środa, 8 kwietnia 2009

Na rozbieg

Na wyspie nie dzieje się dobrze. To żadna nowość. Miejscowe kobiety nie stają się ładniejsze, alkoholu wciąż nie sprzedają po 22, a teraz jeszcze ta recesja. Przedsiębiorstwa zmuszone są zwalniać pracowników, w związku z czym ci nie mają już pieniędzy, by nabywać pewne towary, bądź usługi, w efekcie czego przedsiębiorstwa tracą obroty i ... zmuszone są zwalniać pracowników. Koło się zamyka 

W obliczu recesji mecze kopiącej reprezentacji biało-czerwonych nabierają nowego znaczenia. Finansowego. Nie od dziś wiadomo, że mężny naród polski może żałować dukata na drugą parę butów, może żałować na koszule, na podatek za samochód, na piwo w knajpie, na wakacje pod palmami. Gdy jednak NASI grają, stadion wypełni się szczelnie bez względu na cenę biletów. A że w czasach recesji każdy dukat cenny, irlandzkie federacje piłkarskie nie wstydzą się za wjazd żądać cen z kosmosu. Nie wstydziła się federacja południowa rozprowadzając w zeszłym roku wejściówki na mecz towarzyski z Polską po cenach meczów eliminacyjnych, nie wstydziła się północna za mecz eliminacyjny inkasując tyle co .... ja wiem ... za finał ligi mistrzów. Dla porównania za mecz tej samej rangi, wysupłaliśmy dwa lata temu w Belgii osiem razy mniej. Grupowe mecze niedawnych Mistrzostw Europy były niemal dwa razy tańsze.

W geście protestu i atmosferze bojkotu postanowiliśmy z Anieśką jednogłośnie obejrzeć mecz w Polsce, fundując sobie dziesięciodniowy urlop. Z perspektywy czasu trafność tej decyzji dyskusji jakby nie podlega. Wysiłek jaki nasi kopacze włożyli w wątpliwej jakości widowisko w Belfaście, nie był absolutnie wart choćby opłacenia parkometru pod stadionem. Poziomo dorównuje mu chyba tylko niewiarygodna nagonka na Boruca, na przekór telewizyjnym powtórkom, które dowodzą ponad wszelką wątpliwość, że przy feralnej bramce był absolutnie bezradny. I może jeszcze lament jaki się zaraz podniósł. "No to pozamiatane", "Boruc przegrał nam mistrzostwa", a przecież wystarczy zrewanżować się Irlandczykom we wrześniu, byśmy wskoczyli na drugie miejsce w grupie.

Szczęściem nim powróciłem do Irlandii pamięć o tragedii w Belfaście przepadła. Niektórzy mogliby się interesować, czemuż nie już jestem taki biało-czerwony jak po meczu na Croke Park.

4 komentarze:

  1. ~KaeF.blog.onet.pl9 kwietnia 2009 21:23

    Mecz tragiczny, nie ma co. A odnośnie kryzysu, to trzymam się teorii, że aby nasza irlandzka gospodarka stanęła na nogi, należy nie odchudzać jej z waluty. Tak więc, jeśli zarabiam na Wyspie, to wydaję na Wyspie, a nie chowam w skarpetę, żeby sobie w Polsce zakupić taniej. No i oczywiście pilnuję oznakowania: Irish Product, czyli Made in Republic of Ireland:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa, w takim razie w imieniu mojego chlebodawcy zapraszam serdecznie do supermarketu sieci Aldi. Tylko do końca miesiąca ananas w cenie 69 centów sztuka, melon 69 centów sztuka, brokuły 69 centów sztuka, kiwi 69 za opakowanie 6 sztuk i ziemniaki 69 centów za 2,5 kg. Aldi - spend a little, live a lot :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ceną za ziemniaki Aldi przebija wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, sie wie! :)

    OdpowiedzUsuń