Odechciało mi się blogowania. To dojrzewało we mnie odkąd przyłapałem się na tym, że MUSZĘ napisać notkę, a nie CHCĘ. Przerwa w pisania spowodowana urlopem spodobała mi się na tyle, że jakoś nie po drodze było wznawiać działalność i znów na własne życzenie wikłać się w 'zobowiązanie'. Wystarczająco rzeczy w życiu codziennym MUSZĘ, by brać na barki kolejną.
Jednak swego czasu zaanonsowałem na łamach nadchodzący wyjazd w góry, na co Pendragon życzliwie podszepnął, co byśmy o fladze naszej pomnieli, co to ją na zdobytych szczytach dumnie prezentujemy. Zagranie było to dla przebiegu wydarzeń kluczowe, bowiem flaga wtenczas tkwiła w zapomnieniu na dnie szafy.
Niedawny wyjazd otwierający sezon wspinaczkowy przed blogosferą zataiłem i w efekcie ... flaga została w domu. Prawo jazdy z resztą też, a powozić miałem wypożyczonym dyliżansem. Tu jednak nawet blogasek by raczej nie pomógł.
Zmierzam do tego, że jeśli to nie jest znak, by wrócić do pisania, to ja już nie wiem co jest. Paluszki zaswędziały, a tyleśmy z blogaskiem razem przeszli, że niczym długoletnie małżeństwo trawione kryzysem, uznaliśmy, że należy nam się ostatnia szansa.
Od jutra...
Sam widzisz, że to dostrzegasz. Mnie się nie pytaj ale skoro imię moje wspomniałeś to Ci dobrze poradzę: zrób jak uważasz. Ja na ten przykład jak chcę to piszę. jak nie chcę to nie piszę. Nic na siłę :) A zdjęcia pokaż, może być bez flagi.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że większość bloggerów przechodzi od czasu do czasu przez "kryzys wieku średniego". Ja już jeden miałem, całkiem "poważny", kiedy to postanowiłem bloga skasować. Wrzuciłem go w offline na 24h a potem mi przeszło.A recepta jest prosta, jak pisze Pendragon: chcesz to piszesz, nie chcesz to nie piszesz. To nie wyścigi, a pisanie "na siłę" tylko po to żeby się trzymać jakichś wyimaginowanych terminów widać jak na dłoni.
OdpowiedzUsuńposzedłem za Twoja radą nim ją jeszcze dałeś ;). Nie chciało mi się pisać, to nie pisałem ponad dwa miesiące. Ale już mi się chcę, zobaczymy jak długo.A zdjęciami się pochwalę, ale ... za chwilę :)
OdpowiedzUsuńJuż po 24 godzinach!? To taki krótki ten kryzys twórczy był ;).Ja tak mam raz na jakiś czas. Musiałem od blogaska nieco odsapnąć. Kobietę też raz na jakiś czas wysyłam na przymusowy urlop ;). Złote dziewczę, ale każdemu dobrze zrobi chwila przerwy ;).
OdpowiedzUsuń