czwartek, 25 września 2008

Dzień przed wylotem.

Dżask zaniemógł. Znowu. Ignorując złośliwesugestie, iż cierpi prawdopodobnie na ciężką odmianę uczulenia napracę, postanowił wziąć 2 miesiące bezpłatnego urlopu i oddać się naten czas w ręce polskiej Służby Zdrowia. Zanim jednak zasiadł napokładzie samolotu, wyprawił bal pożegnalny. Pech chciał, że akurat wprzeddzień mojego wyjazdu do Polski, w związku z czym kolegę przyszłomi pożegnać jednym symbolicznym drinkiem, po którym odstawiłemtowarzystwo do innego lokalu, a sam udałem się na zasłużony spoczynek.

Telefon zadzwonił o 4:15.

-  Przepraszam, że Cię budzę, ale mógłbyś po nas przyjechać? – jak na absurdalność pytania Dżask brzmiał zaskakująco trzeźwo.

-  Dżask, czyś ty do reszty oczadział? Nie możesz taksówki wziąć?

-  Od 20 minut próbuje się dodzwonić, a Śpioch leży nieprzytomny na chodniku.

-  Nieprzytomny!? Dobra, zaraz będę.

Mimopewnych wątpliwości, gdy zajechałem na miejsce okazało się, że Dżaskmówił prawdę jak na spowiedzi. Śpioch leżał krzyżem na ulicy, z głowąna kolanach Jelenia. Scena żywcem wyjęta z filmów wojennych z tą drobnąróżnicą, że dogorywający na kolanach kolegi żołnierz, rzadko kiedyszczerzył się szerokim bananem przez sen.

WpakowanieŚpiocha, sparaliżowanego od dużego palca u stopy w górę, do samochodu nie byłołatwe. Głównie dlatego, że Dżask i Jeleń, mający pewne problemy z równowagą,koniecznie chcieli pomóc. Kolejne problemy pojawiły się przy wjeździe naosiedle docelowe. Chłopcy natychmiast rozpoczęli przesłuchiwanie Śpiocha naokoliczność kodu do bramy, jednak szybko przeszli na ogień ciągły, w związku zczym przepytywany, choćby chciał nie miał szansy wtrącić odpowiedzi. Wkroczyłemwięc do akcji, uspokoiłem towarzystwo, a od Śpiocha dowiedziałem się, że kod dobramy brzmi: piednszedzić. Co jak słusznie podejrzewałem miało oznaczać 5169*.

Pozostałojeszcze odnaleźć właściwy lokal i mogłem z poczuciem dobrze spełnionegoobowiązku wracać do wyra. Tu wszystko poszło gładko, bowiem Jeleń już u Śpiochagościł i bez wahania wskazał bramkę numer 61*. Pozostało jeszcze dobudzić jego współmieszkaczy, bowiem naszprzebywający w wymiarze gamma kolega utrzymywał, iż kluczy nie posiada. 

Popięciominutowym duszeniu przycisku domofonu usłyszeliśmy zaspane, kobiece‘hello’. Na dźwięk obcego języka towarzystwo odskoczyło jak oparzone. Jako jedynytrzeźwy, przyjąłem na siebie gniew wybudzonej ze snu autochtonki,wytłumaczyłem  pomyłkę, rzuciłemmiażdżące spojrzenie Jeleniowi, a zwracając się do Śpiocha spytałem głosemociekającym słodyczą: „Pod jakim mieszkasz numerem?”. Spytany spojrzał na mnie błędnymnieco wzrokiem, uśmiechnął się tryumfalnie i szepnął konspiracyjnym tonem:„63”*.

Duszeniewłaściwego przycisku domofonu nie przyniosło żadnego rezultatu. Lepiej poszło zrewizją osobistą, która wykazała, że Śpioch wbrew temu co mówił miał klucze. Topozwoliło nam dostać się do jego mieszkania, ułożyć zwłoki w pozycjibezpiecznej na kanapie w salonie, a mnie wrócić do ciepłego wyrka. Rozbudzony,jeszcze dobrą chwile przewracałem się z boku na bok, zanim udało mi się zasnąć.Nie na długo jednak, bowiem o 7:50 znów obudził mnie telefon.

-  I co, wymyśliłeś coś? –Śledzik zagadnął jakby nigdy nic.

Śledzikpił do swojego arcyznakomitego planu. Ponieważ wracał z urlopu w Tunezji tegosamego dnia, którego ja opuszczałem Krainę Deszczowców, wykombinował, że nalotnisko pojadę jego autem, a kilka godzin później on wróci nim sobie wygodniedo domu. Miałem tylko wymyślić, gdzie ukryć kluczyki.

-  Wiesz która godzina? –wymamrotałem.

-  Aaa, bo u was jest godzinawcześniej – odparł Śledzik wesoło – to śpij dalej.

Spałemwięc dalej, ale niedługo. Nie minęła godzina, a telefon odezwał się ponownie.

-  Pompa mi się zepsuła – zaczął Niziołek nieśmiało – zadzwoniłbyś dohydraulika, co?

-  O tej godzinie?

-  No wiesz, im wcześniej tym lepiej.

-  Ok, już dzwonię – odparłem, po czym odłożyłem telefon na parapet, bywycisnąć ile się da z mojej ostatniej godzinę snu.

Jeślioni byli w zmowie, a cały ten plan miał zapewnić mi przespany lot, to spiseksię nie udał. Bateria w laptopie wytrzymała do lądowania. 


*)Wszystkie kody i numery występujące w tekście są fikcyjne. Ewentualnazbieżność z kodami bądź numerami występującymi w rzeczywistości jestczysto przypadkowa i nie była zamierzeniem autora.

4 komentarze:

  1. Na kolegów możesz liczyć nawet jak śpisz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mówi dawne przysłowie niedźwiedzie, najlepszych przyjaciół poznaje się w biedzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~WCNkMGILZneXFIv11 grudnia 2010 05:08

    Vmc5O6 klbxrvkilouf, [url=http://ygphwbqpgvag.com/]ygphwbqpgvag[/url], [link=http://vqnokkcaxflx.com/]vqnokkcaxflx[/link], http://yvtdwddzdtog.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. ~YZAGSURKOxPBcuhMfpq11 grudnia 2010 14:09

    RjqbD2 weotcxezknxr, [url=http://douzuahsiatc.com/]douzuahsiatc[/url], [link=http://cujboxaykeep.com/]cujboxaykeep[/link], http://yyktfcmqdokl.com/

    OdpowiedzUsuń