Był styczeń, gdy szukając, zgodnie ze swym charakterem oszczędności na wszystkim, skusiłem się na zakup auta bez aktualnego przeglądu technicznego. Od tamtej pory czas upływał mi na cotygodniowych wizytach u Mekanika i pompowaniu gotówki w mocno zapuszczony samochód celem przygotowania go do egzaminu maturalnego, którym był test NCT (irlandzki odpowiednik przeglądu). Wreszcie na początku marca nadszedł ten dzień. Moje maleństwo miało przekonać fachowców o swej technicznej gotowości do uczestniczenia w ruchu ulicznym. Zgodnie z przewidywaniami test zakończył się wynikiem negatywnym, a zastrzeżenia budziły luźne łożyska na tylnych kołach, wyciek oleju (zarówno z silnika jak i skrzyni biegów) oraz ... niechętnie współpracująca klamka drzwi kierowcy. O ile pierwszą i ostatnią usterkę Mekanik usunął już dnia następnego, o tyle cieknący olej stanowił sprawę mocno niezręczną. Głównie dlatego, że w teorii wyciek został zlikwidowany na dwa dni przed testem, tymczasem trudno było mieć zastrzeżenia do decyzji sędziów, jako że z auta olej lał się niczym z kranu, rozległą kałużą znacząc każde miejsce postoju.
Przyznam się bez bicia: w pierwszej chwili posłałem nokautującą serię mentalnych wyzwisk pod adresem Mekanika, którego operacja uszczelnienia miski olejowej w efekcie pogorszyła jeszcze sprawę. Kolejna wizyta w warsztacie dowiodła jednak jednoznacznie jego niewinności. W świetle nowych dowodów ustalono bowiem, że dzięki uszczelnieniu miski, olej załapał wreszcie właściwą kompresję i ... począł wyciekać górą, przez uszkodzony czujnik ciśnienia. Nowy czujnik rozwiązał sprawę i na placu boju pozostała samotnie cieknąca skrzynia biegów. W wyniku przeprowadzonego przez Mekanika śledztwa głównym podejrzanym został simering na półosi, a jako że wielkimi krokami zbliżała się wizyta Anieśki siostry, kolejny raz postanowiłem uruchomić ojca, by wyposażył ją przed przyjazdem w wymagająca wymiany część.
O ile pobyt Siostry absolutnie wykluczał wizytę u Mekanika, o tyle u progu ostatniego, dzielącego mnie od NCT tygodnia zjawić się miałem według wspólnie nakreślonego planu w warsztacie. Zgodnie z charakterystycznym dla mnie wyczuciem czasu numer Mekanika wydziubała w piątkowy poranek, wyjąc do słuchawki: Mati pomóż! A Mati na lotnisku. Do Naas zawita wieczorem, czyli dokładnie wtedy, gdy będę w pracy. W tej sytuacji operacja przełożona została na poniedziałek - przeddzień NCT.
W umówionym terminie, dzierżąc w garści nowiutki simering zjawiłem się w warsztacie, gdzie Mekanik w bardzo krótkim czasie ostudził moje nadzieje na pomyślne przejście poprawki egzaminu dojrzałości. Otóż jak się dowiedziałem półoś wchodzi do skrzyni biegów jedną stroną, a wychodzi drugą. Co za tym idzie w simeringi wyposażona jest dwa. Zupełnie różne w kwestii wymiarów ma się rozumieć. I choć ojciec proponował zakup obu, z pozostających dla mnie do tej pory nieodgadnioną zagadką powodów, zażyczyłem sobie jedynie lewego Podczas gdy, jak czas pokazał, potrzebowałem oczywiście prawego. Niezbędna okazała się więc wizyta w serwisie Volkswagena. Tym samym, który dwa tygodnie wcześniej wyposażył mnie w czujnik ciśnienia oleju. Z tym, że tym razem pan z obsługi postanowił nie ułatwiać sprawy, twierdząc, że części do Seata nie posiadają. Na nic się zdało tłumaczenia, że przecież Seat to Volkswagen. Że pod maską kryje silnik VW Polo. Oni nie mają i koniec dyskusji.
- Co teraz robimy? - zagadnął na podserwisowym parkingu Mekanik tonem świadczącym, że doskonale wie co robimy, ale niczym mistrz wobec ucznia, oczekiwał, że i ja wpadnę na jedyne wyjście z sytuacji.
- Jedziemy do Kildare do serwisu Seata? - zaryzykowałem bez nadziei na powodzenie.
- Gościu w serwisie powiedział, że nawet simering do VW musieliby zamówić z Niemiec, więc i Seacie dzisiaj go nie dostaniesz - tu zrobił krótka pauzę zachęcając mnie do podjęcia jeszcze jednej próby odnalezienia właściwego wyjścia z sytuacji, ale wobec mojego oślego wyrazu twarzy zrezygnował podając rozwiązanie na tacy - przyjedziesz do mnie po robocie, wlejemy do skrzyni zagęszczacza, licząc, że powstrzyma wyciek chociaż na czas testu.
Z tym przeświadczeniem ruszyłem do roboty, a moja nadzieja na lepsze jutro trwała dokładnie godzinę i osiemnaście minut. Wtedy to właśnie Kostek streścił mi swoje nieszczęśliwe manewry na aldikowskim parkingu, zakończone na zderzaku mojego auta. Stuknął lekko. Wystarczająco jednak by wgnieść nieco blachę i wyrwać zderzak z zaczepów. Ile Mekanik się nie namordował, by drobną wydawałoby się usterkę usunąć. Powiem tylko, że w ruch poszedł łom, a do demontażu oddelegowany został nawet kierunkowskaz.
Wszystko jednak dobre co się dobrze kończy. 10 godzin później bowiem seacik przeszedł badania techniczne i został uznany zdolnym do uczestniczenia w ruchu na okres jednego roku. Dlatego Panie i Panowie, Czytacze i Czytaczki, oto przed Wami najnowszy członek rodziny.
Wszelkie komentarze o zasłanianiu nr-ów rejestracyjnych są zbędne.
A ja tak troszkę napiszę nie nawiązując do extra bryki, ale do dzisiejszego ŚWIĘTA:Wszystko, co było Twoim marzeniem..co jest i będzie w przyszłości,niech nie mija z cichym westchnieniemlecz się spełni w całości.Wszystko, co piękne i upragnioneniech będzie w Twoim życiu spełnione!Sto lat życzy Kate z Dominiką !!!
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za pamięć i życzenia. Łezka aż mi się w oku zakręciła. Ze wzruszenia, po przeczytaniu wierszyka i ze smutku na przypomnienie żem już taki stary ;).
OdpowiedzUsuńMisiok pocieszę Cię - życie zaczyna się po 30 - tce, więc masz jeszcze troszkę czasu ;-)))
OdpowiedzUsuńŻycie zaczyna się po pięćdziesiątce, ale jeszcze lepiej jest po dwóch lub trzech :)
OdpowiedzUsuń