czwartek, 29 września 2011

I love this game...

Zawsze zazdrościłem kibicom manchesterów, realów i innych juventusów tej dawki emocji na wysokim poziomie. Wielkiej piłki na wyciągnięcie ręki. I mówię o prawdziwych kibicach z uwarunkowaniami lokalnymi i długoletnią rodzinną tradycją. Każdy może powiedzieć: od dzisiaj jestem kibicem FC Barcelony, acz przyszłym sezonie mogę ulokować swe uczucia gdzieś w Londynie. Swojej drużyny się nie wybiera. Tak jak rodziny. Dlatego pocieszam się, że mogłem trafić gorzej, urodzić się gdzieś na Dolnym Śląsku i wspierać Naprzód Rydułtowy. A tak udało mi się liznąć Ligę Mistrzów, nawet jeśli jako statysta raczej, aniżeli w roli głównej.

Tymczasem dziś do Warszawy znów przyjeżdża wielka piłka. Dzień wolny zaklepany, piwo chłodzi się w lodówce, Anieśka nasycona romantyczną komedią i masażem stóp. Teraz wszystko w nogach piłkarzy.

Za kilka minut mogę dostać najlepszy prezent imieninowy od lat.


8 komentarzy:

  1. To ja idę zerknąć w szklany ekran... pokibicować Hapoelowi ;) To za ten chamski tekst: "Swojej drużyny się nie wybiera. Tak jak rodziny." A ja moją wybrałam i jestem z tego dumna! O! :) Gdybym słuchała rodzinnej "starszyzny", to pewnie nigdy bym nie kibicowała rossonerim - wszak dla mojego ojca to zawsze wstrętni makaroniarze byli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tedy muszę powiedzieć, że pierwszą połowę mieliście niezłą, aleśmy Was ostatecznie pojechali :). Żarty Taito. Ja też mam swoje 'wybrane' drużyny, Juve, Nietoperze i Sroki (kolejność alfabetyczna), ale to nie to samo co Legia, z którą w sercu się wychowałem, która jest nieodłącznym elementem mojego miasta, której barw będę bronił, której każda porażka boli, a zwycięstwo napełnia dumą. Po prostu nie ten kaliber i nie ta więź.P.S. Do zobaczenia na Olimpico w niedzielę btw

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobrze, powiem prawdę. Nie oglądałam całego meczu, ale załapałam się na końcówkę i wysłuchałam pochwał dla Legii za drugą połowę meczu. I po usłyszeniu wyniku wydałam radosny okrzyk "yes!". Congratulations! Niech moc będzie z Wami! No cóż, kolego. Masz dzisiaj imieniny, więc będę w miarę miła: chyba nie masz złudzeń, kto komu skopie tyłek? :) Trzy punkty wędrują dla czerwono-czarnych. Innej opcji nie ma :) Wpadnę tu wieczorem w niedzielę ponapinać się nieco ;) I lepiej żebym Cię tutaj zastała! Fajnie zabierać dzieciaka ze sobą na stadion, by zobaczył jak wygląda piłkarski świat i poczuł kibicowskie emocje, ale nie można przesadzać - znam kolesia, który nazwał swoje dziecko Milan...Wszystkiego naj z okazji Twojego świeta - choć chyba w tej chwili nic więcej do szczęścia Ci nie potrzeba :) Ps. No i nie zapominaj, kto tutaj ma imieniny - to chyba Anieśka powinna sprezentować Ci masaż :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygląda na to, że Olimpico przeszło już do historii. Teraz rozpoczęła się era Juventus Stadium i pewnie bardzo chcielibyście wygrać ten niedzielny mecz, aby zapoczątkować piękną tradycję ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No tu mnie masz ;). Mógłbym napisać, że wiedziałem, co byłoby z resztą zgodne z prawdą, ale za późno, by cokolwiek naprawić. Ja już miewam takie zaćmienia. Ostatnio na serwisie Newcastle napisałem, że Aston Villa ma siedzibę w Londynie, podczas gdy jest to oczywiście Birmingham, z czego doskonale zdawałem sobie sprawę.Olimpico, czy nie i tak skopiemy wam czerwono-czarne tyłki ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spoko, wierzę Ci. Każdemu się zdarza. W tym wypadku to pewnie kwestia przyzwyczajenia była, w końcu nowe cacko macie od niedawna. Dobrze, że nie napisałeś delle Alpi, bo to mogłoby już świadczyć o ignorancji ;) Szczerze mówiąc, przeoczyłam fakt inauguracji - cóż za nietakt, ale nie zawsze śledzę newsy - i dopiero w rozmowie z Połówkiem dowiedziałam się, że Olimpico to już przeszłość. A w kwestii przepychanek słownych o zwycięstwo w nadchodzącym prestiżowym meczu moje przemądrzałe ego chciałoby powiedzieć Ci tylko tyle: SRATATATA ;) A tak prawdę powiedziawszy, to trochę się boję, nie będę ukrywać, bo czerwono-czarni słabo sobie ostatnio radzą. Wy będziecie u siebie - to już jest według mnie mała przewaga - wiec tyłek ACM faktycznie może być czerwony od kopniaków ;) No, ale liczę, że Ibra [a może jeszcze lepiej - Inzaghi] da Wam popalić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co mogę powiedzieć, na Twoje sratatata nie mam riposty ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Powaliła Cię siła moich argumentów ;) Gdybyś chciał sobie kupić spóźniony prezent imieninowy, to polecam FIFĘ 12. Nie znam poprzedniej wersji, ale ta jest kapitalna. Urzekła mnie przede wszystkim grafika. Na razie nie miałam więcej czasu, by szczegółowo się z nią zapoznać, ale już teraz mogę powiedzieć, że podoba mi się wysoki stopień podobieństwa pomiędzy światem rzeczywistym a grą :) Masz aktualne składy drużyn i bardzo dobre odwzorowanie wyglądu prawdziwych piłkarzy, choć w ACM na przykład kilku nie do końca im wyszło. No i to, co mnie rozbroiło, to obecność Darka Szpakowskiego :) Kiedyś zwykłam sobie zapisywać jego śmieszne teksty-wpadki, a tu okazuje się, że chyba będą musiała wznowić ten zwyczaj. Debiutujemy sobie meczykiem ACM [Połówek] vs JUVE [ja], a Szpaku nagle wymawia nazwisko Chielliniego jako "Cielini" - autentycznie o mało co nie spadłam na podłogę, tak mnie rozbawił tym tekstem :) "Cielini" to prawie jak "cielak" ;)Debiut uważam za udany - muszę pochwalić się, że strzeliłam trzy gole. To nic, że pierwszy był swojakiem Buffona ;) Potem już załapałam, o co chodzi ;) Drugi był z akcji, a trzeci to karny w dogrywce. Potem niestety nie było już łatwo, bo w meczu rewanżowym, którego Połówek stanowczo się domagał, dostałam od niego niezłe baty [hattrick Ibry] ;) Pozostało mi tylko stwierdzić "nie bawię się z Tobą!", zabrać zabawki i pójść do innej piaskownicy ;) A on wczoraj pół nocy ćwiczył, teraz to już nie ma sensu z nim grać ;) Tak, jak mówię: gdybyś miał ochotę pograć w piłkę, to FIFA 12 jest warta zakupu :) Fajna odmiana od Football Managera.

    OdpowiedzUsuń