŁOŻONYCH. WIEKSZOSC LUDZI W POLSCE UWAZA ZE JAK SIE ZYJE W ANGLII TO TRZEBA MIEC KUPE KASY ODLOZONEJ. ALE TO NIE PRAWDA , ZACZYNAM INACZEJ MYSLEC. WLASNIE DUZO OSIAGNELAM , PONIEWAZ TAK JA WY DALAM RADE PRZECIWNOSCIOM LOSU....POWODZENIA W DALSZEJ DRODZE DO SZCZESCIA

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo ładnie ujęte. Mi również za miesiąc mijają 4 lata w Irlandii.Chociaż jest wiele innych nieporównywalnie piękniejszych miejsc na świecie, lepszych do życia, to Zieloną Wyspę zawsze będę kochać za to, że spełniły się tutaj moje marzenia. Pamiętam trudne początki, dzielenie mieszkania z obcymi ludźmi - byli wśród nich i prawdziwi przyjaciele i wyjątkowo toksyczne osoby.Po czterech latach mam pracę i zarobki marzeń, mieszkanie tylko dla siebie, niedługo kupię swoje cztery kąty, tutaj poznałam swoją miłość.Brakuje jednak szczerych, życzliwych relacji z rodakami i w pracy i poza pracą. Mam nadzieję,że kiedyś będziemy lepszym narodem.

    OdpowiedzUsuń
  20. ~Robert _Plymouth UK18 lipca 2009 12:11

    Witamy serdecznie, My tez wlasnie trzy dni temu obchodzilismy czwarta rocznice podjecia tej nielatwej decyzji i przyjechalismy , tyle ze do UK , cala czteroosobowa rodzina. czytajac Twoj tekst to jakbym czytal o naszym zyciu. Goraco pozdrawiamy !!

    OdpowiedzUsuń
  21. Opowiedziales historie wiekszosci polakow w IE,lemoniade i frytki ...to cos co nas laczy:)Ja przezylam to samo,moze z kilkoma dziwnymi przygodami po drodze...Mieszkaniem u cyganow ...wydoili ze mnie ostatni cent...:)itp..itp...Ale za to final mamy podobny....:):)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. ta historia jest typowa ale ja mieszkalem w 15 chatch i Marek Hlasko moze mi buty czyscic. Teraz mam wlasny dom stala prace . Mieszkam od ponad 4 lat w Belfascie w protestanckiej dzielnicy, gdzie zadyma jest co pare dni.Ale wiem ,ze zyje.

    OdpowiedzUsuń
  23. o kurcze u nas bardzo bardzo podobnie...:) Wzrusza.... powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajne!! Ten kto tego nie przezyl, nie wie co to dla nas znaczy!cos przezyles... pozdro

    OdpowiedzUsuń
  25. fajnie napisane.u nas bylo i jest podobnie:)pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Z całego serca życzę Wam jak najlepiej.Byłam w UK.Wiem co to znaczy być na obczyźnie.Jak czasami było ciężko.Tylko niech pieniądze Was nie zmieniają.Bo widziałam wielu Polaków,których pieniądze tak zmieniły,że aż wstyd.pozdr

    OdpowiedzUsuń
  27. ~ta ktora rozumie.....18 lipca 2009 16:36

    pieknie napisane..........

    OdpowiedzUsuń
  28. Hej, dobre, pozytywne. Ja od 3,5 roku siedzę w anglii i mimo, że na razie tylko swoje mieszkanko, wynajęte, to początki miałem podobne. Śmiechu i zabawy co niemiara ale drugi raz już bym się na to nie porwał. Pozdrawiam i kolejnych sukcesów

    OdpowiedzUsuń
  29. ~lucascamb@yahoo.pl18 lipca 2009 17:09

    Bardzo fajnie to wsystko ujales...pozdrawiam i zycze powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  30. Fajna historia. Ja też jestem prawie 4 lata w Irlandii i zaczynałam podobnie (pomijając te kosztowne jedzenie). W tej chwili jestem szczęśliwą mężatką i mamą. Życzę powodzenia w dalszym życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten kto tego nie odczuł na swojej skórze nie zrozumie co to znaczy.Powodzonka

    OdpowiedzUsuń
  32. ~ MMMMMMMMMMMMMM18 lipca 2009 17:34

    CZYTAJĄC TO , AŻ ŁEZKA ZAKRĘCIŁA MI SIĘ W OKU. CZYSTA SZCZERA PRAWDA. DOBRZE TO UJĄŁEŚ . GRATULACJE!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  33. byc moze jechalismy tym samym autobusem :) ,ja w Dublinie czekalem do rana na autobus do Belfastu ,i juz 4 lata minely !!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  34. Dokladnie cztery lata temu ja z dzieciakami i mezam przyjechalam do Anglii ... reszta potoczyla sie jakby podobnie jak u ciebie. A teraz siedze we wlasnym domu z ogrodkiem nad komputerem, zajadam arbuzika, mam wszystko co potrzeba, zwiedzilismy mase miejsc i jestem szczesliwa. To znaczy czuc wartosc wlasnej pracy i zyc godnie! Nie wracam tam....do Polski, choc czasami tesknie......ale nie na tyle by znow rwac wlosy z glowy kazdego ranka za co kupic chleb itp. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  35. pieknie napisane..przypomnialo mi sie jak to ja, 3 lata temu po raz pierwszy stanelam na irlandzkiej ziemii..fakt..moje zycie zmienilo sie diametralnie..na lepsze:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. Hej. Podziwiam was,naprawde. Nigdy bym czegos takiego nie zrobila i wstydzilabym sie takie byle co jesc. Ja dla odmiany przyjechalam w 2001 roku na kontrakt w szpitalu akademickim, jako wykfalifikowana pielegniarka.Mialam co prawda tylko pokoj,ale za to za darmo od szpitala. Fakt,ze robilam nostryfikacje dyplomu i z poczatku musialam miec przez 3 miesiace tzw. program dla obcokrajowcow,ale pensja byla calkowita ,taka jak dla angielskich pielegniarek. Do tego wycieczki w rozne miejsca. I tez bylo mi przykro,ze tak biednie w jednym pokoiku i ze wspolna kuchnia. Po 4 mies kupilam pierwszy samochod,a po 10 pierwszy dom. Teraz mam 3 domy,ktore wynajmuje dla innych,glownie dla Polakow,ktorzy lubia mieszkac po kilkanascie osob w jednym domu.Wlasnie kupujemy kolejny w Londynie.Zrobilam tutaj licencjat z pielegniarstwa .Zarabiam 36000 rocznie bez dodatkowych dyzurow.I tez mi jest dobrze.Ale , jest mi naprawde smutno,jak czytam przez jakie upodlenie i ponizenie ludzie przechodzili. Najgorsze jest to,ze niektorzy maja skonczone studia magisterskie ,a tutaj sprzataja ,albo prcuja przy jakichs pakowaniach.Ja nawet nie wiedzialam,ze mozna cos takiego robic. Bardzo, bardzo wspolczuje tym wszystkim biednym ludziom. Ja mialam jednego polskiego lokatora,ktory po kilku latach wciaz jadl jedna zupe w proszku przez dwa dni. Z litosci czasem mu cos kupowalam najtanszego,ale dla niego to bylo , jak rarytas.Niesamowite. Ja nie wiem,czy to mieszkanie, ktore podobno kupil w Polsce warte bylo takiego upodlenia. Trzymajcie sie. Dobrze,ze juz mozecie cos normalnie zjesc i normalnie sie zachowac. Mam na mysli po ludzku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. i to mi sie podoba, czlowiek pracuje to ma, troche wyzeczen a pozniej spokoj psychiczny i materialny. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  38. A ja Ciebie dla odmiany nie bo piszesz pierdoly,mysle,ze jestes bardzo zadufana w sobie osoba, czytajac posty wzruszylam sie bo przechodzilam przez to samo co autor i nie zaluje ani jednego dnia w UK bo pokazalo mi to jaka jestem naprawde silna,natomiast po Twoim tekscie czar prysl.Mysle,ze autor pisal to z zadowoleniem a nie po to zeby go ktos zalowal(i z tym domem po 10 miesiacach tez sciema i to jaka!!!!)

    OdpowiedzUsuń
  39. takie jest zycie , jak widac to nie bajka ,tez to przeszedlem i duzo naszych rodakow przejdzie albo juz przeszlo ciezki los na emigracji ale po latach karta sie odwraca na lepsza strone .Dlatego nie ma co tracic nadzieji na lepsze jutro.

    OdpowiedzUsuń
  40. Gratuluje odwagi:) i samozaparcia:),nurtuje mnie tylko jedno, dlaczego wsiedliscie do autobusu bez planu i pojechaliscie w niewiadome?To nie jest 19wiek ze nasi rodacy tak emigrowali do USA czy Kanady. Ja tez 4 lat temu wsiadlem do autobusu tylko ze do Anglii i od poczatku wiedzialem gdzie jade i za ile bede pracowal to mi oszczedzilo tych wszystkich doswiadczen.Pozdrawiam i powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  41. ~TEN CO DOCENIA18 lipca 2009 21:03

    TA SAMA KOBIETA????? ZASTANÓW SIĘ, BO KIEDYŚ BĘDZIESZ ZA NIĄ TĘSKNIŁ CHŁOPIE.....

    OdpowiedzUsuń
  42. racja.ja też tak zaczynalem:))ale juz jest super:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  43. B fajna historia widziana z punktu widzenia mezczyzny :) krotko, zabawnie i ironicznie opisana masz niezle pioro ;)) ach te poczatki na Wyspach ;) pamieta sie je dlugo, chociaz bylo trudno i ciezko czasami.. ale one sa najlepsze!! to jak pierwsze randki i smak pierwszego wina nawet jak nie bylo z tych najdrozszych:) Te przezycia... ktore ksztaltuja Twoj charakter w mysl zasady co cie nie zlamie...Ja sobie moja emigracje porownuje do takiej przyspieszonej podrozy przez zycie... poznajesz roznych ludzi przezywasz rozne doswiadczenia uczysz sie poprzez rozne sytuacje poznajesz siebie to jest swietna szkola! sukcesow,porazek rozczarowan i bledow. Gdybym nie wyjechala nigdy bym nie wiedziala tego wszystkiego co wiem teraz o sobie i innych :)) TO NAJLEPIEJ ZAINWESTOWANE PIENIADZE :))jesli chcesz poznac czlowieka polecalabym conajmniej rok emigracji to lepsze jak 20 lat malzenstwa ;)) Bogactwo roznych doswiadczen i przygod a przede wszystkim to ze na pierwszym miejscu widzisz czlowieka a nie pieniadze to jest moj majatek i za to jestem najbardziej wdzieczna mojej 5-letniej emigracji bo gdybym byla taka pielegniareczka co przyjechala na gotowe i zycie liczyla iloscia domow w londynie bylaby to moja zyciowa porazka ;))Dzieki wiec za to, ze nia nie jestem tyle mam szczescia ;)) Pozdrawiam i zycze kolejnych ciekawych wyzwan ;) Bo coz nie ma sie co oszukiwac DUSZA EMIGRANTA NIESPOKOJNA stabilizacja znowu popycha w NIEZNANE ;)))

    OdpowiedzUsuń
  44. Dzis 4 lata pozniej ...dalej nie macie pomyslu i planu na zycie! Jestescie tylko emigrancinami zachlysnietymi kasa i wygodnictwem w "oparach lepszych fajek , oparach lepszej wodki"2. Nie potrzeba 4 lat zeby godnie zyc!Jestecie przykladem kiedy to kloszard dostaje sie do kasy!Jak to stare przyslowie mowi - put a beggar on horseback and he will ride to hell

    OdpowiedzUsuń
  45. ...chyba nie zrozumiales przeslania tego opowiadania (eliptyczny jubileusz). zazdrosc przez ciebie przemawia. "cos" zdobyte ciezka praca naprawde cieszy. przeciez, do wszystkiego dochodzi sie powoli.

    OdpowiedzUsuń
  46. Przeczytałam dwa razy. Raz w myślach. Później na głos. I się wzruszyłam, bo historia tak podobna do naszej. Cieszę się waszym szczęściem i życzę jak najlepiej, bo sama wiem, co to znaczy być na wygnaniu z własnego wyboru. Nie przejmujcie się trolami, których zazdrość zalewa po czubki uszu. Tacy są wszędzie. Tu też się taki trafił. Tylko ktoś, kto odnalazł własne szczęście potrafi cieszyć się szczęściem innych! Biedny człowiek ten Father jakiśtam. Budujcie sobie własne szczęście. Czytam bloga, jak dobrą książkę. Tylko tyle, że od końca... Tzn. od środka chyba ;-) Od dziś jestem waszą wierną fanką. Pozdrawiamy Miszę i Anieśkę z sąsiedniej wyspy!!!

    OdpowiedzUsuń
  47. ~B. Sligo Eire18 lipca 2009 23:07

    Kurde jak to czytam to troszku się z tobą utożsamiam. Też 4 lata, też po ciężkich bojach,. Może Nie było tak hard core'owo jak u ciebie ale rozumiem cię wiem co czujesz, tylko strach przed powrotem dużo większy... Pozdrawiam i najlepszego...

    OdpowiedzUsuń
  48. hej Panie father jakis tam ciagle zrzedzisz i zazdroscisz innym A kim Ty jestes zeby mowic komus jak zyc?! Zwyklym nieudacznikiem w pl przez ktorego przemawia zlosc i zolc sie wylewa A TY czlowieczku jaki masz plan na zycie krytykowanie innych? FRUSTRACJA przez ciebie przemawia czlowieku

    OdpowiedzUsuń
  49. czytajac twoj komentarz czuje sie jakbys pisal o moich czterech latach w irlandii,co to byly za lata!!!ehhh.wysiedli z autobusu przestraszeni,spali na materacach z wystajacymi sprezynami i przezyli mnostwo malych i duzych problemow .az wszystko sie uspokoilo ,przyszedl slub i dziecko, a takze czas na relax i patrzenie na przeszlosc z dystansem.rodzina radzi wracajcie do domu.a my co?gdzie jest nasz dom?chyba tam gdzie jestesmy na swoj sposob szczesliwi.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  50. Wszystkim psioczącym na Irlandię i życzącym jej najgorszego po wypompowaniu tego kraju z pieniędzy mówię: FCUK! Ja tutaj nadal mieszkam i pójdę na dno jeżeli trzeba będzie. Zawdzięczam mu tak dużo,że wolę mieszkać tutaj niż w moherolandzie!

    OdpowiedzUsuń
  51. ja za niedlugo bede przezywac 2 rocznice pobytu na wyspach... ale jak przeczytalam twoj post to poprostu przed oczami stana mi obraz kiedy to ja zaczynalam ulozyc sobie tu zycie... ehh... powaznie wzruszylam sie ... ^^

    OdpowiedzUsuń
  52. ~ toro nestor19 lipca 2009 01:16

    respect dla Ciebie kolego Zycie należy do odważnych.TYlko nad kobietą to sie zastanów bo wciąż ta sama to tak troche licho .Byleś na irolke nie zminił bo to głusze od jeża

    OdpowiedzUsuń
  53. A więc foch, tak? Rozumiem, wy kobiety czasem tak musicie:). Dobrze trafiłaś z wędkowaniem. Dziś właśnie byłem i wróciłem w doborowym towarzystwie :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Pytałem kiedyś znajomego kierowcy z pracy. Twierdził, że pierwszeństwo ma ten, który pierwszy dojedzie do skrzyżowania :). Zawodowy kierowca!!!

    OdpowiedzUsuń
  55. Moja Historia podobna. Ja coprawda jestem w Londynie 2 lata, ale zaczęło się od mieszkania z cyganami, bijatyki, meliny i krzyki dzień w dzien, potem inne mieszkanie, lepsze, ale mój landlord zrezygnował po 2 miesiącach, potem nastepne u Buraka Wszechczasów z Kielc, potem inne u Buraka Wszechczasów II z Kaszub, który myślał, że jest gangsterem ;-)), potem buraczewo z 12 osobami na 4 pokojach, z nieustanną rotacją tzw. współlokatorów. w miedzyczasie praca na budowie z Polaczkami podkładającymi świnie i strzelającymi z ucha. Na to wszystko gdy podwinęła mi sie noga, ludzie, którzy zawsze na mnie mogli liczyć., wypieli sie na mnie po całości, pomimo wieloletniej znajomości. Ale powstałem. I dzis jestem tam gdzie chciałem być po dwóch latach pobytu. Patrze na moją kobiete, jak sie uśmiecha i jak jest szczesliwa. Robota daje satysfakcje i profity. Nie czekam w kolejce aż ktoś wyjdzie z łazienki lub ugotuje sobie odiad. Jestem na swoim. Żyje, oddycham, korzystam, realizuje... A całej bandzie Polaczków, których spotkałem podczas wyboistej drogi, życze wydostania się z bezperspektywicznego obłędu egocentryzmu, zawiści, zazrości i śmierdzącego na kilometr fałszu

    OdpowiedzUsuń
  56. A ogon kangura? Słyszałem, że bardzo smaczny:). Wyobrażam sobie mój wyjazd to pikuś w porównaniu z tym sprzed 23 lat. Z Irlandii do Polski dotrzeć można szybciej niż Intercity z Warszawy do Gdyni. Za pośrednictwem internetu odbywać mogę cotygodniowe obiadki u rodziców, a i przepaść między dzisiejszą Polską, a zachodem znacznie mniejsza. Łatwizna można by powiedzieć :). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  57. Gracias senior :)

    OdpowiedzUsuń
  58. W takim razie najlepsze życzenia z okazji czwartej rocznicy. Za rok spodziewam się fajerwerków... :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Ponoć nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. Coś w tym widać jest :)

    OdpowiedzUsuń
  60. staram się.........

    OdpowiedzUsuń
  61. jakim cudem pominęłaś to kosztowne jedzenie? Fasolkę 39 centów za puszkę też? Mów zaraz prawdę... :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Bo my adrenalinę i życie na krawędzi cenimy. A teraz jest o czym notkę napisać, znaczy warto było:)

    OdpowiedzUsuń
  63. Przymruż jedno oko. Teraz lepiej?

    OdpowiedzUsuń
  64. Coś w tym jest. Z łezką w oku wspominam dwóch kolegów, którzy na 30 minut przed rozpoczęciem pracy siedzieli w samych bokserkach, ubrania susząc na kaloryferze - efekt dojazdu do pracy na rowerze. Działo się wtedy, oj działo :)?

    OdpowiedzUsuń
  65. W takim razie witamy w rodzinie. Rozgość się, lecz zbyt daleko wstecz nie zaglądaj, im dalej w las bowiem tym ciemniej i mniej ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  66. Bo za głupotę widzisz trzeba płacić. Nie przemyśleliśmy sobie do końca tego wyjazdu to troszku hardcorowo się zrobiło. Dużo szczęścia, że skończyło się jak się skończyło. Pozdrowienia dla Ben Bulbena :)

    OdpowiedzUsuń
  67. Niewiarygodne. Troll. Cśś ludzie, bo się spłoszy. Powiedz nam czym się zajmujesz i skąd do nas przyjechałeś. I koniecznie na jakiej podstawie uważasz, że nie mamy planu i pomysłu na dalsze życie mój ty wszystko wiedzący geniuszu.Jest takie staropolskie przysłowie: lepiej być uważanym za idiotę, niż się odezwać i to potwierdzić. Zapisz to sobie. Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  68. Bardzo ładnie. I do tego brzmi znajomo :)

    OdpowiedzUsuń
  69. Inwazja Burakow 2004 . Przyjechaliscie jak Cyganie - Motloch , Szarancza ! Spaliscie i mieszkaliscie w warunkach uwlaczajacych ludzkiej godnosci! "Ludzie bez kasy i klasy" ....Zniszczyliscie Opinie takim "zyciem" , w takich warunkach PORZADNYM polskim emigrantom -starej EMigracji, ludziom ktorzy nie spali w 10cioro w domu w recznikach i zaslonach , nie zarli smieci z Lidla i Tesco, nie skapili kasy na jedzenie !Powiedz mi w imie czego, jakiego idealu ta wasza szarancza zniszczyla wszystko co Polacy mieli na Wyspach ? Nazywacie innych Burakami/Marianami ale sami nimi jestescie ....to Wy nie reprezntujecie soba nic ! Nie wystarczy sie wyprowadzic od "Mariana" ...zeby nim wiecej nie byc!Dzis chwalisz sie swoim brudem niczym historia Rockefellera z Polski!Znizyliscie sie do poziomu ludzkiego lajna i teraz Ci sie wydaje ze wermut z tonikiem , owoce i kwiaty na stole to symbol czegos lepszego...(Sic!) na co potrzeba ...UWAGA ....4 lat!!!!!!Nie, to nic lepszego...Wam sie tylko wydaje ze osiagneliscie 'cos' a tak naprawde nie osiagneliscie NIC! Byliscie i Bedziecie nisza spoleczna spod przyslowiowego perelowskiego bloku -pozostaniecie ciagle ludzmi bez klasy i kasy ...bez pomyslu i planu na ZYCIE, ludzmi ktorzy wyjechali zagranice z czystego egoizmu i chciwosci i upokarzali sie , niszczyli /niszcza innym opinie zeby ...napic sie wermuta z tonikiem ...Toc to zenujace !Mentalnosc biedaka!

    OdpowiedzUsuń
  70. taita@onet.eu19 lipca 2009 13:39

    Nie żaden foch ;) No dobra, może maleńki foszek :) Ale naprawdę taki tyci, tyci ;) Mikroskopijny!Ja pierdziu, kolego. Ale zawalili Cię komciami! A to się rzadko zdarza przy niezbyt kontrowersyjnym poście :)A co do ryb, to ja jestem lepsza ;) Siedzę sobie w domu, wędkę tylko parę razy w rękach miałam i to w celu bliższego przyjrzenia się jej, a ryby same do mnie przychodzą :) Mam znajomego Irlandczyka, który dla relaksu łowi i zaopatruje mnie w świeże trofea :) I nawet specjalnie dla mnie je patroszy. Całkiem smaczna taka rybka, żeby tylko diabelstwo ości nie miało, to byłoby niebo w gębie :)

    OdpowiedzUsuń
  71. Ten Troll coraz bardziej mi się podoba. Proponuję kupić złotą klatkę i trzymać go w charakterze zwierzątka domowego. Tego nam do pełni szczęścia potrzeba:) Że co? Śmierdzi? Eeeee tam, przeżyjemy. Śmieci z Tesco i Lidla nas nie zabiły, to i smród nie da rady. Oby to tylko ładne futerko miało...Ted.. Będziemy ludźmi bez klasy i bez kasy, ale za to z jakim cudnym gadającym trolkiem! Chodź Ted na kolanko, opowiesz o swoich problemach z dzieciństwa...

    OdpowiedzUsuń
  72. Gratulacje gościu, dużo z tego posta zrozumiałeś. Wszystko co przez cztery lata osiągnąłem to wermut z tonikiem i kwiaty w wazonie. Doprawdy inteligencja bezwzględna. Powiedziałbym, że żal mi ciebie, ale nie byłaby to prawda. Każdy ma w życiu to na co zasłużył. W twoim przypadka obawiam się, że będzie to podagra i grzybica stóp.Zawsze będę uważał, że doszedłem do Czegoś wyjeżdżając z kraju, a Ty mnie swoim kulawym systemem wartości nie przekonasz, że jest inaczej. Przyjechałem do Irlandii mając 500 euro w kieszeni, żeby zarobić na mieszkanie, bez konieczności wiązania się z bankiem 30-to letnim kredytem. Teraz mam stałą pracę, zgodną z moim kierunkiem studiów, w dobrej firmie, na dobrym stanowisku, a do celu coraz bliżej. Owszem droga do tego była kręta i niełatwa, ale nie wstydzę się jej. Ty natomiast uważasz się za lepszego od milionów ludzi, bo ... nie robisz zakupów w TESCO. Brawo gościu, naród jest z ciebie dumny. Nie lada osiągnięcie. Co rano pewnie przyznajesz sobie Nobla za zawiązanie sznurówek i nagrodę Nike za stworzenie listy na zakupy.Powiedz mi, ale tak szczerze, miałeś 41 stopni gorączki pisząc ten komentarz, czy ty po prostu jesteś ćwierćinteligentem?Bywaj w zdrowiu.

    OdpowiedzUsuń
  73. Przez Ciebie pojawily mi sie nowe zmarszki i rozmazal sie makijaz,a moj maz poplakal sie ze smiechu.Jestesmy w Irlandii ponad trzy lata.Tylko my jestesmy duzo starsi od Was. Kazdy z nas moglby ksiazke napisac o tym przez co przechodzil na poczatku gdyby tylko mial Twoj talent ,poczucie humoru i taki dystans do zycia.Serdecznie Cie pozdrawiamy.Mam zamiar przeczytac wszystko co napisales.

    OdpowiedzUsuń
  74. Bardzo dobrze. Śmiech to zdrowie. Kurze łapki przy oczach dodają uroku (sam się już takich dorobiłem), a makijaż można poprawić. Również pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  75. Witam. Trafilem tu przypadkowo. Ale.. chyba zostane na dluzej. Hmm.. nie bede odkrywczy i napisze glosem wielu: moja/wtedy jeszcze nasza/ prawie dwuletnia przygoda z Irlandia wygladala tak samo.. (koniec 2005- koniec 2007..) Podobne odczucia, obserwacje, podobne paradoxy, wzloty i upadki.. tyle, ze nie bylo happy endu - gdzies cos przegapilismy.. nieumiejetnosc radzenia sobie ze stresem.. i nasz zwiazek sie na emigracji rozpadl.. choc z perspektywy czasu ciesze sie, ze tak to sie stalo.. Tym bardziej Wam gratuluje wspolnego trwania na posterunku - bo naprawde wiele par nie wytrzymuje trudow emigracji...Ja jeszcze jednego nie wytrzymalem.. pogody.. gdy 350 dni w roku leje deszcz.. zaczalem lapac niemalze stany depresyjne... hehehe...Pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń
  76. a ja mam tylko jedno pytanie!! czy to juz koniec emigracyjnej opowiesci? czy bedzie ciag dalszy???!, ma byc! musi byc! powinien byc! slyszysz Michas!! please!!

    OdpowiedzUsuń
  77. Pierwsi ludzie, których poznaliśmy w Irlandii zamiast dzień dobry ostrzegli nas, że większość związków rozpada się na emigracji. Pewnie dlatego, że dopiero wtedy poznaję się drugiego człowieka w sytuacjach, w jakich wcześniej nie było go okazji poznać. Nie zawsze się dobrze wypada. Ale my jeszcze działamy.A pogoda to coś do czego nawet po czterech latach się nie mogę przyzwyczaić. Dopiero jak gadam z rodzicami i słyszę o upałach w Polsce, przypomina mi się, że są wakacje. Pogoda w Irlandii wcale na to nie wskazuje.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  78. Koniec!? A skąd! Ostatnią notkę mam już ułożoną, ale do publikacji wciąż dalej niż bliżej ;)

    OdpowiedzUsuń
  79. Za miesiąc mi, i mojej już żonie stuknie też wspomnieniowe 4 latka w Irlandii.Przyznam szczerze, choć każdy człowiek różnych historii życiowych się nabawił na emigracji będąc ,to i tak główny trzon pozytywnych zmian wygląda mniej więcej tak jak to opisałeś.Zapomniałeś jednak o dodaniu bardzo ważnego szczegółu, a mianowicie o początku pisania swojego bloga,które to uskuteczniałeś na klawiaturach nieistniejącej już kafejki.Zapamiętałem to bardzo dobrze, drukując pierwsze irlandzkie CV.Tak więc twój blog przewijający się przez cały mój tutejszy pobyt,zawsze będzie obowiązkową lekturą.DZIĘKI.

    OdpowiedzUsuń
  80. ~jJxnZhvDUfggnbE10 grudnia 2010 16:32

    h2GZ0X touomvahsavm, [url=http://rkmwennfedfp.com/]rkmwennfedfp[/url], [link=http://bqvrgqjcrhzz.com/]bqvrgqjcrhzz[/link], http://btibnpzpixeb.com/

    OdpowiedzUsuń
  81. ~zGhZoXdTOVEdPgJMA10 grudnia 2010 17:56

    CozEJY pizngmtpezav, [url=http://sgpglysuflig.com/]sgpglysuflig[/url], [link=http://wkcanlisodbx.com/]wkcanlisodbx[/link], http://qsybiuvbsrgy.com/

    OdpowiedzUsuń
  82. HrP6Vk jdfseystykci, [url=http://yubprbrrnhqi.com/]yubprbrrnhqi[/url], [link=http://zoyclkkkqsds.com/]zoyclkkkqsds[/link], http://nxvwyrfhakxb.com/

    OdpowiedzUsuń
  83. ~iDePMrWAvkYSJte11 grudnia 2010 04:21

    pNkidE hvgwyraontvc, [url=http://yjmczpaqxkpf.com/]yjmczpaqxkpf[/url], [link=http://islmqqmvkjxd.com/]islmqqmvkjxd[/link], http://efuijsbdfypp.com/

    OdpowiedzUsuń
  84. tscWXq fxezcfmtqfdo, [url=http://cbebevdlkeqp.com/]cbebevdlkeqp[/url], [link=http://idfbdjixixwv.com/]idfbdjixixwv[/link], http://xnyshybntolb.com/

    OdpowiedzUsuń
  85. ~lZGcMLyisctzYrxRWhk11 grudnia 2010 15:38

    ABnULL ffnsxsfshjyd, [url=http://magdrytyugdl.com/]magdrytyugdl[/url], [link=http://wcbnefdblcvl.com/]wcbnefdblcvl[/link], http://vffvmrvnwdmp.com/

    OdpowiedzUsuń