piątek, 12 czerwca 2009

Aaaaaa sprzedam...

Seacik przegiął pałę po całości. Tylko w przeciągu ostatniego roku otrzymał nowe sprzęgło, wydech, kable zasilania, pompę wodną i termostat, że o filtrach wszelakich już nie wspomnę. Za nic mając sobie szczodrość właściciela Seacik tymczasem stuka, puka i  cięgiem grzeje się jak grill elektryczny, skazując mnie na wysoce niekomfortową jazdę z wiecznie włączonym ogrzewaniem. W pewnym momencie dotarło do mnie, że nie potrafię przypomnieć sobie trzydziestu kolejnych dni, kiedy auto było w pełni sprawne. W miejsce jednej naprawionej części, psują się dwie następne, co raczej nie pozwala liczyć na jakikolwiek happy end. Jakby na potwierdzenie tych rozważań współpracy odmówił prawy spryskiwacz. Całą szybę umyć teraz można wyłącznie podczas ostrych skrętów w lewo.

Na tym miarka się przebrała - podjąłem trudną, acz konieczną decyzję o zmianie samochodu. Burzą oklasków zareagowało na takie dictum otoczenie, Seacik był już bowiem źródłem mniej bądź bardziej wyszukanych kpin, ze strony tych, którzy nie byli uzależnieni ode mnie w kwestii dojazdy do/z pracy. Nawet Donal radośnie zareagował na moje rewelacje.

- No wreszcie - ucieszył się - to wstyd żeby człowiek na Twoim stanowisku jeździł takim samochodem.

Klamka zapadła, Seacik trafić ma w ręce debiutującej na irlandzkich drogach Anieśki, ja tymczasem rozpocząłem szeroko zakrojone poszukiwania nowego samochodu, który nie będzie stukał, pukał, grzał się i chał oleju. I tu schody się zaczęły, bom się uparł przy Seacie Toledo (otoczenie w odpowiedzi pokręciło z niedowierzaniem głową). Wykluczywszy modele o imponującym przebiegu, kolorze srebrnym bądź czerwonym oraz ogłoszenia zawierające słowa 'igła' i 'polecam' (taka nieszkodliwe dziwactwo), krąg podejrzanych zawęził się do jednej sztuki, która ... sprzedana została na aukcji, podczas gdy ja oglądałem finał ligi mistrzów. Po za tym cisza w interesie.

Nie można tu jednak nie wspomnieć o ogłoszeniach na gazeta.ie, portalu zrzeszającym Polaków zamieszkałych w Irlandii. Co kolejna oferta to bardziej tajemnicza. "Długie NCT (przegląd) i aktualny tax (podatek)". NCT ważne jest przez dwa lata, co w tym świetle znaczy 'długie', tylko autor ogłoszenia raczy wiedzieć. A opłacony tax to oszczędność nawet rzędu 700 euro, stąd raczej ważne jest do kiedy jest opłacony.

Rzadko kiedy słowo o przebiegu, mało kto zapomni jednak zaznaczyć, że auto jest okazją i naprawdę warto. Więcej info na telefon - to w końcu ludzka rzecz pogadać. Osobiście wolałbym nie otrzymywać kilku telefonów dziennie z pytaniem o przebieg, jak i nie wykonywać tego typu połączeń, ale najwyraźniej to tylko ja. Przez moment cieszyłem się, że chociaż markę samochodu podają, póki nie natknąłem się na ogłoszenia następującej treści:

Witam..mam do sprzedania autko z 94 roku,w dobrym stanie,chce je sprzedac dopiero w lipcu..poniwaz zjezdzam do PL. nct 2011 rok,tax oplacony do wrzesnia...naprawde polecam to autko jest niezawodne...:) mozna przyjechac i obejrzec..zainteresowanych prosze o kontakt na numer tel...

Perełka.

Nigdy nie kupię sobie samochodu (sniff).

Niech mnie ktoś przytuli.

16 komentarzy:

  1. No kolego, widze, ze nie tylko gust pilkarski mamy inny, lecz takze ten motoryzacyjny :) Tyle pieknych i zgrabnych autek blaka sie po swiecie, a Ty upierasz sie przy masywnym Seacie Toledo [pewnie w dodatku przy sedanie, a nie hatchbacku] ;) Choc to obstawanie przy Seaciku swiadczy na Twoja korzysc - zes osobnik i wierny i sentymentalny, a to dzis w cenie jest :))Czasem warto cos zmienic w swoim zyciu. Ja na przyklad niedawno zmienilam swoj image i wyszlo mi to na dobre ;) Rotfl. A tak na marginesie, to zes mi Michalku podpadl skreslajac srebrne i czerwone auta ;) Przeciez to jedne z najfajniejszych barw czterokolowcow :) Gdybym byla wredna i czepialska raszpla, to w tej Twojej niecheci do czerwieni doszukiwalabym sie drugiego dna zwanego rosso[nero] ;) Oczywiscie przytulilabym Cie, ale boje sie, ze Anieska wyzwalaby mnie na pojedynek, wiec po prostu sobie daruje ;) A Ty na przyszlosc nie prowokuj takim slowami ;)Ps. Wczoraj dwukrotnie probowalam opublikowac ten komentarz i dwukrotnie w koncowym momencie tuz przed kliknieciem na "wyslij" zniknal mi Internet! Czy to jakis znak? :) Tak wiec dzis postanowilam przechytrzyc moj net i wyslac komcia z pracy Polowka ;) Stad brak polskich znakow. Wybacz mi wiec wszystkie niedogodnosci, jakie moga sie z tym wiazac :))Oki, juz znikam.Tradycyjnie juz: pozdrawiam serdecznie, nie sciskam i nie caluje :)Aaaa, gratulowalam Ci juz drugiego miejsca Juve w SA? Nie? To wlasnie to robie :) No i gratuluje tez daru przewidywania, proroku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie radze kupowac auta od Polakow. Po trzech wtopach jestem wreszcie zadowolona posiadaczka Toyoty Yaris Verso - od roku zero napraw, NCT zrobilam sama. Super samochodzik. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh, szlachetna nawet po porażce. Chwali się, chwali. Miałem nawet jakiś kąśliwy tekścik w Twoją stronę wystosować, po wspaniałym finiszu Juventusu, ale raz, że scudetto się wymknęło, więc nie ma się co chwalić, oboje jesteśmy przegrani. A dwa Legia mistrzostwo mi na rzecz Wisły przegrała, za com został bezlitośnie okpiony, więc drugiemu, co mnie nie miłe, robić nie będę. Nie wiem czy Tolek jest masywny, ale nawet jeśli to my faceci lubimy duże zabawki, za to nie lubimy czerwonych. Po za drobnymi wyjątkami :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Polacy z pewnością bardziej dbają o auta niż miejscowi. I nie łżą tak bezczelnie w ogłoszeniach, najwyżej to i owo przemilczą. Irlandczyk nawet nie pofatyguje się by ogarnąć wnętrze auta przed sprzedażą, bądź zawadzić o myjnie. Przypalona papierosami siedzenia i gruz w bagażniku to norma. Dwa samochody już od nich kupiłem.Jeśli w przyszłym życiu będę kobietą, też kupię sobie Toyotę Yaris. Zawsze mi się podobała, ale jest tak ostentacyjnie drobna i kobieca :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Finisz, owszem, był - jakżeby inaczej, ale czy wspaniały? Tu można by długo polemizować ;) Co do polskiej ligi, to uczciwie przyznając nigdy nie byłam jej wielką fanką. Z całej ekstraklasy największy sentyment mam do Wisły no i Widzewa, ale to głównie ze względu na Bońka i Citko ;) Jednak daleeeko mi do zagorzałego kibica [kibicki] ;) A co do czerwonych aut, to tak się składa, że faceci z mojego otoczenia gustują właśnie w nich. Nieprawdopodobne, a jednak możliwe :) Poza tym ludzie się zmieniają. Tak samo jak zmieniają się ich upodobania. Kiedyś szczytem moich [zresztą brata też] motoryzacyjnych marzeń był VW Passat. Dziś gdybym musiała zamienić nasze poczciwe irlandzkie auto na jakieś inne, to raczej nie myślałabym o limuzynach, a o bardziej praktycznych i mniejszych samochodach [nowsze generacje Forda Focusa hatchbacka albo Seata Leona] ;) Tak więc, kto wie? Może i Ty kiedyś zmienisz swój gust i pojawisz się na drodze w jakimś krwistoczerwonym aucie? ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Też chciałam spytać, czemu ograniczasz się do Polaków? Ja kupiłam polówkę od Irlandczyka, jego kobieta jeździła wcześniej, i bardzo sobie chwalę. W ciągu 2,5 roku wymieniłam tylko tłumik (stary już przerdzewiał), no i filtry i oleje. Oleju nie bierze w ogóle. Więc pytaj tylko który właściciel, kto jeździł i gdzie, i będziesz wiedział na czym stoisz. A polecam VW, mnóstwo ich tu jeździ :) Powodzenia!PS. A Sally gap jest słynna z tego, że jak spadnie śnieg, to jest nieprzejezdna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytajac tego bloga, odnioslem wrazenie, ze dosyc lubisz ta Anieske. Co wiec zrobila, ze ja tak zamierzasz ukarac?

    OdpowiedzUsuń
  8. Po glebszym zastanowieniu popieram wybor przyszlego samochodu. Do scholowania zawsze lepiej, zeby holujacy byl ciezszy. Radze szukiac toleda z hakiem holowniczym. I sprawdzic czy duzo czesci z jednego pasuje do drugiego. Moze z dwoch, uda sie zlozyc w razie czego jeden. :)Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś kupiłem Fiestę od Irlandczyka, wcześniej jeździła nią jego żona, co w praktyce oznaczało, że największa powierzchnia wolna od zarysowań wynosiła 8,3 cm2. Do tego autko chlało olej, wodę i paliwo w ilościach nieprzyzwoitych. Nie widziałem jeszcze auta wystawionego na sprzedaż przez Irysa, w którym ustawiona byłaby właściwie zbieżność - przednie opony 'zjedzone' są po wewnętrznej stronie. Irlandczycy nie wiedzą co to zbieżność, bądź wyważenie koła i czynności tych zwyczajnie nie wykonują. Nie dbają o auta przez okres ich użytkowania, a te się za to 'odwdzięczają'. Przyszłemu właścicielowi. Choć nie wykluczam, że koniec końców dobiję targu z tubylcem. Nigdy nie mów nigdy.A Seat to właściwie taki VW. Tylko montowany przez hiszpańskie sieroty, a nie niezawodnych niemieckich inżynierów :).

    OdpowiedzUsuń
  10. Ej, coś czarnowidzisz. Seacik stęka, prycha, wzdycha, ale jedzie. Holowania nigdy nie wymagał. Fochiasty jeno nieco jest. Jak Anieśka. Będą do siebie pasować. A przeszczepów od Tolka nie przewiduję. Ty byś oddał byłej dziewczynie nerkę obecnej? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zupa była za słona.I ściąga ze mnie kołdrę w nocy.Anieśka. Przecież nie zupa...

    OdpowiedzUsuń
  12. Jako upadly liberal sadze ze jak ci zupa nie smakuje, powonienes sobie robic sam, ale koldra?!?!... Niewiarygodne. A wygladala na taka uczciwa... Anieska:). Wedlug mnie masz moralne prawo dopchac seacika bez kropli paliwa i oddac w takim stanie.Raczej nerke jednego dziecka drugiemu, ale masz racje, to sa juz kwestie etyczne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Aj aj aj, jakże oczywiste pozostaje dla Ciebie ...Aj aj aj, jakże oczywiste pozostaje dla Ciebie niewidocznym. Pal licho kołdrę. Anieśka nie ma prawa mieć do mnie pretensji, o to że śni mi się sąsiadka z dołu i na tej samej podstawie, jako równie nieświadome, odpuścić jej należy przywłaszczanie pierzyny. Zełgałem zresztą, to raczej ja ściągam pościel z Niej niż ona ze mnie. Ale to nieważne. Elementem kluczowym jest zupa. Odkąd przodkowie nasi zeszli z drzewa i kierowani nie zagłuszonym telewizyjną papką instynktem gromadzili się w stada, szybko odkryli, że dnia nie starczy na wszystko co powinno być zrobione, poczęli więc dzielić się obowiązkami. Początkowo na zasadzie: wy zabijecie, my ugotujemy, ale z czasem wachlarz wykonywanych prac się poszerzał. Myśliwy polował, drwal ciął drzewa, piekarz piekł chleb, a kobieta robiła zupę. Wszystko funkcjonowało w idealnej symbiozie, niczym doskonale naoliwione trybiki maszyny, cudowna prastara linia produkcyjna. Póki ktoś czegoś nie spieprzył. Myśliwy przyniósł śmierdzące mięso, drwal zgubił siekierę, piekarz upiekł zakalec lub kobieta przesoliła zupę. I oto nazbyt słona zupa staje się archetypem partactwa i zaprzepaszczenia wysiłków grupy. W tym świetle kapryśny samochód wydaje się na dobrą sprawę pochwałą:). Cóż zrobić - mam do Niej słabość.Raczej nerkę dziecka, które po rozwodzie wolało zostać z Tobą, dziecku, które wybrało matkę...

    OdpowiedzUsuń
  14. Dokladnie. ...Wszystko funkcjonowało w idealnej symbiozie, niczym doskonale naoliwione trybiki maszyny, cudowna prastara linia produkcyjna. Póki ktoś czegoś nie spieprzył. Myśliwy, zaczal wozic swoja kobiete, prawie zdechlym samochodem. Stres wywolany przez to przezycie spowodowal, ze sama juz nie wiedziala, posolila zupe czy nie. Posolila dwa razy. Za kare musiala znosic towarzystwo prawie zdechlego samochodu. Spotegowany stres spowodowal, ze ciagle najwspanialej na swiecie gotowala, ale wszystko mialo jedna wade - nie nadawalo sie do jedzenia. Glodny autor jednego z najpogodniejszych blogow stal sie zgryzliwy. Jego blog tez. Pozbawiona tego uspakajacego sloneczka ludzkosc podazyla ku agresywnosci. Prawo nie nadazalo, wiec je odrzucono, wracajac do walki wszystkich przeciw wszystkim.Teraz powiesz, ze jestem czarnowidz. Ale co powiesz jak z toalety sie bedziesz bal wyjsc?

    OdpowiedzUsuń
  15. Odnoszę wrażenie, że swoim ostatnim wystąpieniem starasz się zająć stanowisko w odwiecznym sporze - kto był pierwszy: jajko czy kura?. Obawiam się jednak, że opowiedziałeś się po niewłaściwej stronie barykady. Pamiętaj, że zupa jest Przyczyną nie Skutkiem. Na początku był chaos, potem porządek, a później zupa. Dalej wszystko potoczyło się tak szybko, że ciężko wyróżnić poszczególne etapy. Nie mniej wątki zupy i prawie zdechłego samochodu, dotąd biegnące w osnowie przyczynowo-skutkowej równolegle, krzyżują się gdzieś w tym miejscu, tworząc Konsekwencję. Mam nadzieję, że to wystarczy.A z toalety miałbym się bać wychodzić ze względu na anarchię na ulicach, czy fatalną kuchnie?

    OdpowiedzUsuń
  16. Myslalem o anarchi na ulicach. Musi wystarczec, bo sie boje, ze jesli zaczne odpowiadac na twoja wypowiedz, wyjdzie na jaw, ze nie wiem co w tym kontekscie znaczy Konsekwencja. I gratulaje seacikowi, ze sie wymknal Cerberowi.

    OdpowiedzUsuń